REKLAMA

A gdyby tak zamieszkać w samolocie. Przerobił Boeinga 737 w luksusowy hotel

Samoloty nie są wieczne. Co zrobić ze zużytymi maszynami? Można oczywiście rozebrać je na części i sprzedać albo zostawić na jednym z wielu cmentarzysk. Przedsiębiorczy ludzie przerabiają je jednak na hotele, a w Polsce na… restauracje. Techniczne zero-waste swego czasu miało się całkiem nieźle, ale dziś przybiera nieco inną twarz.

boeing
REKLAMA

Widok rozciągający się z klifu musi być nieziemski. Przed tobą: ocean. Na dole: czysta, piękna, piaszczysta plaża. Wstajesz rano, przygotowujesz kawę, wychodzisz na taras... stop! Owszem, krajobraz się zgadza, ale taras to za dużo powiedziane. Nie jest aż tak szeroko i przestronnie, bo to przerobione skrzydło. Luksusowy hotel z tej bajki to dawny samolot Boeing 737.

REKLAMA
 class="wp-image-3113088"

Wycofaną z użytku maszynę kupił przedsiębiorca Felix Demin i postawił ją na klifie, na wyspie Bali. Dokonał kapitalnego remontu. Tam, gdzie dawniej był kokpit, znajduje się obecnie łazienka. Skrzydła to taras widokowy, przy oknach dla pasażerów zamontowano wygodne kanapy. Basen jest, ale na zewnątrz. Cena? Ponad siedem tysięcy dolarów za noc.

Zagranicą takie zagospodarowanie dawnych samolotów nie jest niczym nowym. Na YouTubie znajdziemy kilka opowieści o ludziach, którzy dawny środek transportu zamienili na oryginalny dom. Może i jest wąsko, ale za to oryginalnie.

W Polsce dawne samoloty posłużyły za restaurację

To był stały element podróży, gdy autostrady nie były u nas jeszcze aż tak powszechne. Zawsze gdzieś przy ruchliwej drodze stał zajazd. Bardziej pomysłowi restauratorzy, żeby przyciągnąć uwagę, kupowali stare samoloty i tak reklamowali swoje przybytki. Jeszcze inni szli krok dalej, zamieniając wnętrza maszyn w restauracje.

Coraz trudniej natknąć się na takie lokale. IŁ-18 przez 30 lat stał w Zbytkowie w powiecie cieszyńskim, ale w 2020 został zdemontowany. W ostatnich latach była tam pizzeria. Pomalowany w barwy coca-coli obiekt był jednak czynny tylko w sezonie wiosenno-letnim. Widocznie nawet kolos, który na pokład mógł zabrać 110 pasażerów w czasach swojej świetności, nie był w stanie przyciągnąć wielu klientów w trudnym dla gastronomii okresie jesienno-zimowym. A może po prostu właściciel oszczędzał na ogrzewaniu? Później obiekt niszczał, aż w końcu został rozebrany.

W końcu zamknięto też restaurację "Odlot". Nazwa nieprzypadkowa, bo przecież wnętrze to znowu radziecki samolot IŁ-18. Jak pisała częstochowska "Wyborcza", samolot-restauracja zaczął działać w Kościelcu w 2000 r. Znajdował się przy drodze szybkiego ruchu pomiędzy Warszawą a Katowicami, tuż obok Częstochowy.

No dobrze, kupić takiego kolosa to jedno. Ale jak dostarczyć go na miejsce?

– Zatrudniłem firmę, która sprowadziła z Niemiec ogromną przyczepę na 140 kół. Najpierw sam przejechałem całą drogę, zatrzymywałem się pod wiaduktami i mostami, mierzyłem wysokość. Pisałem do gmin i zarządów dróg o pozwolenie na przejazd. Zdobyłem nawet zgodę z Urzędu Miasta Warszawy na wyłączenie ruchu tramwajów. I jeszcze zgodę z policji – opowiadał o kulisach transportu właściciel.  

Służby zresztą pomogły w transporcie. Doszło nawet do tego, że w Warszawie wstrzymano ruch tramwajów. Samolot nie był chwilową atrakcją, restauracja stała się ponoć sławna na całą Polskę, w czym pomogły opisy w przewodnikach turystycznych i kulinarnych. W końcu jednak właściciel uznał, że obiekt jest za stary i zdecydował się sprzedać samolot. W 2020 kupił go klient z Podkarpacia.

Na prywatnej działce znajdzie się też kupiony niedawno MIG-17PF z Ostrowca Świętokrzyskiego. Miasto zdecydowało się go sprzedać. Jak pisał portal dlapilota.pl, na pierwszy przetarg wpłynęło osiem ofert, w tym dwie z zagranicy. Przetarg został jednak unieważniony. Na kolejny odpowiedziały trzy podmioty, w tym prywatny kolekcjoner z Ostrowca Świętokrzyskiego. Zapewnił, że "MiG zostanie przeniesiony na prywatną działkę, odnowiony i wyeksponowany, by można było go oglądać". Raczej nie będzie więc służył jako nietypowa altanka. Co ciekawe, tak właśnie kończyły bardzo często stare wagony tramwajowe. Co jakiś czas miasto pozbywa się dawnych składów, które są wykupowane przez działkowiczów.

Dom ze starych części

REKLAMA

Nic dziwnego, że mało kto decyduje się na remont starego, wysłużonego samolotu. Musi to kosztować mnóstwo pieniędzy. Nie oznacza to jednak, że nietypowy recykling nie wchodzi w grę. Twórcy, jak sami go nazywają, "domu z niczego", wybudowali go za 6,5 tys. zł. "Odkładaliśmy drewniane palety, deski, belki, płyty ze starych mebli, plastikowe rurki oraz wszystko, co można by jeszcze wykorzystać" – pisali w e-booku. Materiały dorzuciła rodzina, bliscy, części kupowane były też na portalach aukcyjnych.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA