Wchodzisz do pracy i oddajesz swój mózg pracodawcy. Dystopia staje się rzeczywistością
Przychodzisz do pracy, zakładasz specjalny kask, który będzie pomagał ci podejmować decyzje i wydajniej pracować. Osiem godzin później wychodzisz z pracy jako dobry pracownik, a twój szef przegląda zapis pracy twojego mózgu, zastanawiając się jak wycisnąć z ciebie jeszcze troszkę więcej wydajności. Taka ponura przyszłość może być coraz bliżej.
Póki co, taki scenariusz wciąż dla wielu wydaje się jakąś ponurą wizją z dystopijnej produkcji science-fiction z Hollywood. Problem jednak w tym, że taka technologia określana mianem „bossware” (połączenie ang. słów boss-szef i software - oprogramowanie) powstaje już w rzeczywistym świecie. Właściciele firm zapewne już zacierają ręce, pracownicy już niekoniecznie.
Jak kontrolować pracowników?
Sama idea stojąca za wspomaganiem pracowników za pomocą algorytmów sztucznej inteligencji jest oczywiście wspaniała. Pytanie jednak, czy analizowanie pracy mózgu pracownika w celu wspomożenia jego pracy to nie jest już o jeden (albo więcej) krok za dużo. Jakby nie patrzeć, urządzenia monitorujące tego typu wykorzystujące mechanizmy uczenia maszynowego mają dostęp do zapisu pracy mózgu pracownika w ciągu całej pracy, a więc siłą rzeczy nie tylko do danych dotyczących aktywności związanej z samą pracą. Można nawet powiedzieć, że wyposażony w kask tego typu pracownik staje się faktycznie swoistym komponentem białkowym większego, biomechanicznego organizmu wykonującego pracę na rzecz pracodawcy.
Producenci świadomi tego typu obaw przekonują, że ich urządzenia nie tylko zwiększają wydajność pracowników, ale przede wszystkim służą do zapewniania pracownikom komfortu pracy. Mówiąc inaczej: tak, śledzimy pracę twojego mózgu, ale tylko dla twojego własnego dobra pracowniku.
Nie zmienia to jednak faktu, że produkty firm takich jak Emotiv czy InnerEye zwiększają znacząco poziom kontroli pracodawców nad pracownikiem. Zapewne tym pierwszym się on bardzo podoba, tym drugim niekoniecznie.
Czy idziemy w dobrym kierunku?
Zanim tego typu technologia zostanie szerzej wprowadzona do miejsc pracy, warto zbadać dokładniej jeszcze jedną kwestię. Skoro urządzenia będą zbierały w trakcie pracy więcej danych o pracowniku niż potrzeba do wykonania przez niego konkretnego zadania, to kiedy pojawi się pokusa, aby zebrane dane zmonetyzować. Producenci przekonują, że pracownik jest właścicielem swoich danych i to on decyduje o ich udostępnieniu pracodawcy. Jednak na pewnym etapie upowszechniania technologii może się okazać, że zgoda na przekazywanie danych jest jednym z warunków zatrudnienia na tym czy innym stanowisku. Decyzja zatem teoretycznie pozostanie w gestii potencjalnego pracownika, ale alternatywą dla zgody może stać się… brak zatrudnienia.
Można zatem powiedzieć, że ludzkość idzie naprzód w rozwoju technologii. Problem w tym, że idziemy po cienkim lodzie. Póki co idzie dobrze, ale w każdej chwili możemy wpaść w poważne tarapaty.