REKLAMA

Kupiłem głośniki z Biedronki za 25 zł i poczułem się jak śmieciarz

Jeżeli jakimś cudem łudzicie się, że współczesnym światem jest wszystko OK, idźcie do Biedronki. Kupcie głośniki za 25 zł, rozpakujcie je, a sytuacja stanie się jasna.

Kupiłem głośniki z Biedronki za 25 zł i poczułem się jak śmieciarz
REKLAMA

Witajcie w idealnym świecie Adama Bednarka. W nim dzieci w szkołach zaczynają dzień od odśpiewania "Suedehead". Na ulicach wszędzie wiszą zdjęcia wodza, czyli Morrisseya. Gra w siatkówkę jest zakazana (nuda), ulice zamienione są w torowiska dla tramwajów i pociągów, z kranów leci pyszna kawa. Moje rządy zaczęły się jednak od czegoś innego. Pierwszy dekret, który wydałem, to zakaz sprzedaży taniej elektroniki. Wiem, że już ten Morrissey was męczy, wiem, że chcielibyście zwykłej kawy z mlekiem, ale hej: w sklepach nie ma taniego plastiku jak te głośniki, które można teraz kupić w Biedronce za 25 zł. Prawda, że od razu lepiej ocenia się tę wizję?

REKLAMA

Krytyka głośników za 25 zł to najprostsza rzecz na świecie. Strzał do pustej bramki, gdy piłka jest na linii, a reszta zawodników nie ma ochoty bronić. Nie trzeba ich kupować, żeby wiedzieć, że grają słabo. Dlatego postanowiłem, że nie podejdę do tego sprzętu skreślając go z góry. Dam mu szansę, zapominając o cenie – myślałem wracając ze sklepu.

Nie chodzi jednak o to, jak te głośniki grają. Jak na swój rozmiar, są zaskakująco głośne. Że przy maksymalnej głośności nie da się wytrzymać? Gdybym musiał coś puszczać np. podczas remontu albo na działce, gdzie jedyną alternatywą jest cichy głośnik w laptopie, pewnie byłoby nieco inaczej i ten skrzek ("to saksofon czy ktoś właśnie rysuje paznokciami po tablicy?! – pytałem się przy odsłuchu…) dałoby się znieść. Nie ma tu żadnych basów, brzmienie jest płaskie, ale jak na 25 zł można nawet mówić o pewnym zaskoczeniu. Wprawdzie to niespodzianka z serii jedynkowy uczeń dostał na sprawdzanie "2-", ale wciąż to wyczyn, po którym brew może się lekko unieść.

 class="wp-image-3140376"
Głośniki lub hub - prawda, że ciekawy wybór?

Te głośniki są zwyczajnie nieetyczne

Jakość wykonania. Ich wygląd. Podejrzewam, że gdybym je mocniej ścisnął, mogłyby się rozwalić. Korciło mnie, żeby ot tak zrzucić je z biurka na podłogę i zobaczyć, co się stanie, ale psucie działającego nowego sprzętu byłoby jednak marnotrawstwem. Ich istnienie jest kompletnie nieuzasadnione. Trzeba szukać pretekstu, żeby uargumentować zakup. Powstały, bo świat jako taki generuje niezliczone ilości plastiku i produktów, których nikt nie potrzebuje, co nie przeszkadza w produkcji na masową skalę.

 class="wp-image-3140391"
Zdjęcie jest tak złej jakości, bo próbowałem zniżyć się do poziomu głośników. Jak widać wyszło.

W Europie do śmietników wyrzuca się 1,4 kg elektrośmieci na osobę. Nie oszukujmy się, prędzej czy później ten los spotka też te miniaturowe głośniki. Nie jest to sprzęt szykowany z myślą o działaniu przez lata. Nawet jeżeli kupicie go, żeby móc słuchać muzyki na działce obierając ziemniaki, to pewnie po sezonie i tak wyląduje na dnie szuflady albo w śmieciach.

Nie uważam oczywiście, że głośniczki są największym problemem

Plastiku w pojedynczej parze jest mimo wszystko niewiele, cennych surowców pewnie wcale. Ale sam fakt, że wyprodukowano niemało egzemplarzy (niech dziesięć pudełek trafi do każdej Biedronki w Polsce, a już włos się jeży na głowie), które raczej nie znajdą zbyt wielu odbiorców, to wystarczający powód, żeby się oburzać. Ze sklepowych półek na śmieci – bo przecież jeszcze taniej sprzedawać nie ma sensu, skoro za 25 zł się nikt nie połasił.

Nie chodzi też o to, że każda tania elektronika jest zła. Jasne, niepokoić i smucić może fakt, że w 2022 ludzie przestali korzystać z 5,3 mld smartfonów. Do żonglerki modelami zachęcają niskie ceny niezłych telefonów. Nawet to jednak można jakoś argumentować. Tanie smartfony mają lepsze baterie niż poprzednicy, coraz ładniejsze ekrany czy aparaty.

A te głośniki? Wyobrażacie sobie, że ktoś powie: "kurczę, zbliża się impreza, fajnie byłoby ją czymś nagłośnić" i wybór pada właśnie na urządzenie dostępne w Biedronce? Oczywiście, że nie, skoro za niewiele większe pieniądze można kupić w miarę sensowne bezprzewodowe głośniki.

REKLAMA

No właśnie. Te z Biedronki ograniczone są kablem, na dodatek tak splątanym, że wejście USB musi być blisko wejścia słuchawkowego. Co oznacza, że do telefonu raczej ich nie podłączycie – chyba że zbudujecie konstrukcję blisko gniazdka.

Te głośniki powstały, bo mogły. Są niepotrzebne? Co z tego. Grają tak sobie? Trudno. Możemy, to produkujemy. Kto nam zabroni? A ja bym chciał, żeby ktoś w końcu tupnął nogą i stwierdził, że tego plastiku to już jest za dużo. I świat poradzi sobie bez pary kiepsko brzmiących głośników.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA