Sony Bravia Theatre U. Noszenie soundbara na karku to świetny pomysł - recenzja
Uwielbiasz oglądać filmy i seriale i grać w gry nocą, nie cierpisz słuchawek - a rodzina ma po dziurki w nosie twojego hałasowania? Ktoś w Sony ewidentnie miał ten sam problem, skoro firma zdecydowała się stworzyć soundbar naramienny. Lub jak kto woli, fikuśne słuchawki. Oto Bravia Theater U.
Bravia Theatre U wydaje się produktem wręcz stworzonym dla mnie. Nie lubię grać w gry w zestawie słuchawkowym, podobnież w ten sposób oglądać treści z VOD. Muzyka to jedyna sytuacja, w których słuchawki dla mnie mają sens. Nie lubię mieć czegoś w uszach lub na uszach podczas dłuższej rozrywki o charakterze multimedialnym. Podejrzewam, że takich jak ja jest wielu.
Bravia Theatre U to odpowiedź na potrzeby osób takich, jak ja. Cóż z tego, że w domu mam cudowne kino domowe - skoro po 23:00 rodzina idzie spać, nakazując to wszystko niezwłocznie ściszyć. Tymczasem recenzowany tu produkt ma zapewniać doznania dźwiękowe pokrewne tym, jakie słychać z przyzwoitego zestawu dźwięku przestrzennego, nie siedzieć użytkownikowi na głowie - ale też i pozwalając na dyskretną rozrywkę, która nie przeszkadza innym. I wiecie co? Udało się!
Czytaj też:
Sony Bravia Theatre U, czyli nieślubne dziecko słuchawek i grajbelki
Urządzenie zakłada się na kark, pozwalając głośnikom spocząć na ramionach i na przedniej części ciała. Obsługuje dźwięk za pośrednictwem Bluetootha, ale jeśli użytkownik ma do tego telewizor czy inny sprzęt Bravia możliwe jest też strumieniowanie dźwięku Dolby Atmos i konwersja 1:1 do autorskiego formatu Sony 360 Spatial Sound, który Theater U obsługuje.
Samo urządzenie składa się z dwóch głośników skierowanych ku górze i ze szczelinami spoczywającymi na ramionach. Taki układ, jak twierdzi Sony, ma szczególnie pomagać w doświadczaniu brzmienia niskich tonów. Wbudowany akumulator jest dość potężny - choć samo urządzenie zdaje się być leciutkie jak piórko i kompletnie nie męczy karku – pozwala na 12 godzin odtwarzania bez najmniejszego problemu. Obsługuje przy tym szybkie ładowanie (godzina słuchania po 10 minutach ładowania), jest też wodoodporne w myśl normy IPX4.
Głośniki chronione są przez przyjemny w dotyku materiał przypominający tkaninę. Na zewnętrznej stronie lewej części urządzenia znajduje się złącze USB-C i mikrofon. Z kolei od wewnętrznej strony znaleźć można fizyczne przycisku do regulacji głośności, zmiany odtwarzanej treści, zasilania i wyciszania mikrofonu.
Re-we-la-cja. Jakość dźwięku Sony Bravia Theatre U przerosła oczekiwania
To zdumiewające jak wiele dobrego Sony zdołało wycisnąć z pary poniekąd niewielkich głośniczków. Z pewnością wiele pomaga fakt, że te znajdują się tuż przy uszach, tym niemniej filmy brzmią świetnie – dużo lepiej niż z niejednego soundbaru. Niskie tony są dobrze wyeksponowane, ale też nie zagłuszają średnich i wysokich - te pozostają bardzo klarowne.
Szczególne wrażenie robi jednak tryb Dolby Atmos, choć niestety wymaga on telewizora Sony. Dźwięk jest bardzo precyzyjnie lokowany w przestrzeni, przez co w kwestii jego pozycjonowania spokojnie wygrywa z znaczną większością systemów kina domowego niższej klasy. Szczególnie wiele frajdy zapewnia to podczas gier wideo - tak precyzyjne pozycjonowanie źródeł hałasów bardzo się przydaje w sieciowych strzelankach, takich jak Call of Duty. Problem w tym, że znaczna część potencjalnych nabywców tego urządzenia nie ma telewizora Bravia.
Sony 360 Spatial Audio i tak będzie próbować pozycjonować dźwięk w różnych punktach przestrzeni, ale jest to nie tyle efektowne, co efekciarskie. W scenie w filmie akcji, gdzie dwie grupy bohaterów zaczęły do siebie strzelać będąc w kadrze równomiernie po obu stronach ekranu Bravia Theatre U zdecydowała się każdy wystrzał umieścić w losowym punkcie w przestrzeni. Brzmiało to całkiem czadersko, tylko niewiele miało wspólnego z tym, co widać na ekranie. Oczywiście można to na zwykłym Bluetoothie wyłączyć, wracając do klasycznego stereo, które i tak tu bardzo dobrze brzmi.
To, co robi wyjątkowe wrażenie, to izolacja bańki dźwięku. Poproszona o współpracę w testach rodzina twierdzi, że gdy ja siedzę na jednym końcu kanapy i czegoś słucham na urządzeniu w komfortowej dla mnie głośności - to nie słyszą niemal nic. Coś cicho brzęczy, głównie basowo - jak relacjonują. A przecież właśnie o to chodziło!
Właściwie to z Bravia Theatre U mam tylko jeden problem, ale zasadniczy. Należę do tej grupy widzów, którzy niekoniecznie podczas seansu siedzą w, nazwijmy to, prawidłowej pozycji. Konfiguracje układu kończyn i tułowia na kanapie bywają całkiem losowe, a testowany produkt Sony niespecjalnie to lubi. Wystarczy zgiąć za bardzo kark w jedną stronę, by dźwięk po tej stronie dominował, co nie jest zbyt przyjemne.
Podobnie jak soundbary normalnej konstrukcji, również i Theatre U tak sobie nadaje się do muzyki. Urządzenia te są profilowane pod telewizyjną specyfikę dźwięku. Piosenki brzmią poprawnie i czytelnie, ale Theater U porządnych słuchawek do wsłuchiwania się w albumy muzyczne zdecydowanie nie zastapi.
Sony Bravia Theatre U - jest drogo, ale tanio
Urządzenie kosztuje 1300 zł, co trudno jednoznacznie ocenić. Drogo? Tanio? Jest na pewno bardzo unikalne. Z ogromną satysfakcją informuję też, że spełnia swoją rolę i obietnicę: zapewnia głośną i czytelną bańkę dźwięku, nie męczy uszu (ramion też nie) a zarazem zapewnia też dyskrecję, pozwalając innym użytkownikom gospodarstwa domowego na odpoczynek bez hałasów. Urządzenie przy tym dodatkowo przekroczyło oczekiwania, oferując bardzo dobrą jakość dźwięku, świetne jego pozycjonowanie i bardzo długi czas pracy na akumulatorze. Że o wygodzie noszenia nie ma co wspominać, bo w tym przypadku to podstawa.
Z drugiej jednak strony to para głośników na wymyślnym pałąku i skonfigurowana w bardzo specyficzny sposób. Czy 1300 zł za coś takiego to jednak nie za wiele? Moim zdaniem: nie. To urządzenie mające rozwiązać bardzo konkretny problem, robi to z powodzeniem, będąc przy tym sprzętem bardzo dobrej jakości. Zdecydowanie polecam.