Leciała przez kosmos i nagle ją coś zjadło. Nieoczekiwany rozbłysk zaskoczył naukowców
W niewielkiej galaktyce karłowatej oddalonej od nas o okrągły milion lat świetlnych naukowcy dostrzegli rozbłysk, który na pierwszy rzut oka wyglądał jak potężna eksplozja. Eksplozji jednak nie było. Było to coś dużo bardziej ekscytującego.
Galaktyki takie jak Droga Mleczna składają się z miliardów, a czasami nawet z setek miliardów gwiazd. Galaktyki karłowate są zwykle mniejsze i liczbę ich gwiazd liczy się raczej w milionach, a nie miliardach.
Kiedy spojrzy się na nasze bezpośrednie otoczenie międzygwiezdne, zobaczymy przede wszystkim pustkę przestrzeni międzygwiezdnej. Nic się tu nie dzieje. Niby Słońce (a tym samym cały jego układ planetarny) krąży wokół centrum Drogi Mlecznej, niby gwiazdy się do nas zbliżają i od nas oddalają, ale wszystko to dzieje się w takiej skali czasowej, że sami tych wszystkich zmian nie jesteśmy w stanie zaobserwować w trakcie naszego życia.
Nie zawsze jednak tak jest. Nigdy nie można być pewnym kosmicznego „jutra”. Doskonałym przykładem na to jest jedna z gwiazd galaktyki karłowatej obserwowanej przez astronomów. Gwiazda powstała i też przez miliardy czy miliony lat przemierzała przestrzeń kosmiczną. Śmiało można było założyć, że tak jak miliardy innych gwiazd, będzie stopniowo zużywała swoje paliwo jądrowe przez kolejne miliardy lat.
Nie każdej jednak gwieździe pisany jest taki żywot, a już na pewno nie takiej gwieździe, która na swojej drodze napotka niewidoczny, cichy, całkowicie ciemny obiekt kompaktowy. Tak było w tym przypadku.
Rzeczona gwiazda, przemierzając galaktykę, przypadkiem przeleciała za blisko czarnej dziury o masie pośredniej. Oddziaływania grawitacyjne ze strony czarnej dziury były tak silne, że gwiazda została rozszarpana, a następnie pochłonięta przez czarną dziurę. Gdy szczątki gwiazdy opadały na czarną dziurę, ta wyemitowała ze swoich biegunów silny dżet, w którym znalazł się nadmiar materii z rozszarpanej gwiazdy.
Co ciekawe, astronomowie obserwujący z Ziemi zdarzenie skatalogowane jako AT 2020neh w ramach przeglądu nieba Young Supernova Experiment nie wiedzieli, że akurat w tym miejscu znajduje się czarna dziura. Odkryto ją dopiero po tym rozbłysku promieniowania, który przyćmił wszystkie gwiazdy w owej galaktyce razem wzięte.
Dla naukowców było to bardzo duże zaskoczenie. Jakby nie patrzeć wciąż znamy zaledwie kilka czarnych dziur o masie pośredniej, czyli większych od czarnych dziur powstałych w eksplozji supernowej, a mniejszych od supermasywnych czarnych dziur. Co więcej, jak dotąd obserwowano rozrywanie gwiazd jedynie przez supermasywne czarne dziury. Teraz wiadomo, że także mniejsze ich krewne są w stanie tak samo niszczyć przypadkowe gwiazdy.
Jedno tylko nie daje spokoju. Skoro czarna dziura była całkowicie niewidoczna, uśpiona, nie pożerała niczego i ujawniła się dopiero, gdy zaczęła rozszarpywać przelatującą gwiazdę, to czy my też możemy się znajdować na kursie kolizyjnym z takim obiektem i o tym nie wiedzieć? Cóż, jeżeli faktycznie zbliżymy się do takiego obiektu, to będziemy pierwszymi, którzy się o tym dowiedzą. Miejmy nadzieję, że wtedy też nasz koniec będzie obserwował ktoś z odległych rejonów wszechświata.