Smart dom nie musi kosztować majątku. Oto jak zacząć

Lokowanie produktu: TP-LINK

Czy warto zmienić swój dom w smart dom? Odpowiedź jest tylko jedna: tak. Czy musi to być skomplikowany i kosztowny proces? Tutaj odpowiedź też jest prosta: nie oraz nie. O ile odpowiednio się do tego zabierzemy.

Smart dom nie musi kosztować majątku. Oto jak zacząć

Szybka wstawka z własnego doświadczenia - od ponad 5 lat mieszkam właśnie w smart domu i absolutnie nie wyobrażam sobie powrotu do "normalnego domu". Za każdym razem, kiedy spędzam czas poza swoim miejscem zamieszkania, muszę się chwilę przyzwyczajać do tego, że światło samo się nie zapala i nie gasi - albo nie mogę go zgasić lub zapalić zdalnie, że nie mogę po wyjściu sprawdzić, czy na pewno wszystko wyłączyłem, albo wręcz przeciwnie - włączyć czegoś, żeby wydawało się, że nigdzie nie wyszedłem. Nie dam głowy, czy dzięki smart domowi cokolwiek oszczędziłem, ale jeśli chodzi o komfort życia - zyski są tak ogromne, że właściwie zupełnie traci znaczenie to, ile to wszystko kosztowało.

Spokojnie - można dziś zbudować smart dom w rozsądnych pieniądzach, bez skomplikowanej instalacji i przy okazji rozłożyć koszty tak, żeby nie trzeba było rezygnować z innych przyjemności. W sumie takie raty, tylko... bez udziału banku.

Ale po kolei i na konkretnych przykładach.

Niech stanie się światło

Jedna z moich ulubionych funkcji smart domu. Wracam - w domu jest jasno. Wychodzę - bez problemu zdalnie wyłączam wszystko, żeby nie marnować energii i żarówek. A jeśli mam ochotę, żeby np. w salonie podczas oglądania filmu było trochę dodatkowego klimatu, to zmieniam kolor podświetlenia. Za jasno? Jedna komenda głosowa i oświetlenie staje się trochę mniej natarczywe. Nie wspominając już o tym, że kiedy kładę się do łóżka, nie muszę się przejmować tym, że gdzieś na parterze zostało zapalone światło. Jeśli tak - sięgam po telefon, klikam i idę dalej spać.

Do tego, podczas wyjazdów, co jakiś czas wieczorami zapalam z poziomu telefonu losowe światła, żeby nikt nie zainteresował się opuszczonym domem.

Czy coś takiego musi kosztować krocie? Absolutnie nie. Przykładowo żarówka LED TP-Link Tapo L520E, czyli bez regulacji barwy, ale ze zdalnym sterowaniem i ściemniaczem kosztuje... mniej niż 40 zł. Tak, musiałem dwa razy sprawdzić, czy poprawnie sprawdziłem kwotę, ale naprawdę tyle wystarczy, żeby zdalnie sterować jednym punktem oświetleniowym i natężeniem światłem.

Mało tego, taka żarówka za niecałe 40 zł jest w pełni smart - można nią, podobnie jak innymi produktami Tapo - sterować za pomocą Alexy albo Asystenta Google. Nie zliczę, ile razy, siedząc przed telewizorem, prosiłem Alexę o to, żeby zgasiła światło. Wspaniałe udogodnienie, nawet jeśli wydaje się drobnostką.

Oczywiście punktów świetlnych w domu mamy na pewno więcej niż jeden, więc 40 zł trzeba odpowiednio przemnożyć, ale nikt nie broni nam np. kupować... po jednej żarówce na tydzień czy miesiąc. Tak, sam tak robiłem i człowiek nagle się orientuje, że to już - że wszystkimi światłami w domu można zdanie sterować i łączyć oświetlenie w kombinacje z innymi czujnikami i urządzeniami.

Oczywiście można trochę zaszaleć i postawić na przykład na w pełni kolorowe żarówki (Tapo L530E - bliżej 50 zł), a potem jeszcze uzupełnić je taśmami LED (Tapo L920-5, 150 zł). Przy czym moja rada jest taka, żeby na spokojnie pomyśleć, gdzie możemy potrzebować jakich opcji oświetlenia, kupić sobie po jednej żarówce każdego typu, sprawdzić, jak spisują się w swoich przewidywanych zadaniach i potem rozplanować na kolejne tygodnie lub miesiące następne zakupy. W ten sposób będziemy mieć dokładnie to, czego chcieliśmy, zrealizowane najlepiej dobranymi narzędziami.

Ale oczywiście smart dom to nie tylko mówienie do żarówek czy gaszenie ich z poziomu telefonu.

A co jeśli lubię swoje żarówki i nie chcę żarówek smart?

Wbrew pozorom nie jest to zmyślony problem - przykładowo moja żona kupiła do salonu bardzo wymyślne żarówki i za nic nie zgodziła się na ich wymianę na żarówki smart. Rozwiązanie? Wymiana... przycisków od włączania i wyłączania światła. Działa to mniej więcej tak samo, jak smart żarówka, ale z tą różnicą, że żarówkę możemy mieć dowolną. Dodatkowy plus - jeśli wyłączymy zasilanie smart żarówki, to nie włączymy jej już z aplikacji. Tutaj przycisk ścienny pozwala rozwiązać ten problem ostatecznie, bo sterowanie nie jest w żarówce, tylko wyłącznie w przełączniku. Bonusowo jeden przycisk może sterować więcej niż jednym punktem świetlnym, więc może tak po prostu wyjść taniej.

Tapo S220

O ile taniej? Tapo S220, czyli podwójny, jednobiegunowy wyłącznik światła kosztuje 129 zł, natomiast opcja pojedyncza (Tapo S210) jest o 10-20 zł tańsza. Czyli jeśli mamy na przykład - tak jak ja - trzy żarówki w jednym miejscu, to możemy trochę oszczędzić. Ewentualnie po prostu uniknąć wspomnianych problemów z odcinaniem zasilania.

Warto więc przy planowaniu oświetlenia w naszym domu uwzględnić te właśnie taki sposób sterowania oświetleniem. Zachowane są tutaj wszystkie funkcje z żarówek - poza zmianą barwy - a może być wygodniej i możemy zachować ulubione żarówki naszej żony. Albo nasze, jeśli takie mamy.

Ewentualnie, jeśli mamy lampę, w której nie chcemy wymieniać żarówki, a chcemy nią zdalnie sterować, jest Tapo P100 (dwie sztuki kosztują mniej niż 80 zł), czyli prosta wtyczka do gniazdka, która na nasze polecenie (albo według harmonogramu) dostarczy lub wyłączy prąd. Instalacja zajmuje sekundy, więc można łatwo sprawdzić, gdzie spisze się najlepiej. Dla tych, którzy chcą dodatkowo monitorować zużycie energii jest model P110, a jeśli ktoś ma więcej urządzeń podpiętych w jednym miejscu - trzygniazdkowa listwa P300 z dwoma dodatkowymi złączami USB i jednym USB-C z szybkim ładowaniem. Tak, każdym gniazdkiem można sterować osobno.

Nie zapomnij o drobiazgach.

Tak, obsługa z wykorzystaniem smartfonu daje najwięcej możliwości. Obsługa z pomocą asystentów głosowych jest też często najwygodniejsza. Ale jest jeszcze jedna opcja, o której często się zapomina, a która kosztuje grosze i może zdecydowanie ułatwić życie.

Chodzi o przyciski, takie jak Tapo S200B, które pełnią taką funkcję, jaką im wymyślimy. W przypadku S200B mamy do wyboru trzy czynności, czyli kliknięcie, podwójne kliknięcie i obrót, i tylko od nas zależy, co aktywuje się po wykonaniu tych czynności. Może na przykład - jeśli siedzimy przed telewizorem - zgasną światła w korytarzu, a reszta oświetlenia przestawi się w tryb kinowy. Może zapalą się światła w sypialni w trybie wieczornym po jednym naciśnięciu, a po dwóch - zgasną. Może uruchomi się lampka przy biurku, może wentylator, a może włączymy alarm. Albo cokolwiek z tej listy w kombinacji z czymkolwiek innym - lista możliwości jest naprawdę potężna.

I to wszystko za... 85 zł. Oczywiście to już wisienka na torcie naszego smart domu, ale szybko zauważymy, gdzie taki przycisk by się przydał. A jeśli już go kupimy - nie będziemy sobie wyobrażali, jak można było żyć bez niego. Wiem, bo sam z tego typu przycisków korzystam i chyba używam ich nawet częściej niż komend głosowych.

Ach, istnieje jeszcze Tapo S200D, czyli to samo, ale z opcją ściemniania świateł. Cena - 95 zł.

Dobrze też wiedzieć, co dzieje się w domu, kiedy nas nie ma.

Kiedy jesteśmy - też, bo może to nam zdecydowanie pomóc w automatyzacji.

Przykłady? Tapo T100 to kosztujący mniej niż 80 zł czujnik ruchu. Wykryje, że coś dzieje się w domu pod naszą nieobecność, ale może też posłużyć np. jako aktywator oświetlenia w przedsionku, żeby nie trzeba było zapalać ręcznie światła, kiedy niesiemy sporą paczkę.

 class="wp-image-4055768" width="840"
Tapo T310

Tapo T300 pozwoli natomiast monitorować pojawienie się ewentualnych wycieków wody (przydaje się, gwarantuję), T310 - temperaturę i wilgotność, natomiast T315 - również temperaturę i wilgotność, ale dodatkowo wyświetli ją na wbudowanym ekranie. Z T110 będziemy natomiast zawsze wiedzieli, czy nie zostawiliśmy otwartego okna albo czy ktoś tego okna pod naszą nieobecność nie otworzył. Na to wszystko jeszcze można dorzucić świetnie wycenioną kamerę bezpieczeństwa Tapo C200 (albo wyższy model, jest tego sporo) i już naprawdę nie będziemy mieć wątpliwości odnośnie tego, co dzieje się w naszym domu albo mieszkaniu.

Tapo C210

I tak, wszystkie te sprzęty kosztują albo mniej niż 100 zł, albo niewiele więcej.

Smart dom nie musi więc kosztować fortuny.

A mimo to może oferować właściwie wszystko, czego potrzebujemy. Od zdalnego zarządzania światłami - w tym z wykorzystaniem specjalnych przycisków - przez monitorowanie domu i harmonogramy ogrzewania, aż po obsługę głosową.

Trzeba tylko odpowiednio rozplanować, czego potrzebujemy, a potem... rozłożyć zakup w czasie. Gwarantuję, że kilka żarówek czy czujników miesięcznie przejdzie przez domowy budżet niemal niezauważone. Za to różnica w komforcie życia będzie gigantyczna.

Lokowanie produktu: TP-LINK
Najnowsze