REKLAMA

Motorola przeżywa trudne chwile. Właśnie dostała bana na ważnym rynku

Ależ wieści spadły na mnie podczas porannej prasówki. Dowiedziałem się bowiem, że jeden z moich ulubionych producentów smartfonów może mieć mocno pod górkę, bo właśnie dostał bana w jednym z dużych europejskich państw. O co poszło?

Motorola
REKLAMA

Niemcy stały się ostatnio ulubionym miejscem do dochodzenia swoich roszczeń patentowych. W zeszłym roku mocno ucierpiało na tym vivo, które w konsekwencji opuściło m.in. polski rynek. Tamtejsze sądy nie patyczkują się i przy pierwszym podejrzeniu naruszenia praw patentowych orzekają zakaz sprzedaży, a sprawiedliwości dochodzi się później. We współczesnym świecie technologii obowiązują tak zwane patenty konieczne do spełniania norm, zwane SEP. Zgodnie z europejską definicją ten patent służy ochronie technologii niezbędnych do spełnienia norm technicznych i wprowadzenia na rynek produktów opartych o te normy. Jednym z najpopularniejszych tego typów patentów są standardy łączności. Znacie je - 3G, LTE, 5G, Wi-Fi itd. Wydają się wam, że nie są skomplikowane, ale np. samo 3G to ponad 20 tysięcy patentów.

REKLAMA

Żeby uprościć poruszanie się w tym zakresie stworzono SEP, które ułatwiają poruszanie się w tych standardach i korzystanie z nich przez producentów. Korzystanie z nich odbywa się na zasadach określanych jako FRAND, czyli po angielsku: Fair, Reasonable and Non-Discriminatory - uczciwe, rozsądne i niedyskryminujące. Te zasady są rozmyte, więc w praktyce sprowadza się to do odprowadzania odpowiedniej opłaty dla organizacji standaryzującej.

Firma Lenovo, do której należy Motorola, wdała się w spór patentowy dotyczący łączenia się z sieciami komórkowymi. Żeby smartfon mógł połączyć się z siecią potrzebny jest moduł WWAN, który zazwyczaj dostarczany jest przez zewnętrzne firmy lub wykorzystywany jest patent na rozwiązania, co ma miejsce w przypadku Motoroli i Lenovo, które korzystają z rozwiązań amerykańskiej firmy IntelDigital. W teorii sprawa powinna być prosta - InterDigital dostarcza technologię, Lenovo płaci opłatę licencyjną, użytkownicy cieszą się świetnymi telefonami. Według obowiązujących przepisów takie patenty są dostępne na uczciwych i niedyskryminujących warunkach oraz po rozsądnych kosztach. Ale tym razem nie wyszło.

Lenovo chce zapłacić kwotę, którą InterDigital uważa za zbyt niską, natomiast chińska firma twierdzi, że kwota, którą chciałaby amerykańska firma jest z kosmosu. Amerykanie nie mogąc dojść do porozumienia, udali się do monachijskiego sądu. Ten przyznał im rację, uznając ich oczekiwania finansowe za adekwatne do standardów rynkowych i zakazał sprzedaży smartfonów i innych produktów Lenovo oraz Motoroli, które wykorzystują łączność WWAN. Czyli w zasadzie każdy smartfon, niektóre tablety z obsługą kart SIM i eSIM oraz parę laptopów. Produkty zniknęły ze stron producentów, ale nadal można je kupić np. w sklepach internetowych, przy czym decyzją sądu można je sprzedawać, ale nie można uzupełnić zapasów.

Co dalej?

Lenovo odwołało się od wyroku, ale być może właśnie w kuluarach trwają rozmowy na temat przekalkulowania opłaty, kto wie, może obie firmy spotkają się w połowie i zażegnają spór. Inaczej problem będzie spory, bo ban w jednym państwie może skutkować podobnymi zakazami w kolejnych, a to może doprowadzić do zakwestionowania sensu obecności Motoroli w Europie. Byłaby to ogromna strata, bo producent robi świetne smartfony, mam właśnie na testach najnowszy model edge 50 Pro i nie mogę wyjść z podziwu, jak udało się zrobić tak ładne i dobre urządzenie.

REKLAMA

Więcej o Motoroli przeczytacie w:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA