REKLAMA

Zapamiętaj tę markę, bo telewizory Hisense bez kompleksów wkraczają na polski rynek. ULED U8GQ - recenzja

Jest przyzwoicie wyposażony, dobrze wygląda, obiecuje świetną jakość obrazu i dźwięku, a przy tym nie jest drogi. Czy jest jakiś haczyk? Niestety, nawet kilka. Choć Hisense ULED U8GQ to i tak bardzo ciekawy produkt.

06.05.2022 04.50
hisense uled u8gq recenzja
REKLAMA

To właściwie pierwszy poważny test telewizora Hisense na Spider’s Web. Producent ten od względnie niedawna interesuje się polskim rynkiem, wcześniej raczej go omijając z daleka. Zapewnia jednak, że teraz Polska jest dla niego priorytetem. Hisense chce walczyć ceną i jakością, inwestuje też duże środki w polonizację platformy Vidaa smart TV. Z jakim skutkiem?

REKLAMA

Czytaj też:

Moja pierwsza styczność na dłużej z telewizorem Hisense’a to model ULED U8GQ. Skąd nazwa ULED? Nie, Hisense nie wymyślił nowej technologii wyświetlania obrazu. ULED - Ultra LED - to dla Hisense’a to samo, co dla reszty producentów QLED. Czyli matryca LCD z kwantową kropką, czyli z powłoką z nanokryształów, za sprawą której telewizor jest w stanie wyświetlić więcej kolorów na ekranie.

U8GQ intryguje też ceną. Wypożyczony mi 65-calowy model można kupić za 3800 zł (niedawno 4680 zł). 55-calowa wersja to wydatek 3700 zł. Mając na uwadze, że to telewizor z podświetleniem Direct LED z lokalnymi strefami wygaszania, kwantową kropką, Dolby Vision i Dolby Atmos brzmi to bardzo, bardzo obiecująco. A jak jest w praktyce?

Egzotyko, ahoj. Vidaa to najwygodniejszy system smart TV, jakiego używałem. Nie polecam.

 class="wp-image-2165136"
Hisense ULED U8GQ z systemem Vidaa

Hisense, tak jak LG i Samsung, stawia na własną platformę operacyjną, zamiast na Android TV. Efektem tego jest system Vidaa, który do tej pory nie był obecny w Polsce. Muszę przyznać, że jestem zauroczony. Tak szybkiego i responsywnego systemu nie ma żaden producent. Od kliknięcia w przycisk na pilocie do reakcji na ekranie mijają ułamki sekund. Zarówno, jeśli mówimy o surfowaniu po menu, jak i też uruchamianiu czy obsłudze aplikacji. Jest bardzo szybki, a przy tym logiczny i wygodny.

 class="wp-image-2165145"
Hisense ULED U8GQ wyposażono w bardzo wygodnego pilota. Materiały wysokiej jakości, idealny klik przycisków

Filozofią działania mocno przypomina Android TV. Vidaa ma swój pełnoekranowy widok główny, na którym są najważniejsze funkcje i przypięte aplikacje, które dodatkowo mogą eksponować oferowane przez nie treści. Z kolei systemy menu podręcznych są raczej wyświetlane po bokach, by nie zasłaniać odtwarzanej treści. Vidaa jest łatwa w konfiguracji, a nawet całkiem sprawnie rozumie polecenia głosowe. Można też ją sparować z Alexą i z Asystentem Google (ten drugi jeszcze nie w Polsce).

 class="wp-image-2165118"
Hisense ULED U8GQ - na Vidaa nadal brakuje wielu aplikacji

Niestety mój zachwyt nie ma znaczenia. Na Vidaa nadal brakuje polskich aplikacji VOD, co dla wielu będzie rzeczą nie do przyjęcia. Player od TVN? HBO Max? Nic z tego. Choć te aplikacje, które są już dostępne, jak Netflix czy nawet aplikacje Polsatu, są bardzo dobrej jakości. Z uwagi na to, U8GQ na dzień dobry mogę polecić tylko osobom, które nie potrzebują aplikacji, tym które używają tylko kilku najpopularniejszych lub tym, które planują podłączyć telewizor do Apple TV, Fire TV, Xiaomi TV lub podobnej przystawki. Chromecast jest już wbudowany.

Hisense zaspał w kwestii konsol do gier. ULED U8GQ tylko z HDMI 2.0. Ale czy to problem?

Telewizor zawiera cztery złącza HDMI 2.0b. To oznacza, że nie obsługuje on sygnału Ultra HD przy 120 Hz, który zapewniają konsole do gier bieżącej generacji. Albo 4K w 60 Hz, albo 1440p w 120 Hz. To oznacza, że bawiąc się z tym telewizorem gracze nie wykorzystają pełni możliwości sprzętowych swoich maszynek do grania. Na szczęście dla tych, którzy nie przejmują się brakiem obsługi 120 kl./s, reszta wieści jest dobra.

 class="wp-image-2165157"
Hisense ULED U8GQ - złącza

Wszystkie złącza obsługują VRR, co częściowo eliminuje problemy z płynnością gier. Wszystkie też obsługują eARC, a więc bardzo łatwo podłączyć można nowoczesny zestaw zewnętrznego audio. Wszystkie obsługują automatyczny tryb gry, wszystkie też zapewniają obsługę Dolby Vision w grach, jeżeli konsola to obsługuje. Input lag jest również bardzo niski: w Trybie Gry w 4K/60 Hz wynosił on około 20 ms.

Za sprawą Hisense przestałem nie cierpieć matryc IPS/ADS. Jakość obrazu znacznie powyżej oczekiwań.

Nie przepadam za specyfiką obrazu matryc typu IPS i ADS. Oferują bardzo wysokie kąty widzenia, co okupione jest zazwyczaj pogorszonym kontrastem, czyli coś, na co subiektywnie zwracam szczególnie uwagę. Hisense wykorzystuje panel ADS 4K z Direct LED i około 90 strefami wygaszania. Nie jestem pewien jak producent to osiągnął, ale obraz - mając na uwadze półkę cenową tego telewizora - zachwyca.

 class="wp-image-2165133"
Podręczne menu w Hisense ULED U8GQ przypominają rozwiązania z telewizorów z Android TV

Obraz jest bardzo jasny, a kolory odpowiednio nasycone. Nawet tryb Żywy wygląda atrakcyjnie dla oka, choć normalnie czym prędzej uciekam do filmowych trybów wierniejszych zamierzeniom twórców. Niestety, nie jest idealnie i po początkowym bardzo dobrym wrażeniu, gdy przyszedł czas na dokładniejszą analizę, pojawiły się pewne problemy. U8GQ nawet po wstępnej kalibracji lubi nieco podkręcić nasycenie kolorów, podbijając też nieco jasność, by odwrócić uwagę od problemów z kontrastem. W efekcie czasem trawa jest zbyt zielona, a skóra zbyt pomarańczowa - niezależnie od wybranego trybu. Można to zredukować zaawansowaną kalibracją, tego jednak większość użytkowników robić nie będzie. Co ciekawe, problem ten nie występuje w treściach masterowanych pod Dolby Vision.

 class="wp-image-2165175"
Hisense ULED U8GQ

Hisense za to pozbył się jakimś sposobem niemiłego efektu świecącej czerni, trapiącego telewizory z matrycami IPS i ADS. Czerń jest faktycznie czarna w dogodnych warunkach. Dobrze też wypada w standardowych scenach - stref wygaszania w U8GQ nie ma zbyt wiele, ale algorytm zarządzający ich pracą działa świetnie. Niestety, to nie wystarczy, by uniknąć efektu poświaty wokół jasnych elementów na ekranie, tzw. bloomingu.

 class="wp-image-2165163"
Hisense ULED U8GQ

Zaskakująco dobrze działa za to algorytm rekonstrukcji obrazu, odpowiadający za dorysowywanie brakujących pikseli ze skompresowanych źródeł czy tych w niższej rozdzielczości. Co prawda wygląda na to, że jego działanie kończy się na rozdzielczości 1080p, wykonuje jednak pracę bardzo dobrze i bez artefaktów - na poziomie Sony i Samsunga, co jest komplementem.

Reprodukcja kolorów jest świetna, w tym jeśli chodzi o czernie, imponuje też jasność w kontekście matrycy ADS. Niestety, jej negatywne cechy, głównie związane z kontrastem, psują ogólne wrażenie. W tej cenie U8GQ oferuje i tak jeden z najlepiej działających ekranów na rynku, FALD i QLED o to zadbały. Będzie jednak czego zazdrościć posiadaczom droższych telewizorów, z matrycami VA lub OLED.

Subwoofer z tyłu obudowy wiele nie pomógł. Trzeba rozważyć kupno zewnętrznego audio.

 class="wp-image-2165088"
Hisense ULED U8GQ - subwoofer z tyłu obudowy

Widząc duży głośnik niskotonowy z tyłu obudowy telewizora spodziewałem się, że telewizor zaskoczy mnie przyzwoitym dźwiękiem. Niestety, do tego nie doszło. Hisense U8GQ jest ma tak samo daremny układ dźwiękowy, jak przytłaczająca większość telewizorów na rynku, w tym tych droższych. Niestety dla tego modelu, jest przeciętnej jakości nawet w kontekście lichej konkurencji. Brakuje wyrazu i przestrzeni, szczegóły giną, nawet nie jest głośno. Jest bardzo przeciętnie. Na szczęście nie brakuje obsługi eARC, można więc podłączyć pod telewizor zestaw dowolnej klasy, w tym bardzo wysokiej. Nie brakuje wbudowanego dekodera dźwięku Dolby Atmos.

Skromne dobrego początki. Hisense ULED U8GQ to dobry tani telewizor dla rodziny wspólnie oglądającej w filmy i bawiącej się na konsoli.

 class="wp-image-2165166"
Hisense ULED U8GQ
REKLAMA

U8GQ ma kiepski system audio, świetny system z małą liczbą aplikacji, bardzo dobrym trybem gry (ale bez obsługi 4K@120 Hz), zapewnia jasny i ze świetnymi kolorami obraz o takim sobie kontraście. I kosztuje 3800 zł (w momencie oddawania tego tekstu do publikacji) za wersję 65-calową. Na moje wszystko się zgadza.

Kwota 3800 zł za 65 cali telewizora musi oznaczać kompromisy. A gdy je uwzględnimy, co zostanie? Telewizor o świetnych kątach widzenia, więc spełni swoją rolę w pokoju dziennym, gdzie widzowie siadają z różnych jego stron. Jest łatwy i przyjemny w obsłudze, zapewni ładną grafikę w grach i angażujący, w miarę atrakcyjny dla oka obraz w filmach. Do tych celów nada się świetnie. Do reszty, z uwagi na swoje wady, niestety nieco mniej.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA