REKLAMA

Nie ma nic za darmo. Kolejna firma drastycznie podnosi ceny

Na Apple’u się nie skończy. Kolejna firma zapowiada drastyczne podwyżki cen, choć w tym konkretnym przypadku użytkownicy Nothing raczej nie będą wyrozumiali. Carl Pei chyba zapomniał, że nie jest Steve’em Jobsem ani Timem Cookiem.

Nie ma nic za darmo. Kolejna firma drastycznie podnosi ceny
REKLAMA

Rosnące podwyżki cen elektroniki to nowa rzeczywistość, z którą możemy się tylko pogodzić. Wpływ na to ma szereg czynników, począwszy od inflacji, wojny w Ukrainie i – w przypadku Polski – coraz bardziej śmieciowej waluty, aż po problemy, z którymi branża boryka się od ponad dwóch lat: paraliżu łańcucha dostaw, coraz większych trudności z wydobyciem surowców,  a także bezwzględnej polityki COVID Zero w Chinach, która regularnie paraliżuje pracę kluczowych fabryk.

REKLAMA

Apple jako pierwszy zdecydował się na drastyczne podwyżki cen – dla przykładu nowe iPady kosztują o 30 proc. więcej niż poprzednie modele, nie tylko w Polsce. A jak wiadomo, gdy Apple przeciera szlak, reszta branży mniej lub bardziej bezmyślnie podąża śladem Giganta z Cupertino.

Nothing podnosi ceny. Klienci są wściekli.

Firma Nothing narobiła dużo szumu, zanim było o czym gadać. Carl Pei – były założyciel OnePlusa – pozyskał środki od prominentnych inwestorów i uruchomił maszynę hajpu, by potem dostarczyć na rynek najpierw słuchawki Nothing Ear (1), a następnie telefon Nothing Phone (1). Czy to dobre sprzęty? Obiektywnie przeciętne, ale w dotychczasowej cenie można je uznać za względnie dobre. Czy jednak tak dobre, by płacić za nie o połowę więcej? Definitywnie nie, a właśnie taką podwyżkę zapowiedział Carl Pei.

Od 26 października kosztujące dotąd 99 dol. słuchawki Nothing Ear (1) będą kosztowały 149 dol., czyli podrożeją o 50 proc. Jeśli podwyżka będzie miała przełożenie także na ceny w złotówkach, to możemy się spodziewać ceny w okolicy 700 zł. A to już kwota, za którą można kupić szereg rewelacyjnych słuchawek konkurencji. Słuchawki Nothing nie mają w tym starciu żadnych szans.

Carl Pei usprawiedliwia podwyżki rosnącymi kosztami… ale ma chyba na myśli koszty operacyjne swojej firmy. W nitce tweetów założyciel Nothing tłumaczy, że gdy słuchawki powstawały, pracowały nad nimi 3 osoby, a rok później firma ma już 185 inżynierów. Czyli innymi słowy próbuje powiedzieć, że firma stała się za duża, by oferować tak tanie produkty.

Carl Pei zapomniał, że nie jest Timem Cookiem.

REKLAMA

Sądząc po reakcjach na jego wpis, użytkownicy nie są zbyt wyrozumiali. O ile Apple ma na całym świecie zagorzałe grono apologetów, którzy wybronią każdą, nawet najbardziej antykonsumencką decyzję marki, tak Nothing jeszcze nie zbudował sobie takiego grona popleczników. Słuchawki Nothing Ear (1) jak dotąd sprzedały się w liczbie 600 tys. egzemplarzy, co wydaje się imponujące, ale w skali rynku, gdzie TWS-y sprzedają się w milionach, ta liczba naprawdę nie powinna na nikim robić wrażenia. Komentujący całkiem celnie zarzucają Carlowi Pei, że słuchawki Nothing Ear w żadnym wypadku nie są warte 150 dol., ze względu na przeciętną jakość dźwięku i przeciętną jakość wykonania. A jeśli Nothing zdecyduje się także podnieść cenę swojego smartfona, to cóż… może się okazać, że firma równie szybko upadnie, jak szybko powstała.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA