Matebook X Pro 2024. Chciałbym by był odrobinkę gorszy - recenzja
Matebook X Pro to komputery o przepięknej i imponującej historii, a najnowszy, tegoroczny egzemplarz to wspaniałe jej zwieńczenie. To fantastyczny komputer, który mógłby być jeszcze lepszy - gdyby nie nieco zbyt duża chęć bycia prestiżowym za wszelką cenę.
Rynek komputerów osobistych to rynek bardzo trudny, szczególnie w kontekście komputerów przenośnych. Konkurencja jest olbrzymia, na dodatek ma formę firm, które na rzeczonym rynku obecne są od dekad. Komputer przenośny to nie tylko tanio kupiony zestaw podzespołów upakowanych w budę zaprojektowaną przez jakiegoś tam artystę wzornictwa przemysłowego. To konieczność dostrojenia podzespołów, zasilania i chłodzenia do rozmaitych warunków środowiskowych i software’owych i drobiazgowe przygotowanie sterowników i oprogramowania - nawet jeśli korzysta się z cudzego systemu operacyjnego. Debiuty na rynku PC są zazwyczaj marne i nawet Microsoft Surface musiał się wiele nauczyć, przez kilka generacji sprzętów, zanim stał się marką godną polecenia.
Ale nie Matebook X Pro.
Matebook X Pro już od swojej pierwszej generacji okazał się jednym z najlepszych ultraprzenośnych komputerów na rynku. Nie tak samo dobrych jak najlepsze Lenovo, HP czy Asusy. Matebook X Pro wręcz stanowił wyznacznik jakości, zawstydzając wielu konkurentów. Co więcej, komputerom tym udawało się utrzymywać swój wysoki poziom przez większość kolejnych generacji. Znakomite podzespoły, od wyświetlacza po klawiaturę, rewelacyjna kultura pracy, fantastyczne oprogramowanie - zresztą jeden z pierwszych Matebooków X Pro do dziś pracuje w moim gospodarstwie domowym, a jego posiadaczka nie ma żadnego powodu do wymiany. To fantastyczne komputery i jedyny w branży przypadek tak spektakularnego debiutu.
Matebook X Pro najnowszej, tegorocznej generacji może jednak być ostatnim w historii. Huawei stał się bowiem stroną w większym sporze pomiędzy Chinami a Stanami Zjednoczonymi, czego efektem są nałożone kolejne sankcje. Huawei na razie nie może myśleć o nowych komputerach z czipami od Intela i Qualcomma. Na szczęście wyzwanie to nie dotyczy sprzętu już wprowadzonego na rynek, co najwyżej może oznaczać, że mam nieprzyjemność bądź przyjemność recenzować ostatniego, najwspanialszego jej przedstawiciela. Ale czy faktycznie trzyma poziom poprzedników i czy faktycznie nadal jest jednym z najlepszych na rynku?
Lekki jak piórko, wspaniale wykonany i stworzony do dotykania. Matebook X Pro 2024 to triumf wzornictwa przemysłowego. No i ten prze, prze, przewspaniały wyświetlacz
Komputer waży 980 g, co oznacza, że mimo 14,2-calowego wyświetlacza jest niezwykle poręczny. Nie czuć go w torbie, na kolanach czy w ręku, jest leciutki jak piórko. A przy okazji bardzo smukły: mierzy 13,5 mm. To jeden z najbardziej mobilnych komputerów z jakich miałem okazję korzystać - mam tu na myśli relację wydajności, użyteczności i poręczności. Nawet HP Dragonfly, absolutne cudeńko jeśli chodzi o rzeczoną mobilność, musi ustąpić miejsca nowemu Matebookowi X Pro. Aż żałuję, że w czasie testów nie miałem okazji go zabrać na służbowy wyjazd. Czuję, że sprawdziłby się idealnie - z jednym drobnym zastrzeżeniem, ale o nim sporo później.
Relacja masy, rozmiaru i użyteczności jest tu szczególnie korzystna z uwagi na fakt, że Huawei niezmiennie wierzy w wizję Microsoftu na wyświetlacze o proporcjach 3:2. Z prostej geometrii wynika, że taki wyświetlacz - choć istotnie droższy w produkcji - zapewnia więcej przestrzeni roboczej co wyświetlacz 16:10 o takiej samej przekątnej. Dobrze się składa, bo ja wręcz już niemal nie umiem pracować na innych ekranach niż 3:2, są wysoce użyteczne. 14,2-calowy komputerek Huaweia pozwala na całkiem wygodną pracę z wieloma aplikacjami równocześnie. W tym dla starego dziada jak ja, który staje się coraz mniej kompatybilny z malutkimi ekranikami.
Sam ekran należy jednak pochwalić nie tylko za proporcje. Zwracam uwagę szanownym czytelnikom, że z premedytacją wykonałem sesję zdjęciową tego komputera na powietrzu, na ogrodowym stole w jasny, bardzo słoneczny dzień. Matebook X Pro wyposażony jest bowiem w 120-hercowy dotykowy wyświetlacz OLED HDR. To obietnica wspaniałego kontrastu, ale też zazwyczaj oznacza to relatywnie niską jasność i wysoką reflektywność. Na zdjęciach zamiast wyraźnego interfejsu Windowsa powinniście widzieć moją wykrzywioną do wizjera aparatu fizjonomię. Tymczasem jest bardzo jasny (ok. 600 nitów), a refleksy może i nie są całkowicie eliminowane - ale i tak skuteczniej, niż w dowolnym innym laptopowym wyświetlaczu OLED, jaki widziałem
A jakby tego było mało, oferuje też nie tylko wysoką rozdzielczość (3120 x 2080 px), ale i wzorowe pokrycie barw, w tym DCI P3. I tak, wzorowe, na granicy błędu pomiaru użytego kolorymetru. To lepszy wynik niż na MacBooku Pro M3. A jeszcze jakby tego było mało, otoczony jest bardzo smukłymi ramkami. A jakby wciąż i wciąż było mało - to na górnej ramce znalazło się miejsce nie tylko na świetnej jakości webcam Full HD, to jeszcze na resztę czujników do uwierzetelniania twarzą przez Windows Hello. Choć jak kto woli, to w przycisku zasilania jest ukryty czytnik linii papilarnych, również zgodny z Windows Hello.
Matebook X Pro ma również wspaniałą klawiaturę z 1,5-milimetrowym skokiem. Nie wszystkim przypadnie do gustu co prawda tak głęboki skok, szczególnie osobom przyzwyczajonym do tańszych, ale też na swój sposób szybszych klawiatur. Sprężystość przycisków, kształt, rozmieszczenie i użyte materiały - osoby, które jak ja żyją z pisania i dziennie produkują tysiące słów na klawiaturze będą nowym Matebookiem X Pro zachwycone. To poziom niżej od absolutnego ideału w formie klawiatur Surface, ale niewiele brakuje. Gładzik jest również bardzo dobry, z bardzo przyjemnego plastikowego materiału. Jak widać, jest ogromny, więc również i bardzo wygodny.
Pochwały należą się też za wyposażenie. Co prawda ja nadal bym jeszcze chyba tęsknił za USB-A, ale może pora już to złącze pożegnać. W zamian mamy tu trzy złącza USB-C, z czego dwa w standardzie Thunderbolt 4. A do tego fizyczny przełącznik do zakrywania obiektywu webcama, jeżeli ktoś szczególnie się obawia o swoją prywatność.
Czytaj też:
Matebook X Pro 2024 - bo głupio było tu wsadzić coś innego niż topowy układ scalony. Według mnie to problem
Huawei był uprzejmy wypożyczyć mi do testów absolutnie topową wersję tego komputera, dosłownie mającą w nazwie Premium Edition. Oznacza to piękną niebieską obudowę z przyjemnego miękkiego tworzywa, rozkoszny duet 2 TB NVMe SSD i 32 GB LPDDR5 RAM oraz układ Intel Core Ultra 9 185H. Zapewne się domyślacie, że trudno będzie mi zwracać właścicielowi malucha z tak przegiętymi podzespołami. Bezczelnie bym jednak pomarudził, że zapewne lepiej sprawdziłaby się u mnie edycja z Core Ultra 7 155H. Już tłumaczę.
W kwestii surowej wydajności, Matebook X Pro utrzymuje ją na spodziewanym wysokim poziomie zaskakująco długo będąc na zasilaniu sieciowym, nie przegrzewa się i nie potrzebuje szybko zbijać wydajności, a straty na zasilaniu bateryjnym są zaskakująco niewielkie. By zapewnić punkt odniesienia, wygrzany Matebook X Pro w tej konfiguracji osiąga średnio 2230 pkt single core i 7315 pkt multi core w benchmarku Geekbench 6 i 4050 w 3dmark Time Spy. To świetne wyniki. Wiecie, dlaczego? Są dwa powody.
Po pierwsze, system chłodzenia. Podejrzewam, że inżynierowie Huaweia i tak dokonali kilku inżynieryjnych cudów, bo tak mały, smukły i lekki komputer szumi tylko trochę. Powinien ryczeć i świszczeć, a tymczasem wydobywa się tylko z niego niedrażniący ucho szum. Należy jednak zapomnieć o pracy w ciszy, bo Core Ultra 9 wyraźnie potrzebuje chłodu nawet gdy na komputerze nic właściwie szczególnego się nie dzieje. Przyznam szczerze, że od tej ogromnej wydajności (jak na małego utlrabuczka) wolałbym nieco mniejszą, ale prawdopodobnie znacznie cichszą pracę. Choć nie ukrywam, to miłe, że eksport zdjęć z Lightrooma wykonanych na potrzeby tego tekstu trwał kilka sekund, zamiast kilkudziesięciu.
Drugą konsekwencją lekkości, rozmiaru i tego procesora i tego zużycia energii jest czas pracy na akumulatorze. Będąc ograniczonym wyłącznie do pracy biurowej komputer ten może i wytrzyma dzień pracy. Ja jednak używam też aplikacji webowych i aplikacji graficznych Adobe. Nie ma szans by przekroczyć 6 godz. czasu pracy zasilania bateryjnego, to niemożliwe. Spodziewam się, że edycja ze słabszym procesorem pracuje dlużej. Jest jednak coś, co osładza ten ból: 90-watowe superszybkie ładowanie z ładowarką Huawei (i 60-watowe z uniwersalną). W kilkanaście minut ładowania zyskuje się kolejne godziny pracy, a w mniej niż dwie godziny uzupełni się energię od zera do pełna.
Dwie małe wady, multum ważnych zalet. Matebook X Pro 2024 to wspaniały ultraprzenośny laptop
Ceny Matebooka X Pro zaczynają się od 8000 zł, a testowana konfiguracja to wydatek 11 tys. zł. Testowana wypasiona edycja z Core Ultra 9 niestety nie umie zachować absolutnej ciszy podczas pracy, nie pozwala też całkowicie zapomnieć o noszeniu ze sobą ładowarki.
W zamian jednak oferuje genialną jakość wykonania, niezwykłą lekkość, dobre wyposażenie, prawdopodobnie najlepszy wyświetlacz na rynku, genialną klawiaturę i bardzo wysoką jak na tę klasę komputera wydajność. To absolutnie najwyższa półka komputerów przenośnych z Windowsem. Obyśmy doczekali się kolejnych.