REKLAMA

Kościół potrzebuje fotowoltaiki, żeby ratować zabytki. Mieszkańcy mówią nie

Kuria wydzierżawiła działkę, aby mogła na niej powstać farma fotowoltaiczna. Planowana inwestycja niepokoi jednak mieszkańców. To kolejny spór na linii władze kościoła – mieszkańcy, w który zamieszana jest technologia.  

fotowoltaika
REKLAMA

Inwestor stara się o pozwolenie środowiskowe dla elektrowni słonecznej o powierzchni 19 hektarów i mocy 38 MW – informuje Radio Poznań. Panele miałyby stanąć na terenie parafii w Wierzenicy, na granicy gmin Czerwonak i Swarzędz.

REKLAMA

Rozgłośnia relacjonuje, że przeciwko budowie jest radny Czerwonaka i prezes Stowarzyszenia LEN Tadeusz Soiński. Tłumaczy, że planowana inwestycja ma powstać „7 m od granic nieruchomości”, a co za tym idzie – kilkanaście metrów od domów. „To jest pole uprawne i tak powinno zostać” – przekonuje w rozmowie z radiem.

Na nie są też mieszkańcy. Boją się, że panele mogą się zapalić. A poza tym spowodują, że spadnie wartość działek. Brzmi znajomo. Ten argument słyszymy przy okazji budowy masztów. Na razie nie doczekaliśmy się badań sprawdzających, czy sąsiedztwo farmy fotowoltaicznej odstrasza potencjalnych sąsiadów, którzy nie chcą skupować terenów w pobliżu sprzętów OZE. W przypadku masztów wiemy już, że tak nie jest. Fotowoltaika to jednak nieco inny temat, bo panele zajmują więcej miejsca.

Kuria tłumaczy, że pieniądze z dzierżawy działki chciałaby przeznaczyć na „wsparcie parafii i finansowanie projektów, zwłaszcza tych dotyczących obiektów zabytkowych, które wymagają nieustannych nakładów”. Niechętni inwestycji mieszkańcy przekonują, że choć są osobami wierzącymi i Kościół jest im bliski, to jednak zachowanie kurii uznają za niesprawiedliwe.

Planowaną lokalizację inwestycji nazywają czymś więcej niż tylko niefortunną. „Ktoś chce to wynająć za pieniądze, ktoś chce tutaj coś postawić i zarobić. Nie liczy się ekologia, nie liczą się ludzie, tylko i wyłącznie biznes” – mówi jedna z mieszkanek gminy.

To nie pierwszy raz, kiedy kościół chce stawiać na technologię, a sąsiedzi mówią „nie”

Pod Poznaniem mieszkańcy nie chcieli, aby na wieży kościoła zamontowany został maszt komórkowy. Woleli nawet, by instalacja stanęła na terenie miejskiego parku, byleby parafia… nie zarobiła.

Anteny na dachach, krzyżach czy wieżach kościołów budzą dużo emocji. Nieco mniej fotowoltaika, na którą świątynie też się decydują. W ten sposób udaje się znacząco zmniejszyć rachunki.

W okresie od późnej wiosny do wczesnej jesieni na plebanii praktycznie w ogóle nie używamy prądu z sieci, bo w dzień prąd jest z fotowoltaiki, a po zmroku, gdy fotowoltaika już prądu nie produkuje oraz w nocy korzystamy z prądu, jaki dostarcza nam magazyn energii, który naładował się za dnia prądem pochodzącym z fotowoltaiki. Bardzo często jest tak, że przez całą noc do rana gdy znów wstaje słońce i prąd zaczyna płynąć z paneli fotowoltaicznych, magazyn nie zdąży się rozładować

– przekonywał niedawno ks. Adam Uniwersał.
REKLAMA

W tym przypadku wierni odczuwają korzyści z odnawialnych źródeł energii. Ci na granicy gmin Czerwonak i Swarzędz pewnie też by odczuli, bo pieniądze z dzierżawy miałyby zostać przeznaczone na renowację zabytków czy opiekę nad nimi, ale już nie bezpośrednio. Dlatego sąsiedztwo paneli bardziej kłuje w oczy.

Sprawa jest trudna, bo coraz częściej właściciele działek, na których wyrosnąć mają panele, argumentują: my po prostu chcemy zarobić. Wy postawiliście już swoje domy, garaże, zakłady, więc jesteście zadowoleni - teraz nasza kolej. Sąsiedzi odpowiadają, że wolą łąki i pola, a nie urządzenia. I też łatwo ich zrozumieć. Nie zanosi się na to, by zwaśnione strony mogły przekazać sobie znak pokoju.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA