FiiO FT3. Słuchawki, które przypomną ci, dlaczego muzyka jest twoim przyjacielem
Odpowiedź na pytanie, dlaczego słuchawki FiiO FT3 są tak świetne, jest w zasadzie prosta. Chodzi o emocje.
Miałem parszywy humor. Bez żadnego powodu, ot, czasami takie dni się zdarzają i trzeba je po prostu przeczekać. Postanowiłem zamknąć się w pokoju, założyć słuchawki i posłuchać muzyki. Zwykle to nie jest mój sposób na radzenie sobie ze smutkami – jasne, muzyka towarzyszy mi w lepszych i gorszych momentach, ale nie traktuję jej jako lekarstwa. Naszło mnie, że teraz właśnie tak powinienem zrobić. Padło na jedną z płyt, którą uwielbiałem kilkanaście lat temu. Dalej ją cenię, ale dawno nie odtwarzałem. Wystarczyło kilka chwil, bym przepadł.
Po przesłuchaniu jednej poszła pora na drugą. Trzecią. I kolejną. Tak zleciały mi ok. trzy godziny z FiiO FT3 na głowie. Po nich zapomniałem, dlaczego źle się czułem. To nie jest uniwersalna rada na smutki i sam nie zamierzam jej powtarzać, ale zatopienie się w utworach przypomniało mi, co Jim Morrison musiał mieć na myśli, kiedy wyśpiewywał, że muzyka jest twoim wyjątkowym przyjacielem.
Każda piosenka zachwyciła mnie na nowo. Tutaj detal, tam dźwięk, o którym zapomniałem albo być może nawet nie słyszałem. Muzyka wciągnęła mnie do siebie, czułem, że mnie otacza, otula.
Kiedy potrzebny był ciepły bas – taki był. Kiedy wchodziły żywe klawisze – grały rewelacyjnie czysto. FiiO FT3 są niezwykle elastyczne, dopasowują się do utworu, są jak dobrze zgrana ze sobą kapela czy orkiestra. Trudno nie mieć wrażenia, że ten sprzęt cieszył się na kolejny utwór, by móc pokazać swoje umiejętności.
Za każdym razem, kiedy zakładałem FiiO FT3 na głowę, kończyło się tak samo
Miałem posłuchać jednej piosenki, może dwóch. Ale skoro już zaczęło grać, to zawsze postanawiałem poczekać do końca płyty. Za dużo przyjemności sprawiał odsłuch, by z niego zrezygnować. Usłyszana linia basowa prowadziła do skojarzeń z utworem innego zespołu, więc wiedziałem, że musi polecieć w następnej kolejności. Tak, to dobre określenie: FiiO FT3 porywają słuchacza. I nie chcą puścić. A my nie chcemy odchodzić.
Patrząc na słuchawki, można nawet trochę żałować, że nie mają w sobie czegoś więcej z elegancji, doniosłości. FiiO FT3 przypominają nieco słuchawki gamingowe czy – i to krytyka, nie komplement – tuningowane samochody. Sprawiają wrażenie brawurowych, efekciarskich, a tymczasem przynoszą ze sobą znacznie chwalebniejsze odczucia.
Czy to wada? Ani trochę – w końcu mamy je na głowie, więc ich nie widzimy. Są za to przyjemne w dotyku. Obudowa ze stopu aluminium daje chłód przy kontakcie ze skórą. Trzymając je w dłoniach można odnieść wrażenie, że konstrukcja swoje waży – ok. 391 g – ale kiedy już zakłada się je na głowę, ciężaru w ogóle nie czuć. Słuchawki dobrze dopasowują się, a spore nauszniki pokrywają uszy, wzmacniając efekt bycia pochłanianym przez dźwięk.
Wspomniałem, że wygląd FiiO FT3 nieco nie zdradza audiofilskich aspiracji słuchawek, ale już same dodatki dołączane do pudełka – jak najbardziej. W środku znajdziemy dodatkowe wtyczki, nauszniki ze skóry proteinowej, skórzane etui, które jeszcze możemy włożyć do jedwabnej torby. Widać, że zarówno pod względem dźwięku, jak i gadżetów ma to być sprzęt, który po prostu sprawia radość. Zarówno w momencie, gdy słuchacie ulubionych płyt, jak i wtedy, gdy odkładacie je na półkę, czy chowacie do plecaka wyruszając w podróż. Cena – 1699 zł, choć znajdą się oferty za ok. 1300 zł – może wydawać się wysoka, ale...
Biorąc pod uwagę jakość dźwięku, wykonania i dokładanych drobiazgów cena naprawdę wydaje się nieprzesadzona
Swego czasu Zbigniew Boniek w telewizyjnym wywiadzie został zapytany przez Małgorzatę Domagalik, czy lubi seks. Były wybitny piłkarz nieco zaskoczony odpowiedział pytaniem na pytanie, by potem wyrecytować przepiękną formułkę:
Wie pani, kto to był Stefane Mallarme? To był twórca teatru symbolicznego, który kiedyś powiedział, że nazwać przedmiot po imieniu to niszczyć 3/4 uroku poetyckiego, który utkany jest ze szczęścia powolnego odgadywania
Mam wrażenie, że dokładnie tę tajemniczość powinno zostawić się, opisując słuchawki FiiO FT3. Wręcz nietaktem byłoby zagłębianie się w techniczne szczegóły, wspominanie o przetwornikach i membranach. Celowo tego uniknąłem, chcąc skupić się na najważniejszym: próbie przekazania emocji towarzyszących ze słuchania muzyki. A każdy odsłuch jest niewątpliwą przyjemnością.
Dlatego FiiO FT3 to nie słuchawki, które zabierzecie na spacer albo które powinniście brać ze sobą do pociągu. Można, raczej nikt tego nie sprawdza – ale nie mam pewności, bo sam korzystając z nich, robiłem to z pewnym namaszczeniem. Siadając, skupiając się na muzyce, robiąc użytek z faktu, że dołączany kabel jest długi i można siedzieć w odpowiedniej odległości od telefonu czy wzmacniacza, by wygodnie i nierozproszonym czerpać przyjemność z odtworzeń. Szczęście powolnego odgadywania, co jeszcze mogą FiiO FT3 pokazać. A mogą bardzo wiele.