REKLAMA

Dreame Z30. Ten odkurzacz sprawił, że zachciało mi się sprzątać - test

Nikt przesadnie nie lubi sprzątania w domu czy w samochodzie, chyba że ma do tego odpowiednie narzędzie. Po czasie spędzonym z Dreame Z30 mogę napisać jedno - tak, to jest to narzędzie. To, dzięki któremu chce się sprzątać.

Dreame Z30. Ten odkurzacz sprawił, że zachciało mi się sprzątać - test
REKLAMA

I przy okazji to narzędzie, dzięki któremu naprawdę doceniam swoją pracę, bo mogłem w godzinach służbowych odkurzyć cały dom i samochód - szczególnie w tych miejscach, w których nie robiłem tego od lat. Co ciekawe, zrobiłem to z przyjemnością, przy okazji świetnie się bawiąc i kto wie - może dokładnie ten model zagości u mnie w domu na stałe, nawet pomimo tego, że na co dzień odkurzaniem zajmują się u mnie roboty sprzątające.

REKLAMA

Dreame Z30 - co to jest?

Odkurzacz pionowy, ale nie taki zupełnie zwykły. Tym, co wyróżnia go z tłumu, jest przede wszystkim moc ssania, wynosząca maksymalnie 28 000 Pa. Trudno pobić ten wynik, ale żeby nie bazować wyłącznie na cyferkach, sprawdziłem, jak Dreame Z30 poradzi sobie z różnymi nawierzchniami i rodzajami zabrudzeń - w końcu tego chcecie się dowiedzieć przy czytaniu recenzji odkurzacza, a nie przeczytać to, co i tak jest podane w specyfikacji.

Gdzie zabrałem ze sobą Dreame Z30?

  • do sprzątania "codziennego" kurzu, pyłu i kłaków - problemów nie było żadnych, rzadko też odkurzacz przełączał się w jakikolwiek bardziej słyszalny tryb pracy;
  • do sprzątania żwirku z kociej kuwety - ponownie, bez problemów. Wliczając w to miły fakt, że odkurzacz, a raczej końcówka, nie "strzelała" żwirkiem na wszystkie strony, bo zdarza się w przypadku niektórych innych szczotek;
  • pajęczyny z sufitu - idealnie wciągnięte szczotką szczelinową w połączeniu z przedłużką;
  • żwir, ale taki nie z kuwety - czyli małe kamyczki, które zostały wciągnięte bez najmniejszych problemów;
  • kawałki podartego kartonu - czyli efekt zabawy psa z pudełkiem. Zniknęły raz dwa;
  • sierść z kanapy - tutaj już włączał się zdecydowanie bardziej intensywny tryb pracy, ale skuteczność była naprawdę godna podziwu;
  • sierść bezpośrednio z psa i kota - o tym napiszę za chwilę, ale sprawdza się to super;
  • syf dróg i bezdroży z samochodowej wycieraczki - wymagało to trochę roboty, ale i suche błoto, i gałązki, i liście, zostały ostatecznie - w trybie turbo - usunięte. Podobnie było z drobiazgami, które wpadły chociażby między fotel a tunel środkowy;
  • psie kłaki pełniące rolę materiału wykończeniowego bagażnika - wciągnięte w trybie turbo;
  • żwirek dla kota rozsypany w dywanie z wysokim włosiem - bez problemu;
  • piasek na panelach i piasek na kaflach - śmiesznie łatwe zadanie, nie wiem po co to robiłem.

I tak, teoretycznie w tym miejscu można byłoby skończyć recenzję.

Bo Dreame Z30 zasadniczo w swoim głównym zadaniu, czyli radzeniu sobie właściwie z każdym typem zabrudzenia i każdym typem nawierzchni, radzi sobie fenomenalnie. Nie udało mi się znaleźć żadnego przypadku, gdzie Dreame Z30 zostałby poprowadzony po zabrudzonym miejscu, a to miejsce natychmiast nie poddałoby się procesowi czyszczenia. Mało tego, wciągałem nawet rzeczy, których raczej nie powinienem był wciągać, czyli m.in. śrubki i nakrętki, więc zapas mocy zdecydowanie jest.

