Kupić PC teraz, czy czekać? Nvidia obiecuje koniec problemów z dostępnością GPU jeszcze w tym roku
Marzy ci się budowa własnego peceta, ale przerażają cię abstrakcyjnie wysokie ceny i brak dostępności kart graficznych Nvidii? Rozwiązania są dwa – postawić na AMD lub… poczekać kilka miesięcy. Dyrektor finansowy Nvidii zarzeka się, że dostępność kart GeForce wróci do normy w drugiej połowie 2022 r.
Od początku pandemii dostępność i ceny kart graficznych przyprawiają pececiarzy o siwe włosy. Na przecięciu problemów łańcucha dostaw, globalnego braku mikroczipów i kryptowalutowych górników, skupujących wszelkie dostępne zapasy, ceny układów graficznych do komputerów stacjonarnych poszybowały w kierunku absurdu. Jeśli już trafi się GPU, które można kupić od ręki, to jego cena dalece wykracza poza cenę rekomendowaną przez producenta. W efekcie od dobrych kilkunastu miesięcy składanie na własne potrzeby stacjonarnego komputera jest trudne i nieopłacalne, bo w cenie samej karty graficznej można kupić np. solidny laptop i jeszcze zostanie nam dość pieniędzy na Xboxa Series S.
Nvidia robi, co może, by temu zaradzić, m.in. wypuszczając na rynek odświeżone wersje starych układów, które jest łatwiej wyprodukować i można sprzedać po niższej cenie. Na realną poprawę musimy jednak poczekać jeszcze co najmniej kilka miesięcy.
Dostępność kart graficznych Nvidia – sytuacja ma się poprawić do końca 2022 r.
Według pełniącej funkcję dyrektora finansowego Collete Kress, Nvidia już w drugiej połowie tego roku powinna być w stanie zaspokoić zapotrzebowanie na dostawy kart graficznych. Dotyczy to zarówno układów do komputerów stacjonarnych, jak i systemów montowanych w laptopach czy stacjach roboczych. A jeśli faktycznie uda się rozwiązać problemy z dostępnością, to możemy też liczyć na obniżenie się cen GPU, które obecnie są sztucznie napompowane właśnie przez wysoki popyt i niską podaż.
Aczkolwiek… trzeba na te zapewnienia spojrzeć też z pewną dozą sceptycyzmu, z bardzo prostego względu. Aktualnie Nvidia sprzedaje karty graficzne serii RTX 3XXX i to ich zapewne dotyczą zapewnienia CFO firmy. Można się spodziewać, że mająca nastąpić w tym roku premiera układów serii RTX 4XXX wygeneruje duży popyt, gdyż mają one zaoferować spory przyrost wydajności. Więc pozostaje pytanie, czy wówczas Nvidia faktycznie będzie w stanie sprostać zapotrzebowaniu, czy powtórzy się scenariusz z okresu początkowej sprzedaży obecnej generacji kart graficznych.
Na swój sposób pocieszające jest jednak, iż Collete Kress podtrzymuje zdanie, które wygłosiła pod koniec roku. Oznacza to przynajmniej tyle, że Nvidia wciąż jest na dobrej drodze ku temu, by wywiązać się z obietnicy uregulowania problemów z dostępnością GPU.
Czy warto kupić PC już teraz, czy lepiej poczekać?
Kupno czy też samodzielna budowa komputera stacjonarnego to dziś zjawisko relatywnie niszowe, ale nadal dla wielu osób jest to rozwiązanie bardziej optymalne niż kupno laptopa. Dotyczy to przede wszystkim graczy, streamerów i profesjonalistów, którzy potrzebują wyższej mocy obliczeniowej, większej możliwości rozbudowy, a czasami również kultury pracy, jaką oferują maszyny stacjonarne.
Niestety w obecnym krajobrazie dostępności GPU od Nvidii wiele osób odkłada na bok perspektywy budowy własnego peceta, uważając to za nieopłacalne rozwiązanie, ale… to tylko połowicznie prawda. Istnieją przecież świetne układy graficzne od AMD, których dostępność nie jest tak ograniczona jak kart graficznych Nvidii, a ich osiągi – zwłaszcza w grach – w cale nie ustępują średniopółkowym RTX-om. Nie można powiedzieć, by były to karty przesadnie tanie, ale zwykle można je kupić od ręki w cenie nieco niższej od porównywalnych RTX-ów.
Jeśli jednak z powodu preferencji osobistych czy np. optymalizacji konkretnego oprogramowania musisz koniecznie mieć kartę graficzną Nvidii, wtedy cierpliwość może być dobrym rozwiązaniem. To absurd, że dziś za RTX-a 3070 trzeba zapłacić ponad 5000 zł (jeśli w ogóle uda się go kupić), a nawet średniopółkowy RTX 3060 to koszt ponad 4000 zł. Dla kontekstu – sugerowana cena RTX-a 3070 w dniu premiery wynosiła… 2359 zł, zaś RTX 3080 Founders Edition można było na premierę kupić ze strony Nvidii w cenie 3279 zł. Dziś taka karta kosztuje blisko dwukrotnie więcej.
Osobiście jednak nie liczyłbym na gwałtowną obniżkę tych kuriozalnych cen, a przynajmniej ostrożnie podchodził do założenia, że za kilka miesięcy będzie znacznie lepiej. Eksperci szacują, że kryzys półprzewodnikowy potrwa co najmniej do połowy przyszłego roku, a dzięki niesłabnącemu boomowi na NFT i kryptowaluty nie możemy też liczyć na to, że ustanie popyt na kupowanie kart do koparek. Dodajmy do tego planowaną na ten rok premierę kart RTX 4000 i… na tanie karty graficzne raczej nie ma co liczyć. Zostaje więc zagryźć zęby, odkładać pieniądze i jeśli potrzebujemy peceta, to kupić go już teraz.