Nikon Zf to aparat z lat 80. z nowoczesnym wnętrzem. Strzał w dziesiątkę?
Nowy Nikon Zf wygląda jak aparat sprzed 40 lat, ale w środku ma technologię przyszłości. Na taki aparat retro czekałem. Czy stanie się podobnym hitem, jak Fujifilm X100V?
Nikon Zf ma korpus jak z lat 80.
Na pierwszy rzut oka, Nikon Zf wygląda jak stary aparat sprzed 40. lat. Albo jak nieco większy Nikon Zfc. To świetne wzorce, z których warto czerpać. Aparat ma częściowo magnezowy korpus, który nawiązuje do klasycznych analogowych lustrzanek także obsługą. Mamy tu fizyczne tarcze ISO, czasu migawki i kompensacji ekspozycji, a także miniaturowy ekranik LCD wskazujący ustawienia przysłony.
Klasyczna obsługa to jednak coś dla wąskiego grona fanów. Dzisiaj częściej korzysta się jednak z trybów PASM i ustawień półautomatycznych. Projektanci pomyśleli także o tym, dodając wygodny przełącznik trybów PASM, przełącznik trybów foto/video, dwa pokrętła funkcyjne.
Do tego cały tylny panel jest niemal identyczny jak w aparatach z serii Z6 i Z7. Do tego dostajemy świetnej jakości wizjer elektroniczny po rozdzielczości 3,6 mln punktów z powiększeniem 0,8x oraz obracany ekran dotykowy o rozdzielczości 2,1 mln punktów.
Aparat korzysta z typowego akumulatora stosowanego w Nikonach, który według producenta, starczy na wykonanie ok. 380 zdjęć. To bardzo mało jak na współczesne standardy, ale tyle samo, co np. dwa razy droższy Nikon Z8. Taki mamy klimat w Nikonie po prostu.
Gniazdo CFexpress zastąpiono... microSD UHS-I
Nikon Z6 II jest wyposażony w dwa gniazda kart pamięci: SD UHS-II oraz szybsze CFexpress typu B. W Nikonie Zf pozostało SD UHS-II, ale do tego mamy microSD UHS-I. To chyba pierwszy aparat pełnoklatkowy na rynku z takim gniazdem. Czy to ma sens?
Na papierze nic się nie zmieniło. Nikon Zf oferuje identyczną prędkość zdjęć seryjnych co Z6 II, czyli 14 kl./s. Pytanie tylko o długość serii oraz zapisu na wolniejszych kartach, które mogą być wąskim gardłem. Z drugiej strony, Nikon Zf nie jest kierowany do fotografów sportu czy przyrody, a raczej jako korpus reportażowy, streetowy, lifestylowy. W takich zastosowanych, 14 kl./s to aż nadto.
Oprócz tego aparat może pochwalić się też specjalnym trybem seryjnym 30 kl./s z możliwością zapisu obrazu w pętli przed wciśnięciem spustu migawki. Wybierając ten tryb, możemy zapisywać zdjęcia wyłącznie w formacie JPEG, a ich jakość może być nieco słabsza. Tak naprawdę są to bowiem pojedyncze klatki wyciągnięte z sekwencji filmowej 4K 30 kl./s.
Karty microSD są malutkie, zatem pewnie chodziło o miniaturyzację korpusu. Można je włożyć w adapter SD i normalnie zgrać na dysk komputera. Oprócz tego, z takich kart korzystamy np. w dronach, kamerkach sportowych, czy niektórych smartfonach, co też otwiera pewne możliwości współpracy między tymi urządzeniami. Z drugiej strony, karty tego typu wśród fotografów mają opinię awaryjnych, trudnych do odzyskania w przypadku utraty danych. Sam niestety się o tym dwukrotnie przekonałem.
Nikon Zf to w środku Z6 II z pakietem ulepszeń
W środku aparat wyposażono w dwa mocne, ale już dobrze znane elementy. To połączenie pełnoklatkowej matrycy BSI CMOS o rozdzielczości 24,5 megapiksela stosowanej w Nikonie Z6 i Z6 II, oraz najnowszego procesora Exceed 7, który jest wykorzystywany w sztandarowym modelu Nikon Z9. W praktyce zatem możemy się spodziewać, że jakość obrazu będzie podobna, a może nawet delikatnie lepsza niż w Z6 II, czyli naprawdę świetna.
Zastosowanie potężnego procesora, lepszego niż w Z6 II, sprawiło, że nowy Nikon Zf, potrafi pracować w czułością ISO 100-64000, a nie do ISO 51200. Coś czuję, że wyższa moc obliczeniowa, mogła też sprawić, że zdjęcia będą nieco mniej zaszumione.
Wideo 4K z nadpróbkowaniem z 6K, ale tylko do 30 kl./s
Nikon Zf oferuje możliwość nagrywania wideo 4K z nadpróbkowaniem 6K, ale tylko do 30 kl./s. Z6 II oferuje jeszcze 4K 60 kl./s przy użyciu odczytu z całej matrycy, co pozwala na większą swobodę twórczą przy nagrywaniu ujęć detali, np. do delikatnie zwolnionego tempa. To już zupełny standard na rynku, a konkurencji jak Canon EOS R6 Mark II, oferują nawet 4K 60 kl./s z nadpróbkowaniem z 6K i bez cropa, dając fantastyczną jakość obrazu. Nikon Zf daje możliwość nagrywania w 4K 60 kl./s, ale tylko w trybie APS-C. Producent zgrabnie to opisał, natomiast chodzi po prostu o dużego cropa x1,5. Jakość obrazu powinna też być wyraźnie słabsza niż w 30 kl./s. Do tego mamy Full HD 1080p do 120 kl./s.
Producent podaje, że Nikon Zf jest w stanie nagrywać bez przerwy do 125 min w 4K, co byłoby naprawdę imponującym wynikiem jak na tak malutki korpus, na pozór nieprzystosowany do skutecznego oddawania ciepła.
Warto wspomnieć, że to pierwszy aparat firmy Nikon umożliwiający nagrywanie filmów w trybie automatyki z preselekcją czasu. Po włączeniu tego trybu użytkownik wybiera czas otwarcia migawki, a aparat reguluje przysłonę.
Inteligentny autofokus jak w Z8 i Z9
Nikon Zf dostał identyczny system AF, jak w sztandarowych modelach Z8 i Z9. To świetna wiadomość, która w praktyce oznacza, że aparat powinien bardzo dobrze radzić sobie z szybkim, precyzyjnym ustawianiem punktu ostrość oraz śledzeniem obiektów. A tych jest do wyboru naprawdę sporo: ludzie, psy, koty, ptaki, samochody, motocykle, rowery, pociągi i samoloty. Do tego mamy tu słynny system śledzenia 3D, a autofokus pokrywa 96 proc. kadru.
Najlepsza stabilizacja Nikona?
W materiałach o Zf jest mowa o nowym systemie stabilizacji matrycy, który ma oferować skuteczność aż do 8 EV. Jeśli dobrze pamiętam, żadnej inny aparat marki Nikon, nie daje aż tak dobrej stabilizacji — przynajmniej według specyfikacji.
Ciekawą nowością, jest tu możliwość skupienia się systemu stabilizacji na punkcie ostrości. Klasyczne „stabki" są skupione na jak najlepszym wystabilizowaniu centrum kadru, kosztem boków. W Nikonie Zf można włączyć tryb, który skupia się na obiekcie, nawet jeśli ten zmienia położenie w kadrze. Ta funkcja działa tylko w trybie fotograficznym, ale i tak zapowiada się interesująco.
Nikon Zf - cena. Czy warto?
Nikon Zf na pierwszy rzut oka to Z6 II w obudowie retro. To jednak zbytnie uproszczenie, ponieważ aparat otrzymał szereg ulepszeń, ale też delikatnych ograniczeń. Lepszy procesor, oznacza lepszą pracą na wysokich czułościach. Do tego mamy tu najlepszy autofokus Nikona, oraz według zapewnień producenta, najlepszy system stabilizacji. Zabrakło kart CF Express, które zamieniono na microSD, a wideo 4K 60p, jest mocno cropowane (x1,5).
Nie znamy jeszcze dokładnej daty wejścia Nikona Zf do sprzedaży. Producent lakonicznie mówi o jesieni 2023 r. Zapewne aparat będzie dostępny w listopadzie, a jego cena to 11 599 zł. To więcej niż obecnie kosztuje Nikon Z6 II, ale podobnie, jak kosztował w dniu premiery. Chwilę po premierze cena pewnie spadnie do ok. 10 tys. zł, co wydaje się być sensowną wyceną, patrząc na charakter i pewną niszowość tego sprzętu.
Na pierwszy rzut oka, Nikon Zf prezentuje się niezwykle interesująco. Łączy duże możliwości technologiczne ze stylistyką retro, przypominając klasyczny aparat Nikon FM2. To ciekawe połączenie, którego w klasie pełnej klaki, nie oferuje nikt inny. To może być strzał w dziesiątkę, patrząc na to, jak popularny stał się ostatnio Fujifilm X100V czy inne aparaty tego typu.
Nikon już kiedyś próbował takiego konceptu. Niemal równo 10 lat temu, pokazał lustrzankę cyfrową Nikon Df. To nie był udany model - niewygodny, drogi, z bardzo krótkim czasem pracy na małym akumulatorze. Mam wrażenie, że Japończycy nauczyli się na błędach, a jego następca bez lustra, nie podzieli losu starszego brata.