Dużo ważniejsze od obserwowania z przerażeniem tego, jak do wnętrza odkurzacza wciągane są metalowe przedmioty rozrzucone po podłodze, był jednak fakt, że ta moc przydaje się nie tylko do dziwnych testów, ale też ma jak najbardziej praktyczne zastosowanie. Przykładowo Z30 nie ma najmniejszych problemów z wciąganiem pajęczyn czy wysysaniem kurzu ze szczelin. np. tych między ścianą czy podłogą, a nie do końca idealnie zamontowaną listwą pionową. Szperanie odkurzaczem za kaloryferem też w końcu - po raz pierwszy - przyniosło oczekiwany efekt w postaci pozbycia się kurzu i pajęczyn z tych okolic. Mało tego - udało się też naprawdę sporo „wyciągnąć”, przykładając końcówkę odkurzacza do górnej, otwartej części grzejnika. Tak to można sprzątać.

Na tym jednak nie koniec, bo Dreame Z30 ma jeszcze sporo zalet. I może kilka elementów, do których mógłbym się przyczepić. Zacznijmy jednak od pozytywów.

W pudełku znajdziesz wszystko, czego kiedykolwiek będzie ci potrzeba.

Akcesoriów jest tutaj tak dużo, że podczas nagrywania procesu rozpakowywania odkurzacza myślałem, że od trzymania kamery odpadnie mi ręka. Ale spokojnie, wszystko tutaj ma sens i wszystko się przydaje - przy czym pewnie każdy znajdzie dla siebie jakiś zestaw ulubionych szczotek.

Co znajdziemy w zestawie, oczywiście poza samym odkurzaczem?

  • miękką szczotkę do odkurzania,
  • elastyczny adapter,
  • obrotową miękką szczotkę do kurzu,
  • zmotoryzowaną mini szczotkę,
  • przedłużenie,
  • narzędzie kombinacyjne (czyli wąską ssawkę z opcją „szczotki” na końcu),
  • wąż przedłużający,
  • szczotkę wielopowierzchniową,
  • narzędzie do wyczesywania sierści zwierząt,
  • miękką szczotkę wałkową z podświetleniem,
  • i...

... stację bazową. Jest o tyle przyjemna, że niesamowicie solidnie trzyma się podłoża sama z siebie, a do tego można niej zamontować dodatkowo trzy ulubione końcówki. W moim przypadku był to elastyczny adapter, „narzędzie kombinacyjne” i narzędzie do wyczesywania sierści zwierząt, z kolei szczotka z podświetleniem zamontowana była na stałe bezpośrednio na odkurzaczu.

Dlaczego akurat te końcówki?

Ta do wyczesywania sierści - wiadomo, bo mam psa i kota, i większość zanieczyszczeń w domu to ich sprawka. Narzędzie do czesania od Dreame jest o tyle przyjemne, że co do zasady działa jak standardowa szczota do sierści, ale po czesaniu możemy podłączyć ją do odkurzacza, włączyć ssanie, nacisnąć przycisk „zwalniający” sierść i już - wszystko mamy w odkurzaczu, a nie połowę na podłodze, zanim zdążymy podjeść do kosza na śmieci. Oczywiście można też czesać psa czy kota z końcówką założoną na odkurzacz, ale biorąc pod uwagę, że waży on równo 2,2 kg (i według specyfikacji, i według mojej wagi), to nie jest to najwygodniejsza opcja na świecie.

Narządzie kombinacyjne to z kolei dla mnie świetny sprzęt do odkurzania wszelakich domowych i samochodowych szczelin, a także odkurzania gromadzących się pod sufitem pajęczyn.

Elastyczny adapter nie brzmi może na tym tle jakoś porywająco, ale jego zastosowania są niemal nieograniczone, szczególnie że możemy zamontować go albo przed przedłużeniem, albo za nim, w rezultacie zapewniając sobie dostęp do niemal każdego zakamarka domu, niezależnie od tego, jak bardzo trudnodostępny będzie. W skrócie: wjazd końcówką odkurzacza pod np. kanapę nie jest z tym elementem żadnym wysiłkiem.

Szczotka z podświetleniem to natomiast fantastyczne rozwiązanie, żeby pokazać nam, jak brudny - mimo pozorów czystości - jest nasz dom. Uwielbiam sprzątanie z nią nie tylko ze względów czystościowych, ale też satysfakcji ze znikającego w oczach kurzu i psich oraz kocich kłaków. Do tego ta końcówka przygotowana jest bardzo sprytnie - jedna ze stron ma dużo „cieńszą” krawędź, więc sprzątanie przy obrzeżach wychodzi dużo skuteczniej.

Dreame Z30 - komfort użytkowania i hałas

Właściwie bez zarzutów - urządzenie świetnie leży w ręce, przy odkurzaniu nie trzeba trzymać wciśniętego „spustu”, a materiały są tak dobrane, że nawet dłuższe sprzątanie niespecjalnie męczy. Bardzo dobrze przygotowano też wszystkie przyciski zwalniające blokady, a rozebranie całego urządzenia do gruntownego czyszczenie zajmuje dosłownie sekundy. Podobnie zresztą jak np. demontaż zbiornika, jeśli chcemy go opróżnić bez przenoszenia ze sobą całego odkurzacza.

Co do hałasu, to wszystko zależy - niespodzianka - od tego, w jakim trybie pracy będzie urządzenie. Do wyboru są trzy - Eco, automatyczny i Turbo. W tym pierwszym urządzenie jest naprawdę bardzo, bardzo ciche - do tego stopnia, że dźwięk kręcącej się szczotki jest bardziej odczuwalny niż dźwięk pracy samego głównego modułu odkurzacza. W trybie Turbo natomiast nie da się ukryć, że robi się naprawdę odczuwalnie głośno, ale... z tego trybu będziemy akurat korzystać rzadko i tylko w ekstremalnych sytuacjach.

Zaskakująco dobrze na co dzień spisuje się bowiem tryb automatyczny. Przyznaję przy tym, że niespecjalnie interesowałem się rozbudowanymi wskazaniami dotyczącymi zanieczyszczeń na ekranie Dreame Z30. Bardziej interesowało mnie to, czy będzie zwiększał moc wtedy, kiedy trzeba, i nie marnował akumulatora wtedy, kiedy nie ma takiej konieczności.

Dobra wiadomość jest taka, że tak właśnie jest. Urządzenie przez większość czasu pozostaje w niskim trybie wydajności, oszczędzając tym samym akumulator i nasze uszy, a jednocześnie bardzo dobrze radząc sobie z większością zabrudzeń. Jednocześnie - czasem nie wiem, w jaki magiczny sposób - kiedy na przeszkodzie pojawi się coś większego, np. sterta psiej sierści, moc zostaje zwiększona, a zanieczyszczenie skutecznie pochłonięte. Czasem wprawdzie dzieje się to z lekkim opóźnieniem, ale rzadko kiedy trzeba dwa razy przejeżdżać odkurzaczem w tym samym miejscu.

Takie sprzątanie jest przy tym nie tylko wygodniejsze, ale i zdecydowanie wydłuża czas pracy na jednym ładowaniu. Producent deklaruje 90 minut, ale dotyczy to raczej trybu oszczędnego, bo w trybie Turbo stan naładowania topnieje w mgnieniu oka. Z kolei w trybie automatycznym mogę odkurzać i odkurzać, a zapas energii wciąż jest.

Dreame Z30 - czy warto?

Właściwie to mógłbym odpowiedzieć przewrotnie - dlaczego nie warto kupić Dreame Z30. Pomysły mam dwa.

Pierwszy - to jeśli odkurzacz nie mieści się w naszym budżecie. Niecałe 2500 zł to wprawdzie niedużo jak za takie możliwości i taki zestaw, ale pewnie nie każdy chce aż tyle wydać na tego typu sprzęt. Choć jeśli ktoś będzie miał zbliżony budżet - sugeruję jednak odrobinę dołożyć i zdecydować się na Dreame Z30.

Drugi powód jest taki, że ktoś może po prostu nie chcieć odkurzacza pionowego, który jest w stanie poradzić sobie właściwie ze wszystkim. Tak, wiem, kiedy argument przeciwko, ale osamotniona cena - zresztą i tak bardzo dobra - wyglądałaby kiepsko.

Jeśli jednak pytanie „czy warto” potraktować na poważnie, to odpowiedź jest prosta: tak. Dreame Z30 oferuje świetną moc, bardzo dobrą jakość wykonania, niemal wybitny zestaw akcesoriów, bardzo dobry czas pracy na jednym ładowaniu, cichą pracę (poza trybem turbo) i - o czym często zapomina się przy zakupie - fantastycznie łatwy dostęp do wszystkich elementów, które wymagają w trakcie eksploatacji czyszczenia.

REKLAMA

I tak, mam w domu zatrzęsienie robotów sprzątających. Ale nie wszędzie wjadą i nie wszystko potrafią oczyścić tak, jakbym chciał. Więc spora szansa, że Dreame Z30 dołączy już niedługo do mojej kolekcji narzędzi do dbania o domową (i samochodową!) czystość. I że będę do każdego sprzątania podchodził jak do świetnej zabawy.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA