PaRODOks złodzieja. Czy ofiara może opublikować wizerunek przestępcy?
Na monitoringu sklepu widać osobę kradnącą towar. Właściciel lokalu wrzuca nagranie w mediach społecznościowych z prośbą o pomoc w ujęciu sprawcy. Albo drukuje zdjęcie i przywiesza je na drzwiach z napisem "Uwaga, złodziej!". Wyjaśniamy, czy to legalne.
Dołącz do Amazon Prime z tego linku, skorzystaj z promocji (30 dni za darmo) i kupuj taniej podczas pierwszego Amazon Prime Day w Polsce. Listy najlepszych ofert znajdziesz tutaj.
Od czasu do czasu na lokalnych grupach facebookowych można natrafić na takie posty, czasem zdarzają się kartki w witrynach sklepów. W sieci zwykle wtedy pojawiają się dyskusje, czy autor postu zrobił słusznie. Tutaj sprawa jest dosyć prosta, a odpowiedź leży w RODO, czyli rozporządzeniu o ochronie danych osobowych.
Idąc po kolei, na początek należy przyjąć, że właściciel sklepu spełnił obowiązek informacyjny RODO, czyli wyraźnie i klarownie wyjaśnić o działaniu monitoringu, jego celach i zakresie. Taka informacja to jednak "tylko" zgoda na monitoring. Nie oznacza ona jednak zgody na przetwarzanie danych.
Bo do takiego przetwarzania dochodzi w momencie, gdy właściciel sklepu publikuje wizerunek potencjalnego złodzieja. Na to bowiem musi zgodzić się sam zainteresowany, czyli w tym przypadku osoba podejrzewana przez właściciela o kradzież. A zgoda musi być - jak mówią przepisy RODO - "dobrowolna, konkretna, świadoma i jednoznaczna". Informacja o monitoringu w sklepie nie spełnia tego musu. "Trudno bowiem mówić o zgodzie dobrowolnej i jednoznacznej, skoro nie pozostawia się monitorowanemu wyboru" - czytamy w analizie kancelarii prawnej Wróblewska-Stawowy.
Zgody na publikację wizerunku - nawet jeśli mamy do czynienia ze złodziejem - nie ma. Publikowanie postu w social mediach czy wywieszanie kartki na drzwiach lokalu jest nielegalne. Bo nie wyraził on na to zgody. Wizerunek jest przede wszystkim zresztą chroniony art. 23 kodeksu cywilnego.
A może czarny pasek na oczy?
Do tych dywagacji skłonił mnie artykuł amerykańskiego Newsweeka, który opisuje sytuację z Kalifornii. W tamtejszym mieście Coalinga znajduje się sklep lokalnej fundacji, która sprzedaje używane rzeczy przyniesione wcześniej przez darczyńców. Problem w tym, że stoiska z rzeczami znajdują się także przed sklepem, a ludzie dość często "zapominają", by za nie zapłacić, gdy już przechodzą obok i niby przypadkiem coś podbierają.
Jeden z pracowników, Jarrod Smith, sklepu wrzucił na TikToka, a potem na Facebooka nagrania z tych zdarzeń. I się zaczęło: wyzwiska na FB, groźby pozwu albo pobicia. Dość osobliwe reakcje, ale mniejsza o to. Kluczowa jest jedna z wiadomości, jaką Smith otrzymał. Kobieta groziła mu pozwem za publikowanie wizerunku.
W Kalifornii można publikować nagrania z miejsc publicznych z wizerunkiem, ale nie można tego robić, jeśli na nagraniu słychać czyjeś poufne rozmowy. Tu Smith się uspokoił, bo akcje rzezimieszków wrzucił do sieci z podkładem muzycznym zamiast dźwięków ulicy.
Kalifornia to jednak nie Unia Europejska i RODO tam nie funkcjonuje. Dlatego postanowiłem sprawdzić, czy i w naszym prawie są jakieś "sztuczki", np. podkładanie muzyki zamiast głosu z nagrań.
W Polsce prawo nie pozwala na publikację wizerunku. A czym on konkretnie jest? To podobizna pozwalająca rozpoznać utrwaloną osobę. Pytam dr. Pawła Litwińskiego, partnera w kancelarii Barta Litwiński, czy wystarczy zatem czarny pasek na oczach? - Teoretycznie wystarczy, o ile ten pasek rzeczywiście powoduje, że nie można rozpoznać, kto jest na zdjęciu. Skoro bowiem nie można rozpoznać, to nie został utrwalony wizerunek, czyli nie ma tu kwestii RODO - mówi mecenas.
PaRODOks złodzieja
Inna sprawa, że sytuacja, w której pasek jest tak duży, że nie da się rozpoznać osoby, doprowadzi do tego, że złodzieja nie da się zidentyfikować. - Ale przynajmniej to pokazuje, że w sklepie jest monitoring i że działa. Można do takiej kartki bez wizerunku dać podpis "tych klientów nie obsługujemy" i też będzie to miało jakąś funkcję wychowawczą - mówi Litwiński.
I dodaje, że w takich sytuacjach nie dziwi się zachowaniom właścicieli sklepów. - Jak najbardziej moralnie słuszne jest zachowanie właściciela sklepu w takiej sytuacji, natomiast dopóki sąd karny nie zarządzi wyroku, dopóty publikacja wizerunku czy danych osobowych jest nielegalna. To się kłóci z powszechnym poczuciem sprawiedliwości, ale przepisy mamy, jakie mamy - mówi dr Paweł Litwiński.
Czyli teoretycznie temat zamknięty, tylko że tu pojawia się pewien paradoks, który na potrzeby tego artykułu nazwałem paRODOksem złodzieja. Kiedy okradziony publikuje wizerunek przestępcy, łamie prawo tego ostatniego do ochrony wizerunku. Gdyby jednak przestępca chciał swych praw dochodzić w sądzie cywilnym, najpierw musiałby się ujawnić, co byłoby równoznaczne z przyznaniem się do kradzieży.
Zdarza się, że właściciele sklepów korzystają właśnie z tej możliwości, bo ryzyko, że zostaną pozwani, jest niewielkie. Wciąż jednak jest to łamanie prawa.
Zdjęcie główne: Shutterstock
Artykuł zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.