Dla tych dzieci szkoła powinna pozostać analogowa. Ministra edukacji mówi, co z zakazem telefonów
Temat smartfonów w szkołach wywołuje mnóstwo emocji, a jak mówi sama ministra edukacji narodowej przeciwko zakazowi bardzo często są sami rodzice. Barbara Nowacka uważa jednak, że szczególnie w przypadku najmłodszych uczniów placówki powinny pozostać analogowe.
W audycji Radia Zet Bogdan Rymanowski gościł ministrę edukacji narodowej Barbarę Nowacką. Padło pytanie o możliwość wprowadzenia zakazu korzystania z telefonów przez uczniów w szkołach. Obecnie niektóre placówki decydują się na taki krok, ale to wyłącznie ich wybór.
- Jak rozmawiam z dyrektorami, którzy wprowadzają takie twarde zasady, pierwszymi protestującymi są rodzice – zauważyła ministra.
Dorośli wyjaśniają, że chcą mieć kontakt z dziećmi. Dlatego też Barbara Nowacka zapytana o to, czy jest za zakazem korzystania ze smartfonów przez uczniów w szkołach, przyznała, że należy wypracować wspólne stanowisko z rodzicami. Przedstawiła jednak również swoje prywatne zdanie.
Nie ma żadnego uzasadnienia, żeby w przedszkolach dzieci miały kontakt z jakąkolwiek elektroniką – włącznie z telewizorem, z którego puszcza się bajki. Przedszkole powinno być analogowe. To samo powinno być z klasami 1-3
– uważa ministra.
Barbara Nowacka podkreśla, że w przypadku starszych uczniów możliwe jest korzystanie z telefonów również do celów edukacyjnych i przed tym szkoły nie powinny się zamykać.
- Nie ma podstaw, żeby stwierdzić, że dzisiaj polskie społeczeństwo, rodzice, są gotowi na twardy zakaz. Natomiast na pewno są gotowi, byśmy wspólnie walczyli z problemem uzależnień dzieci - podsumowała ministra.
Dyskusja jest trudna. Wprowadzając zakaz niejako udajemy, że problemu nie ma
Dziecko, owszem, w szkole nie będzie korzystało z telefonu, ale wracając do domu pozbawione będzie ograniczeń. W raporcie Nastolatki 3.0 podkreślono, że młodzież potrafi przebywać w sieci w czasie wolnym średnio 5 godzin i 36 minut dziennie. I mowa była o czasie wolnym.
Problem jest naprawdę poważny, skoro według badań korzystanie z telefonów przed dzieci i nastolatków w znaczący sposób wpływa negatywnie na ich sen. Połowa dzieci chodzących do podstawówki używa smartfonów po godzinie 22:00. A co dziesiąte – kilka razy po północy, mimo że rano musi wstać do szkoły.
Zakaz korzystania z telefonów w szkołach będzie więc jedynym momentem w ciągu doby, kiedy uczeń jest wolny od ekranu, co można uznać za pewien plus. Tylko że w żaden sposób nie wpłynie to na jego aktywność w szkole, jeżeli dziecko będzie zmęczone po zarwanej nocce.
Edukacja jest ważna, ale nie tylko młodych – również dorosłych, którzy dają zły przykład samemu spędzając czas głownie przed ekranem.
Są jednak szkoły, które wprowadziły zakaz i mówią: to działa
Jedną z takich placówek jest Szkoła Podstawowa nr 113 we Wrocławiu. Po wprowadzeniu zakazu korzystania z telefonów na szkolne korytarze podczas przerwy znowu wypełniły się gwarem. „[Wcześniej] podczas przerwy szkoła tak jakby zamierała. Wszyscy siedzieli, podpierali ściany, zaglądali do tych telefonów, no i generalnie grali, głównie grali” – komentowała dyrektorka szkoły.
Martyna Borecka, pedagog w szkole, podkreśla z kolei, że wielu młodych ludzi nie miało poza telefonem innego pomysłu na spędzanie wolnego czasu. „Ostatnio miałam tutaj ucznia, który mnie spytał, czy mogę mu poradzić, co może robić w wolnym czasie, kiedy nie można sięgać po telefon” – relacjonowała pedagożka w rozmowie z Faktami TVN.
Czy przerwa od smartfonów zmusi do poszukania alternatywy większą liczbę uczniów? Czy trzeba się liczyć z tym, że przymusowa odstawka podziała gorzej, bo zwiększy apetyt na zakazany owoc? Chciałbym wierzyć, że możliwe jest pogodzenie dwóch światów i mądre wykorzystanie technologii w szkołach. Zamiast się przed nią chować, nauczyciele mogliby wyjaśniać, jak używać internetu świadomie, by umieć obronić się przed manipulacją czy innymi zagrożeniami.
Tyle że to bardzo optymistyczne podejście – i nie wiadomo, czy możliwe do zrealizowania. Polska szkoła od lat zmaga się z wieloma problemami, na wiele niezbędnych działań nie ma czasu, pieniędzy, możliwości i chęci. Jak wcisnąć dodatkowe lekcje związane z odpowiedzialnym korzystaniem z sieci i technologii? Łatwiej więc byłoby zakazać, przerzucając gorącego ziemniaka na stronę rodziców.
Wygląda jednak na to, że ministerstwo edukacji narodowej raczej takich planów nie ma. I pewnie będzie tak jak napisał Paweł: zakazu smartfonów w szkołach prędzej doczekają się wasi wnukowie, a nie dzieci.