Garmin Venu 3. Ten zegarek popsuł mi święta - recenzja
Nie jestem pewien, jakie są najbliższe święta, ale pewnie spędzę je głównie na smętnym spoglądaniu na mojego Forerunnera 955 i zastanawianiu się, czy nie powinienem go przypadkiem zmienić właśnie na Venu 3. Albo może nawet na inny zegarek.
Nie jestem przy tym pewien do końca, dlaczego tak się stało. Garmin Venu 3 nie jest pierwszym zegarkiem tego producenta z AMOLED-em, który trafił do mnie na testy, a mimo to wszystkie poprzednie odesłałem bez większego żalu. Może to kwestia formy - Forrerunner 265S był trochę za mały, Epix z kolei za duży - a może kwestia kompletności oprogramowania w tej generacji Venu. W każdym razie - po spakowaniu Venu 3 do pudełka i założeniu na rękę 955, miałem wrażenie, że coś jest z tym zegarkiem nie tak. Nawet zapytałem żony, czy przypadkiem nie podmieniła zegarków i nie założyłem używanego przez nią starszego Forerunnera. Nie - założyłem właściwy zegarek.
Ale przejdźmy już do recenzji i może w trakcie jej pisania i ja znajdę odpowiedź na pytanie, dlaczego o poprzednich Venu i podobnych zegarkach Garmina z ładnymi ekranami szybko zapomniałem, a o Venu 3 jakoś nie jestem w stanie?
Garmin Venu 3 - co nowego?
Dużych rzeczy, widocznych już na pierwszy rzut oka po zerknięciu w specyfikację Garmin Venu 3 - tak naprawdę brak. Oczywiście, pojawił się nowy czujnik tętna (Elevate 5 generacji), ale w moim przypadku różnice w pomiarze treningowym i codziennym między 4 a 5 nie są powalające. Jedyne, co do tej pory zwróciło moją uwagę, to fakt, że Elevate 5 radzi sobie dużo lepiej z pomiarami m.in. stresu, niż robi to Elevate 4. Do tego stopnia, że przy 4 już wiem, kiedy dostanę fałszywy alert o tym, że jestem zestresowany - co nie jest prawdą - natomiast Elevate 5 te fałszywe alerty pomija. Dodatkowo mam wrażenie, że Elevate 5 sprawdza się odrobinę lepiej przy pomiarach tętna podczas aktywności innych niż bieganie - bez rewolucji, ale unika dziwacznych błędów „czwórki”, które u mnie występują co jakiś czas, jak np. dobicie wyraźnie powyżej tętna maksymalnego podczas spokojnego treningu siłowego.
Do tego dochodzi też m.in. nowy moduł GPS (wielosystemowy, ale bez dwuzakresowego GPS) i lepszy czas pracy na jednym ładowaniu.
Nie wygląda to porywająco, przyznaję. Venu 2 (i jego różne wcielenia) były wprawdzie już całkiem porządne, jeśli chodzi o dodatkowe funkcje, oferując m.in. odtwarzanie muzyki, płatności, mikrofon i głośnik do rozmów telefonicznych (z telefonem, nie ma wersji LTE/5G), ale zawsze czegoś brakowało. Teraz tych braków jest o wiele mniej.
Garmin - trochę po cichu - zdecydowanie rozbudował opcje systemowe Venu 3. Samo menu jest ładniejsze i przyjemniejsze w obsłudze. Bez problemu podłączyłem też Venu 3 do trenażera i rowerowego pomiaru mocy. Pojawił się też poranny (i wieczorny raport), po raz pierwszy w historii pojawiła się też opcja automatycznego wykrywania drzemek, rozbudowano śledzenie snu (m.in. o pomiar HRV) i spięto to wszystko „asystentem snu”. Do tego dorzucono jeszcze możliwość oceny treningu po zakończeniu, automatyczną ocenę korzyści z treningu (co innego niż w innych zegarkach, o tym później) i asystenta jetlagu.
Dalej może się to wydawać drobne - tu i tam coś dodano, tam coś poprawiono. Nie zmienia to jednak faktu, że - trochę spoileruję podsumowanie - Garminowi chyba w końcu udało się odpowiednio zbalansować w tym przypadku smartwatchowość i sportowość zegarka. Nadal nie jest to wprawdzie zegarek dla tych, którzy chcą mieć absolutnie wszystkie parametry, a po treningu chcą mieć 12 tabel i 18 wykresów, ale dostajemy tutaj już na tyle dużo informacji, że po raz pierwszy zacząłem się zastanawiać, czy ja naprawdę, ale tak naprawdę-naprawdę, potrzebuję w ogóle 955.
Odpowiedź pewnie od dnia zakupu brzmiała „no raczej nie, typie”, ale mniejsza z tym. Przyjrzyjmy się lepiej temu, co Venu 3 robi dobrze, a co do końca nie wyszło.
Garmin Venu 3 - ekran, obsługa i jakość wykonania
Do wyboru są dwa rozmiary - 41 i 45 mm, przy czym do mnie na testy trafił ten drugi, wyposażony w wyświetlacz AMOLED o przekątnej 1,4” i rozdzielczości 454 x 454. I żeby nie marnować za dużo miejsca - jest po prostu świetny od strony estetycznej, a do tego od strony użytkowej trudno się przyczepić do zbyt wielu rzeczy. Nawet w ostrym słońcu z widocznością nie ma większych problemów.
Jedyne, do czego mogę się przyczepić w kwestii ekranu, to to, że z jakiegoś powodu jest to pierwszy zegarek Garmina od lat, który doprowadzał mnie do absolutnego szału, jeśli chodzi o system automatycznego podświetlania ekranu po podniesieniu nadgarstka. Przyznaję, działa to zawsze, 10 na 10 przypadków, ale działa o ułamek sekundy zbyt wolno - o ten ułamek, który spędzamy na wgapianiu się w czarny ekran, na którym już coś powinno być. Nie jest to potężne opóźnienie - żonie musiałem wytłumaczyć, o co chodzi, zanim to zobaczyła - ale jeśli mamy z tym kontakt kilkadziesiąt albo kilkaset razy dziennie i za każdym razem swędzi nas od tego mózg, to można się delikatnie zdenerwować.
Rozwiązanie - ekran zawsze włączony. Wprawdzie skraca to realny czas pracy do 4-5 dni, ale ten zegarek i tak ładuje się tak szybko, że nie stanowi to dla mnie absolutnie najmniejszego problemu. Wolałbym za to magnetyczną ładowarkę albo zwykłe Qi, zamiast zwykłego kabelka z wtyczką, ale co poradzić.
Do wykonania nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń. Wręcz przeciwnie.
To jest po prostu bardzo dobrze wykonany zegarek, złożony z takich materiałów, że Forerunnera będzie się potem brało do ręki z co najmniej delikatnym uprzedzeniem (chyba że to 965). Na ekranie - szkło Gorilla Glass 3. Ramka - stal nierdzewna. Ok, reszta to tworzywo sztuczne, ale i tak to taki poziom zegarka, który daje już jakąś przyjemność z noszenia i posiadania.
Przy okazji nie jest to też zegarek, który urwie nam rękę - 46 g to masa uwzględniająca już silikonowy pasek, więc spokojnie można uznać Venu 3 za urządzenie do całodobowego monitorowania naszego zdrowia.
To, co może natomiast trochę przeszkadzać, to tylko trzy przyciski zamiast pięciu - jak w Fenixach, Epixach czy Forerunnerach - które dodatkowo nie wystają raczej zbyt mocno z obudowy, więc używanie ich w grubych rękawiczkach będzie dyskusyjnie wygodne. Dyskusyjne są też niektóre rozwiązania w interfejsie, które próbują łączyć obsługę dotykową z przyciskową i czasem wychodzi im to dość pokracznie. Przykładowo w niektórych miejscach jest tak, że nie da się systemu obsłużyć w całości z przycisków (bo brakuje tych dwóch, do których został ogólnie zaprojektowany cały system), a jednocześnie nie można wszystkiego obsłużyć z poziomu ekranu dotykowego, bo niektóre elementy - mimo że wyświetlane w postaci ikon na ekranie - są „przyspawane” do bycia obsługiwanymi z poziomu fizycznych przycisków. Idzie się do tego przyzwyczaić, ale trochę większa konsekwencja byłaby całkiem miła.
Do wyboru są też nowe tarcze, ale tu mam problem.
Przepracowałem w trakcie dość długich testów chyba wszystkie fabrycznie wgrane i żadna nie spełniła do końca moich oczekiwań. Albo oferowała za mało pól danych, albo z jakiegoś powodu nie dało się w poszczególnych polach ustawić tych danych, które chciałem mieć na głównym ekranie. Pewnie pomogłoby przeszukanie alternatywnych tarczy od innych producentów, ale przyznam, że różnice między systemami i zegarkami w tej kwestii są po prostu całkowicie nieuzasadnione.
Aczkolwiek, jeśli komuś wystarczą minimalistyczne tarcze albo ma jakieś swoje ulubione ze sklepu Garmina - na AMOLED-zie z Venu 3 będą wyglądać wspaniale.
Garmin Venu 3 - Asystent Snu budzi we mnie dość mieszane uczucia
Zacznijmy od tego, co jest dobre i co jestem w stanie zweryfikować.
Przede wszystkim - w moim przypadku - Garmin w 9 przypadkach na 10 nie ma problemów z prawidłowym rozpoznaniem czasu zaśnięcia i przebudzenia, a także oceną jakości snu zgodną mniej więcej z moimi odczuciami. Więc ta część danych wydaje się w porządku.
Do tego dochodzi jeszcze nowość w postaci wykrywania drzemek i… to po prostu działa. Nie jestem fanem spania w dzień, ale tych kilka testowych razów (ależ się poświęcam dla mojej pracy) Venu 3 wykrył bezbłędnie, co ciekawe nie uwzględniając czasu, kiedy po prostu leżałem na kanapie i coś robiłem, a jedynie ten czas, kiedy faktycznie odpływałem. Zaskakująco trafne były też oceny tych drzemek oraz dodatkowe informacje, np. takie, że drzemka była zbyt długa i tak dalej. Za każdym razem musiałem się z oceną Garmina zgodzić.
Jak działa natomiast asystent snu? Na podstawie tych danych - w tym i drzemek - stara się nam powiedzieć, jak długo powinniśmy spać w nocy, żeby prawidłowo się zregenerować. Oczywiście uwzględniane są też inne czynniki, takie jak np. obciążenie treningowe, a dodatkowo mamy wgląd w trendy poszczególnych czynników, żeby sprawdzić, który z nich najbardziej wpływa na zwiększone albo zmniejszone zapotrzebowanie na sen.
Efektem końcowym jest po prostu wartość liczbowa, przedstawiająca to, ile snu nam potrzeba i w jakim stopniu jest to na plus albo minus w stosunku do średniego zapotrzebowania.
I tak - to wszystko ma sporo sensu, szczególnie biorąc pod uwagę, że Garmin generuje docelowo rekomendowany czas snu nie tyle na podstawie średniej populacyjnej, co naszych osobistych danych. Moim problemem z tą funkcją jest to, że…
… ona działa, ale ja nie działam z nią. Tj. zdecydowanie wierzę w to, że faktycznie powinienem np. spać 9 godzin po naprawdę ciężkim treningowo dniu i kiepskiej poprzedniej nocy. Natomiast generalnie wiem tu i bez tego asystenta, i - żeby było jeszcze gorzej - nic z tą wiedzą nie zrobię. Prawdopodobnie znowu zarwę nockę, znowu następnego dnia będę się czuł jak obuwie typu kapeć, i doskonale będę wiedział dlaczego.
Oczywiście trudno mi mieć o to pretensje do Garmina, bo trudno oczekiwać, żeby na bazie swoich pomiarów o wybranej godzinie raził mnie prądem do utraty przytomności, a potem w podobny sposób budził, kiedy cel asystenta snu zostanie osiągnięty. Po prostu mam mocne przeczucie, że większość osób, która powinna więcej spać, doskonale o tym wie. I nic z tym nie robi, a to, że Garmin potwierdzi ich obserwacje, może nie zmienić nic. Ale obym się mylił i tylko ja jestem taki słaby duchem i wolą.
Świetne są natomiast raporty poranne i wieczorne.
Poranne są wprawdzie doskonale znane z innych zegarków Garmina - i sam korzystam z nich na 955 - ale te wieczorne, wyświetlane chwilę przed godziną pójścia spać, są równie przydane, a może nawet jeszcze bardziej.
Jak to wygląda? Dość prosto i trochę inaczej niż raporty poranne, bo dostajemy po prostu opisowe podsumowanie tego, czy nasz dzień był obciążający, czy może dobrze się zregenerowaliśmy. I owszem, takie dane są w zegarku i aplikacji Garmin Connect, ale… mało kto je pewnie śledzi. Mało kto sprawdza, ile Body Battery zostało mu na koniec dnia i jak bardzo się stresował. Ba, ja czasem nie pamiętam za dobrze, co robiłem danego dnia - a tutaj Garmin ładnie podsumowuje, czy to był ciężki czy lżejszy dzień i można sobie a) zaplanować wysiłek na przyszły dzień ze świadomością potencjalnego samopoczucia po dzisiaj oraz b) zrobić minipodsumowanie, co było dzisiaj korzystnego, a czego można było uniknąć, bo np. mocno nas zestresowało.
Oczywiście to drobiazg, ale zaskakująco przyjemny. I o ile poranne raporty nie zawsze czytam, tak wieczorne czytałem z dużym zainteresowaniem, nawet jeśli całkiem miłe byłoby ich większe zróżnicowanie.
Garmin Venu 3 - sportowo i treningowo… nie, to nie jest Forerunner czy Fenix.
Co jest bez wątpienia celowym zabiegiem, ale mam wrażenie, że nie tylko ten upór Garmina, żeby celowo „ogłupiać” niektóre zegarki powoli topnieje, a do tego - dla większości użytkowników - brakujących informacji i opcji jest po prostu coraz mniej. Powoli naprawdę zegarki kierowane do sportowej elity oferują dane, które przydadzą się głównie sportowej elicie (albo i nie).
Przykłady? Droższe zegarki Garmina albo po prostu te z bardziej sportowych serii, oferują bardzo rozbudowaną analizę danych po treningu, np. ze szczegółową oceną korzyści aerobowej i beztlenowej, z opisem, punktami, wykresami, wykresami w czasie i tak dalej. Venu 3? Żadnych takich szczegółów - po prostu ogólna ocena treningu i potencjalnych korzyści, bez bawienia się w numerki i strefy. Zdecydowanie jest to łatwiejsze do przyswojenia dla przeciętnego użytkownika, natomiast mam wrażenie, że informacja ta pojawia się tylko na zegarku - w Garmin Connect nie byłem w stanie jej odnaleźć.
Funkcje sportowe uzupełniono też o możliwość tworzenia interwałów z poziomu zegarka (nie znam nikogo, kto by chciał z tego skorzystać, ale pewnie znam po prostu mało ludzi) i m.in. obsługę trenażerów i mierników mocy rowerowej. W sumie Garmin nie miał już kompletnie żadnego wyboru, skoro funkcję tę zgodność z pomiarem mocy oferuje już Apple - i to w tańszych zegarkach - więc rezerwowanie jej dla droższych albo bardziej wyspecjalizowanych sprzętów w 2023 r. kompletnie mija się z celem.
Oczywiście do kompletu otrzymujemy jeszcze masę funkcji, których moglibyśmy się spodziewać. Między innymi standardowy pomiar kroków, wysokościomierz, całodobowy pomiar tętna, wspomniane już nocne pomiary HRV, pomiar stresu, Body Battery, sugerowany czas odpoczynku, monitorowanie natlenienia krwi, opcje związane z medytacją czy świadomym oddychaniem, animowane wskazówki przy treningu siłowym, Garmin Coacha, kalkulację wieku sprawnościowego, obliczenia pułapu tlenowego i… sami rozumienie. Właściwie wszystko, co kluczowe.
Nie dostaniemy tutaj wprawdzie takiej głębi i takiego zalewu danych, co w przypadku Forerunnerów i innych zegarków bardziej sportowych, ale i tak dostaniemy dużo więcej niż w przypadku większości smart zegarków czy smart zegarków z zacięciem sportowym. Zaryzykuję nawet, że jest tu więcej, niż potrzebuje większość amatorów - albo lepiej będzie brzmiało: jest z zapasem.
Garmin Venu 3 - dokładność pomiarów
Jeśli chodzi o czujnik tętna, to akurat nie będę się przesadnie rozwodził, bo żadna przeprowadzona próba nie dała jakichś znacząco odmiennych rezultatów niż w przypadku innych zegarków z Elevate 5. Jest po prostu dobrze, natomiast różnice w porównaniu do poprzednika w moim przypadku pojawiają się głównie w przypadku aktywności, gdzie zegarek ułożony jest trochę mniej naturalnie, czyli np. podczas jazdy na rowerze czy treningu siłowego. Poza tym jest - w moim przypadku (!) - wystarczająco dobry, żeby nie myśleć specjalnie o pasie do pomiary tętna, chyba że przy bardzo krótkich i bardzo gwałtownych interwałach - gdzie i tak tętno przeważnie nie ma większego znaczenia.
