Złom, szrot, nie łap się za te sprzęty. Cena to nie wszystko
Załamanie na rynku kryptowalut sprawiło, że dla części firm dalsze ich wydobywanie przestało być opłacalne. Wyprzedają więc pożądane przez graczy karty graficzne w śmiesznych cenach. Gracze nie powinni jednak zapominać, że to bardzo wysłużone komponenty. I że owe ceny w rzeczywistości mogą się okazać znacznie mniej atrakcyjne.
Na rynku układów graficznych doszło do przedziwnej sytuacji. Popyt nie tylko znacząco przewyższa podaż, ale na dodatek ten niespodziewany sukces niezupełnie jest na rękę producentom. Jak wiadomo bowiem, procesory graficzne projektowane z myślą w dużej mierze o grach wideo fantastycznie nadają się także do przeliczeń związanych z wydobywaniem kryptowalut. A na tym rynku ostatnio wiele się dzieje...
Czytaj też:
Karty graficzne zaczęły być masowo skupowane przez firmy zajmujące się kryptogórnictwem, co w praktyce oznaczało, że nowoczesne karty GeForce i Radeon były w zasadzie nie do kupienia na normalnym rynku. A raczej były dostępne, ale w cenach urągających zdrowemu rozsądkowi. Szansą na naprawę sytuacji jest niedawny krach na rynku kryptowalut i pikująca wartość Bitcoina. To dla wielu wspomnianych firm oznacza konieczność zamknięcia działalności, bo ta przestała być opłacalna. I pozbycia się sprzętu, który teraz trafia na rozmaite portale ogłoszeniowe i aukcyjne. Należy do takich podzespołów podchodzić ze szczególną ostrożnością.
Karty graficzne po koparkach kryptowalut - czy warto?
Tego rodzaju podzespoły z odzysku prawdopodobnie w wielu przypadkach okażą się okazją i tanim sposobem na pozyskanie nowoczesnego i względnie niedrogiego GPU. Należy jednak mieć na uwadze, że to wysłużony sprzęt. Czasem wręcz serwisowany na miejscu po długiej pracy, przy wykorzystaniu prostych narzędzi i nieoryginalnych części. O czym przekonują się niektórzy łowcy okazji.
Media (tu Wccftech) szczególnie chętnie podchwyciły historię jednego internauty, który kupił przez Internet pokoparkową kartę MSI Suprim X RTX 3080 10GB - i słusznie, bo to bardzo dobry przykład pułapki, w jaką można wpaść. Według specyfikacji producenta karta ta ma 10 GB pamięci na pokładzie na 320-bitowej szynie. Tymczasem otrzymana przez internautę karta zgłaszała 8 GB pamięci na 256-bitowej szynie. Przepływność różniła się od oryginalnych 760,3 GB/s aż do poziomu 610 GB/s. Jak to możliwe?
Okazało się, że w toku długiej pracy koparki karta graficzna uległa uszkodzeniu. Konkretniej, zepsuł się jeden chip pamięci. Jakiś pomysłowy inżynier, zamiast utylizować kartę, uratował z niej, co się dało, obchodząc uszkodzony układ. Dla koparki spadek wydajności pamięci nie ma znaczenia, wystarczy karta z 4 GB VRAM. Dla gracza chcącego bawić się w gry z teksturami w wysokiej rozdzielczości to jednak bardzo ważny parametr.
Wniosek z tego jest oczywisty: należy stosować metodę bardzo ograniczonego zaufania. Najlepiej od razu podchodzić do zakupu jak do ryzyka, w którym to wylosowanie w pełni sprawnej karty będzie niespodzianką.