Stąd bierze się śmietnik na Facebooku. Twórcy AI slopów uczą, jak zarabiać na nich pieniądze
To co my nazywamy "AI slopami" i "kiczowatymi obrazkami", influencerzy i "guru" mediów społecznościowych nazywają sposobem na szybki zarobek. Najnowszy raport pokazuje, że daleko za naszą wschodnią granicą zarabia się na treściach "chwytających za serce".
AI slopy to temat, który coraz częściej trafia na strony główne serwisów technologicznych i kącików technologicznych dużych mediów. A to ze względu na rozpowszechnienie modeli generatywnej sztucznej inteligencji, które pozwalają zalać internet niskiej jakości tworami generatywnej AI. Zjawisko jest na tyle istotne, że powstał także podtyp AI slopów - boomertrapy, które istnieją tylko po to by zaangażować mniej uważnych użytkowników internetu i wyciągnąć od nich polubienia, komentarze lub udostępnienia.
Skąd się biorą AI slopy? Obiecują, że miesiąc publikacji taki treści na Facebooku da więcej niż pół roku fizycznej pracy
Jason Koebler z serwisu 404 Media pochylił się nad metodami używanymi do tworzenia "AI slopów". Dziennikarz zaliczył skok na głęboką wodę, zagłębiając się w świat poradników i hinduskich guru prezentujących całe kursy tworzenia obrazków o kontrowersyjnej i wzbudzającej emocji treści, lecz o mało atrakcyjnym wizualnie wykonaniu.
Jako przykład pokazał twórczość Gyana Abhisheka, twórcy internetowego, który produkuje poradniki, jak tworzyć obrazy i filmy z użyciem sztucznej inteligencji, a następnie poprzez ich publikację na Facebooku - jak twierdzi - zarabiać 200 tys. rupii indyjskich (ok. 9400 zł) miesięcznie.
Post, który teraz widzisz, przedstawia biednego człowieka, który jest wykorzystywany do generowania przychodów. Indyjscy odbiorcy są bardzo emocjonalni. Po obejrzeniu takich zdjęć lubią je, komentują i udostępniają. Więc ty też powinieneś stworzyć taką stronę, przesyłać zdjęcia i zarabiać pieniądze dzięki premii za wydajność.
Powiedział influencer w języku hindi, wskazując piórem na obraz wygenerowany przez AI, pokazujący skrajnie wychudzonego starszego mężczyznę pochylonego zjadanego przez robaki
Gyan Abhishek pokazuje widzom fanpage "Anita Kumari", który pełen jest tego typu treści. 112 tys. obserwujących codziennie wyświetla obrazy wygenerowane przez AI przedstawiające, starszych, schorowanych ludzi, kataklizmy i głodujące dzieci. Według youtubera pojedynczy post posiadający 700 polubień generuje około 100 dolarów amerykańskich (ok. 396 zł) zysku.
W następnym przykładzie Abhishek pokazuje obecnie nieaktywną stronę "Dream Home", która publikowała różnego rodzaju AI slopy.
Najbardziej zdumiewające jest to, że cały ruch [fanpage Dream Home] pochodzi z zagranicy, głównie z USA, a jak wiadomo, w przypadku ruchu z USA CPM [koszt za 1000 wyświetleń, wskaźnik przychodów z reklam] będzie bardzo wysoki. Tak więc nawet przy mniejszej liczbie wyświetleń generowany dochód będzie wyższy. [...] Ludzie uważają takie rzeczy [wskazuje na wygenerowany przez AI dom w kształcie grzyba] za bardzo atrakcyjne. Im bardziej unikalna rzecz, którą pokazujesz widzom, tym większe zaangażowanie.
Abhishek zachęca widzów do generowania treści, które "chwytają za serce" takie jak dzieci, niemowlaki i zwierzęta domowe. Jego zdaniem generowanie obrazów przedstawiające zwierzęta domowe to niezwykle skuteczna strategia na zaangażowanie "odbiorców ze Stanów Zjednoczonych i innych obcych krajów".
Wschodni i dalekowschodni "guru" mediów społecznościowych
Jason Koebler wspomniał też o mającym zaledwie 375 subskrypcji kanale Carry Techmind, który również publikuje liczne poradniki rozkładające na czynniki pierwsze zarabianie na Facebooku poprzez AI slopy.
Carry Techmind sugeruje widzom by ci udostępniali na każdym prowadzonym przez siebie fanpage'u przynajmniej 10-20 zdjęć dziennie, a każde tysiąc lajków ma przekładać się na zysk w wysokości ok. 200-1000 rupii indyjskich (ok. 10-50 złotych).
Śledztwo Koeblera pokazało także, że pomysły na prompty - instrukcje dla generatywnej AI mówiące, co ma wygenerować na obrazku, w dużej mierze pochodzą z dedykowanych grupek na Whatsappie, których członkowie dzielą się pomysłami. Ponieważ hinduscy użytkownicy nierzadko nie są biegli w języku angielskim, poradniki zawierają także "instrukcję obsługi" tłumacza Google. Co więcej, według Koeblera pomimo publikacji darmowych poradników na YouTube, popularnością cieszą się także płatne poradniki "guru" które ci oferują poprzez Telegram.
Może zainteresować cię także:
W jednym z wideo opublikowanych przez Gyana Abhisheka, youtuber przeprowadził wywiad z innym "twórcą" trudniącym się w publikacją AI slopów - Madhavem Kumarem. Jak opowiedział, przed podjęciem się działalności na Facebooku "na pełny etat" zarabiał on pracą fizyczną w Mumbaju około 600 złotych miesięcznie. W obliczu choroby brata musiał porzucić pracę, wobec czego podjął się innego zajęcia - "publikowania obrazów wygenerowanych przez AI zdjęć na Facebooku". Kumar pokazał Abhishekowi zrzut ekranu, gdzie Facebook oszacował jego miesięczne dochody z publikacji treści na ok. 1400 dolarów - ok. 5500 zł.
Nie mam komputera, proszę pana. Używam do tego telefonu… Kiedyś pracowałem 12 godzin dziennie. Teraz pracuję na telefonie komórkowym i zarabiam 100 000 [rupii] lub więcej miesięcznie. Stosuję hashtagi i tworzę emocjonalne podpisy. Ludzie czują się poruszeni podpisem, więc nie mają innego wyjścia, jak tylko polubić obraz.
Powiedział Kumar opisując, że prompty i hashtagi pozyskuje od grupy na Telegramie, której jest członkiem
404 Media dotarło do byłego pracownika Mety, który pod warunkiem zachowania anonimowości wypowiedział się na temat AI slopów oraz innych metod wykorzystywanych przez indyjskich (i nie tylko) użytkowników serwisu do zarabiania oraz sztucznego generowania ruchu. Według informatora, Facebook zdaje sobie sprawę z istnienia tego typu luk i niedoskonałości systemu publikacji, ale zwolnienia sprawiły, że jego zespoły moderacji treści nie nadążają z pracą. A co za tym idzie, nie mogą skutecznie reagować na to, że ludzie zalewają serwis treściami, których nie są w stanie także odfiltrować automatyczne systemy.