Co do dokładności GPS - mamy tutaj do dyspozycji układ wielosystemowy, ale niestety bez wsparcia dla dwuzakresowego GPS, co potrafi naprawdę pomóc w trudnych warunkach. Pójdźmy w góry sprawdzić, jak sprawuje się całość, zabierając ze sobą 955 (dwuzakresowy GPS) i 945 (nie-dwuzakresowy GPS).
Biorąc pod uwagę jakość zapisanego śladu, jeśli chodzi o błądzenie np. między drzewami w gęstym lesie, to... w większości przypadków nie widać znaczącej rożnicy między 955 (w ustawionym oczywiście odpowiednim trybie) a Venu 3. Odstaje natomiast negatywnie 945.
Oczywiście w naprawdę trudnych sytuacjach - takich jak na powyższym zrzucie - widać, że Venu 3 trochę brakuje do 955. Nadal jest to jednak ślad daleki od kiepskiego (a raczej bliski bardzo dobrego), z dużo mniejszą liczbą falowań na boki niż w 945.
Na otwartej przestrzeni nie ma prawie żadnych różnic między tymi trzema zegarkami, ale wchodzimy do lasu kawałek dalej i:
945 znowu odstaje najbardziej od wzorowego śladu. Trafiały się nawet ścięcia zakrętów, których w Venu 3 było brak:
Właściwie podczas wszystkich wypadów znalazłem jedno miejsce, gdzie Venu trochę bardziej się pogubił:
Przy czym i tak nie jest to aż takie podubienie, jak w przypadku 945. Sam fakt, że Venu 3 nie jest aż tak dobry, jak 955 w tej kwestii, nie jest raczej zaskoczeniem. Ale to, że potrafi być zauważalnie lepszy niż 945 - już trochę nim jest. Co ciekawe, mimo tych wszystkich różnic w zapisie, końcowy dystans wszystkich trzech urządzeń w większości mieścił się w granicach mniej niż 10 proc. różnicy od siebie.
Inną kwestią jest natomiast zużycie energii w trybach najwyższej dokładności. 955 przepala się w trybie dwuzakresowym przez akumulator bardzo sprawnie, pochłaniając ponad 6 proc. na godzinę, więc możemy się w takim trybie spodziewać ok. 16 godzin pracy z hakiem. Venu 3 z wielosystemową lokalizacją pochłania ok. 5 proc., więc bliżej będzie pewnie do tych katalogowych 20.
Zobaczmy jeszcze pomiar wysokości:
Nie mam uwag - przynajmniej w zestawieniu z teoretycznie bardziej sportowym 955.
A jakim smart zegarkiem jest Garmin Venu 3?
Nie, dalej nie jest Apple Watchem. Galaxy Watchem też nie. I nie wiem, czy kiedykolwiek będzie - mam właściwie wrażenie, że na dobrą sprawę niewiele się w tej kwestii zmienia, choć tutaj dręczy mnie też przeświadczenie, że a) nie ma na to szans i b) nie ma ku temu za bardzo powodu.
Szanse bowiem na to, że Garmin stworzyłby platformę, która przyciągnęłaby twórców aplikacji w takim stopniu, jak chociażby ekosystem Apple, są raczej niewielkie.
I z drugiej strony - zapotrzebowanie na to pewnie też jest ograniczone. Większość osób na co dzień korzysta z podstawowych smart funkcji swoich smart zegarków - to gdzieś zadzwonią, to sprawdzą pogodę, to zapłacą, to odczytają powiadomienie, to posłuchają muzyki. Pewnie nawet tego ostatniego nie zrobią, bo i po co.
Wszystko to, nie zawsze hiper wygodnie, ale na 95% wygody konkurencyjnych smart zegarków, da się zrobić na Venu 3. Muzyka, płatności, rozmowy telefoniczne bez sięgania po telefon - wszystko to jest tutaj na miejscu, dostępne na jedno albo trochę więcej kliknięć. Z odpisywaniem na wiadomości na iOS będzie oczywiście lipa, ale poza tym jest tutaj naprawdę sporo.
Pozostaje oczywiście odwieczne pytanie, czy ludzie wolą mieć 90 proc. funkcji smart i 100 proc. funkcji sportowych, czy może wolą 90 proc. funkcji sportowych i 100 proc. funkcji smart.
Ale to już każdy sam sobie na to pytanie musi odpowiedzieć.
Garmin Venu 3 - warto czy nie?
Będę tutaj trochę okrutny i zacznę od tego, że na dobrą sprawę - poza lepszym akumulatorem i ekranem większym o 0,1” (z wyższą rozdzielczością) - niemal wszystko to, co przekonało mnie do tego, że Garmin Venu 3 jest naprawdę dobrym zegarkiem, który mógłbym nosić z satysfakcją zamiast mojego 955, mogłoby być aktualizacją systemową dla Venu 2 czy Venu 2 Plus. Oba te zegarki wprawdzie zaskarbiły sobie moją sympatię, ale jednocześnie były jakoś takie jeszcze nie to. Przy Venu 3 mam natomiast wrażenie, że w dużym stopniu zaspokojone są i moje potrzeby "smart", i może potrzeby "sport". I gdyby ktoś mnie w tym momencie zapytał, jaki zegarek Garmina polecam, to możliwe, że pierwszym strzałem byłby właśnie Venu 3 - na tyle blisko zegarków sportowych, że "wystarczy z zapsem" i na tyle blisko smart zegarków, że nie będzie płaczu, jeśli ktoś już taki wcześniej miał.
Tutaj jednak pojawia się jeden problem - cena. Venu 3 kosztuje 2300 zł, więc niekoniecznie zawsze odpowiedzią na moją rekomendację może być "a dobra, to idę kupić". Tym bardziej, że w gamie samego Garmina w podobnej cenie jest Instinct 2X Solar, Fenix 7, Forerunner 955 i Forerunner 265. Dołożymy jeszcze 500-600 zł (dużo, ale skoro wydajemy na lata, to dlaczego nie) i jesteśmy w zasięgu Epixów i Forerunnerów 965. Sytuację komplikuje jeszcze Vivoactive 5, również niedawno wprowadzony na rynek, którego można uznać za okrojonego Venu 3 (m.in. starszy czujnik tętna, brak mikrofonu i głośnika, brak pomiaru mocy, brak wysokościomierza, mniejszy ekran niż w dużym Venu 3, ale też AMOLED) i którego wyceniono na 1400 zł. Zostaje więc 900 zł w kieszeni, ale nie wiem, czy nie oddalamy się trochę za bardzo od tego idealnego balansu sport/smart.
Dalej więc trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy warto kupić Venu 3 i nie oglądać na nic innego. Bez wątpienia jest to najlepszy przedstawiciel serii Venu w historii i naprawdę udana hybryda zegarka sportowego i codziennego smarwatcha. Ponownie jednak trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy taki balans nam odpowiada, czy może któraś ze stron kusi nas bardziej - niektórzy pewnie powinni dopłacić trochę i brać 965 (albo nie dopłacać i brać 955), inni z kolei rozsądniej wydadzą pieniądze, kupując 265.
Ja natomiast wiem już na pewno - mój kolejny zegarek będzie miał AMOLED-a. I to najlepiej sporego.
Garmin Venu 3 zalety:
- piękny ekran
- świetna jakość wykonania
- płynnie działający interfejs
- dokładny GPS
- obsługa pomiarów mocy i trenażerów
- asystent snu może okazać się skuteczny - o ile mamy chęć zmienić nasze nawyki
- dobry pomiar tętna
- dobry (i lepszy niż u poprzednika) czas pracy na jednym ładowaniu
- nieduża masa
- możliwość wykonywania połączeń (chociaż bez opcji na LTE/5G)
- płatności Garmin Pay
- muzyka na pokładzie
- funkcje sportowe w wydaniu wystarczającym "z zapasem"
- czytelne dla przeciętnego użytkownika wskazówki treningowe i potreningowe
Garmin Venu 3 wady:
- miejscami niekonsekwencje w obsłudze
- cena może być dla niektórych trudna do przełknięcia
- potężna konkurencja już w samej gamie Garmina
- tylko 3 przyciski zamiast 5