Laptop z dedykowaną kartą to jedyne wyjście do gier, a może zintegrowane GPU wystarcza? Starcie opinii

Lokowanie produktu: Nvidia

Dedykowana karta graficzna w laptopie do gier bezdyskusyjnie jest rozwiązaniem bardziej wydajnym, ale czy jest rozwiązaniem lepszym, uwzględniając stosunek kosztu zakupu laptopa do możliwości współczesnych zintegrowanych GPU? Okazuje się, że zdania w tej kwestii mogą być podzielone. Do tego stopnia, że zamieniają się w długą polemikę na rozmaite argumenty.

31.01.2022 08.31
Dedykowana karta w laptopie vs zintegrowane GPU: debata

Szymon Radzewicz: Na Spider's Web zajmuję się grami. Chociaż nie jestem testerem chorobliwie liczącym piksele i klatki na sekundę, a grafika to dla mnie wyłącznie jedna ze składowych dobrej produkcji, to nie mam wątpliwości: więcej znaczy lepiej.

Wyższa rozdzielczość, płynniejsza rozgrywka, większy poziom detali - wszystko to elementy, na których wysokobudżetowe produkcje AAA wyłącznie zyskują. Okazuje się jednak, że w redakcji znajdują się koledzy po fachu, którzy nie do końca kupują moje podejście. Nawet do tego stopnia, że do gier wystarczy im zintegrowana karta graficzna w laptopie.

Piotr Grabiec: Owszem, tak właśnie jest! Sam zaliczam się do osób, które nie uważają dedykowanego GPU za coś niezbędnego - nie mam go ani w swoim komputerze stacjonarnym do pracy, ani nie miałem go w laptopach na przestrzeni ostatnich lat i… nic mi się nie stało.

Od dawna skupiam się na produkcjach konsolowych i to na nich ogrywam tytuły z kategorii AAA. Po pecety sięgam wtedy, gdy chcę odpalić grę, której na konsoli nie ma i jeszcze mi się nie zdarzyło, by w tym przypadku brak dyskretnej grafiki okazał się dla mnie problemem.

Szymon Radzewicz: Drogi panie, to pan chyba nie gra w wymagające wizualnie gry MMO! W wielkie strategie pokroju Europy Universalis albo Total Wara! W świetne pierwszoosobowe strzelaniny jak Escape from Tarkov czy GTFO! To wszystko tytuły, przy których brak dyskretnej grafiki jest dyskwalifikujący. Naprawdę nie chciałbym walczyć na integrze z Mount & Blade II: Bannerlordem.

Dedykowana karta graficzna a zintegrowane GPU - czy w świecie gier wideo jest miejsce na oba rozwiązania?

Szymon Radzewicz: Laptopy z integrą nadają się do seriali, przeglądania sieci czy pracy biurowej. Jednak w świecie gier więcej znaczy lepiej. Po prostu. Doceniam scenę niezależną i współczesne perełki takie jak Hades, Inscription czy Loop Hero, ale nie bez przyczyny producenci sprzętów do gier zawsze gonili za cyferkami. Za megabitami na sekundę. Za teraflopami. Tylko w ten sposób można pogodzić głód technologicznego rozwoju, głód fotorealistycznej grafiki, z komfortową i odpowiednio płynną rozgrywką.

Dedykowane karty graficzne powstały, bo musiały powstać. Stanowią jeden z fundamentów rozwoju całej branży gier.

Weźmy NVIDIĘ. Współczesne rozwiązania w kartach GeForce takie jak techniki DLSS, Reflex czy ray tracing napędzają technologiczny rozwój gier. Są jak pionierska rakieta lecąca na Marsa, podczas gdy zintegrowanym GPU bliżej do ciężkiej kuli u nogi. Gdyby twórcy gier mieli oglądać się na możliwości integry, raczej byśmy się nie zachwycili teksturami i cieniami w DOOM 3 oraz niszczonymi chatami w Crysis. Nie bez przyczyny właśnie pierwsza na świecie karta określana jako GPU - GeForce 256 - rozpoczęła rewolucję w zakresie transformacji i oświetlenia, przez co na przełomie wieków zbierano szczęki z podłogi, widząc Quake 3 Arena czy Unreal Tournament.

 class="wp-image-2026228"
GeForce 256

Piotr Grabiec: Patrząc z boku, to w zasadzie wszystko się zgadza: sam za małolata nie wyobrażałem sobie komputera bez akceleratora grafiki, bo bez takowego to co najwyżej można było sobie odpalić proste gry na DOS-a, a nie produkcje w pełnym 3D dostępne na Windowsach. Nie wszyscy gracze potrzebują jednak na swoich pecetach tych produkcji AAA, które wyciskają siódme poty z podzespołów, bo wspomniani “gracze” to nie jest homogeniczna grupa. Na rynku jest dużo miejsca na sprzęty bez dedykowanych układów graficznych, a dla wielu osób dyskretna karta graficzna to byłoby zwykłe przepalanie pieniędzy.

Indyki od lat fascynują graczy, którzy mają dość klepanych na jedno kopyto produkcji AAA przepełnionych mikrotransakcjami i dodatkowo płatnymi DLC. Produkcje niezależne mają zaś to do siebie, że w większości przypadków nie wymagają nie wiadomo jakiego sprzętu do działania. Steam, Epic Games Store oraz liczne inne sklepy cyfrowe są pełne gier, które odpalają się na zintegrowanej grafice. To samo tyczy się najpopularniejszych produkcji wieloosobowych: są projektowane tak, by działać na największej możliwej liczbie sprzętów. Wybór jest ogromny i nie ma co wydawać pieniędzy na potężną maszynę, jeśli nie wykorzystamy jej potencjału.

Szymon Radzewicz: tutaj pozwolę sobie wtrącić, że produkcje niezależnie nie muszą z góry oznaczać gier prostych wizualnie, uruchamianych na ziemniaku. Weźmy zeszłoroczne, wciąż warte ogrania Kena: Bridge of Spirits. To indyk pełną gębą, ale z oprawą godną animacji studia Pixar. Wystarczy spojrzeć na rekomendowane wymagania tej produkcji, aby zapłakać nad laptopem ze zintegrowanym GPU. Dedykowana karta – nawet starsza – jest dla komputerowego gracza jak tlen.

 class="wp-image-2026225"
Kena: Bridge of Spirits

Dlaczego laptopy z dedykowaną kartą graficzną są lepszym rozwiązaniem do gier niż zintegrowane GPU?

Szymon Radzewicz: Powodów jest cała masa, dlatego swój punkt widzenia zawężę do kilku fundamentalnych, działających na wyobraźnię elementów:

Wydajność. Nawet najnowsze zintegrowane GPU z 2020 i 2021 roku nie pozwolą grać w takie produkcje jak Wiedźmin 3 w 30 klatkach na sekundę z wysokimi ustawieniami graficznymi. Wybierając integrę, skazujemy się na protezę dobrej zabawy. Na nieustanne kompromisy z suwakami ustawień wizualnych, powroty do ekranu opcji i spadki płynności. Niedawno uruchomiłem Red Dead Redemption 2 na topowym zintegrowanym GPU w tegorocznym laptopie. To było smutne, bolesne doświadczenie. Absolutne minimum 30 klatek osiągnąłem, wyłącznie redukując ustawienia wizualne do najniższego poziomu, ze zjazdem rozdzielczości do 720p.

Tymczasem najnowsze dedykowane karty graficzne stać na prawdziwe cuda. Progres, jaki dokonał się między kartami GeForce GTX a GeForce RTX jest znacznie większy niż między poprzednimi generacjami sprzętu. Gry wideo otrzymały potężnego kopa, dodatkowo wzmocnionego takimi rozwiązaniami jak DLSS. Dla mnie to najważniejsza gamingowa technologia ostatnich lat, dzięki której nawet nieco mniej wydajne laptopy mogą cieszyć się Cyberpunkiem 2077 w 60 klatkach na sekundę.

Oprawa wizualna. Diametralna różnica pomiędzy dedykowanymi kartami graficznymi oraz zintegrowanymi GPU jest wyrażona nie tylko poprzez benchmarki, ale możliwa do zobaczenia własnymi zmysłami. Wystarczy np. spojrzeć na dowolną scenę z gry, z włączonym oraz wyłączonym wsparciem ray tracingu. W przypadku takich tytułów jak enigmatyczny Control różnica jest gigantyczna. Sprowadza się do klimatu całej sceny, nie tylko imponujących detali takich jak odbicia środowiska w źrenicach głównej bohaterki.

Dedykowane karty graficzne stanowią lepszą - bo bardziej naturalną - bramę do świata gier. Dzięki wydajnym GPU odbiorcy mogą zobaczyć gry takimi, jakimi stworzyli je twórcy. Ze wszystkimi zaawansowanymi efektami wizualnymi. Ze wszystkimi zawieszonymi refleksami świetlnymi, zmarszczkami na twarzy protagonisty, odbiciami księżyca w tafli jeziora i budowlami majaczącymi w oddali otwartego świata. Gdyby producent danej gry nie chciał tych detali w swoim dziele, po prostu by ich tam nie umieszczał. Tutaj nie chodzi o płytką pogoń za wizualnymi fajerwerkami, lecz o doświadczenie medium najlepiej, jak to tylko możliwe. Jeśli idziesz na wyczekiwany film do sali IMAX, to rozumiesz, dlaczego wyczekiwaną grę nie chcę uruchamiać na integrze.

 class="wp-image-2014925"
Watch Dogs Legion: ray tracing włączony
 class="wp-image-2014922"
Watch Dogs Legion: ray tracing wyłączony

Komfort użytkownika. Podobno pierwszego laptopa się nie zapomina. Swój pamiętam, ale nie są to przyjemne wspomnienia. Sprzętu potrzebowałem na studia. Padło na model ze zintegrowanym GPU i nie było roku, semestru czy miesiąca, gdy nie żałowałem "zaoszczędzenia" kilkuset złotych. Gdy znajomi z akademika przechodzili Skyrim, mnie zostawał kolejny spacer w Morrowindzie. Oni wspólnie grali po LAN w Dead Island, ja zaglądałem przez ramię. Pamiętam nawet desperackie próby grania przez streaming OnLive, ale było to tylko otwieranie głębokiej rany.

Możliwość grania w 60 klatkach na sekundę z wysokimi/maksymalnymi ustawieniami graficznymi w najnowszych grach wideo to po prostu komfort. Wydajne układy takie jak GeForce RTX 3080 pozwalają zapomnieć o wymaganiach sprzętowych, nawet w laptopie. Jeśli zasobożerne gry takie jak Cyberpunk 2077 generują pewne problemy z płynnością, można je obejść dzięki technice DLSS. Na własnej skórze zaznałem tego, ile frajdy z gamingu zabiera sprzęt niespełniający oczekiwań. Jak bardzo obniża przyjemność obcowania ze świetną produkcją.

Piotr Grabiec: Czasy na szczęście się zmieniają. Od naszego studiowania minęły długie lata - a wspomniane granie w chmurze zmieniło tutaj bardzo sporo. OnLive to tylko preludium dla tego, co mamy teraz: jeśli dla gracza indyki to za mało, to dziś wystarczy już odpalić w przeglądarce takie usługi jak GeForce NOW czy xCloud, by cieszyć się grami pecetowymi oraz konsolowymi w wysokiej rozdzielczości, na najwyższych ustawieniach grafiki, nawet na tanim laptopie. Takie produkcje są odpalane na wydajnym serwerze, a na urządzenie użytkownika streamowany jest jedynie obraz. I to działa!

Oczywiście do tego, by się cieszyć grami w chmurze, niezbędne jest naprawdę niezłe łącze internetowe i problemem mogą być opóźnienia oraz kompresja strumienia wideo. Jednak z roku na rok coraz więcej gospodarstw domowych ma już dostęp do światłowodu. Lada moment z kopyta ruszy też pełnoprawne 5G, które może okazać się tutaj czarnym koniem. Łączność bezprzewodowa o wysokiej przepustowości i niskich opóźnieniach ma potencjał sprawić, że bariera wejścia w świat gier wideo z najwyższej półki będzie tak niska, jak nigdy dotąd.

Nie bez powodu swoją usługę grania w chmurze ma wszakże NVIDIA. Firma, która słynie z produkcji dyskretnych układów graficznych dla graczy, sama widzi potencjał w tym, by strumieniować gry na dowolny sprzęt za pośrednictwem usługi GeForce NOW, która pozwala grać w rozdzielczości 4K z obsługą HDR i nawet 120 klatek na sekundę. Zamiast kupować dyskretną kartę grafiki, wynajmujemy ją na godziny, co biorąc pod uwagę ceny i dostępność nowych kart graficznych jest całkiem niezłą propozycją.

 class="wp-image-1502828"

Szymon Radzewicz: Tak, całkiem niezłą propozycją, o ile opłacisz dodatkowy abonament u opera komórkowego pozwalający w pełni skorzystać z 5G albo jesteś w zasięgu domowej sieci światłowodowej. Do tego musisz kupić kontroler do smartfonu lub telewizora, a to wszystko wciąż nie równa się doświadczeniu natywnie uruchomionej gry bezpośrednio na swoim PC. Strumieniowany obraz, nawet 4K, HDR i ze 120 klatkami na sekundę, nie jest tak dobry, ostry i klarowny jak natywnie wyświetlane gry wideo. Można się bawić w futurologa, ale tutaj i teraz, a także w najbliższej przyszłości, ograniczenia kodeków wideo są jak kula u nogi. Strumieniowana w czasie rzeczywistym gra to nie serial na Netfliksie. Nie ma możliwości bezpiecznego zbuforowania dalszej części wideo.

Dlaczego laptopy z zintegrowanym GPU są lepszym rozwiązaniem do gier niż te z dedykowanymi kartami?

Szymon Radzewicz: Jedynym powodem, dla którego laptopy ze zintegrowanym GPU mogą się wydawać lepszym rozwiązaniem dla graczy, jest cena. Urządzenia wyposażone wyłącznie w integrę są po prostu tańsze od jednostek z dedykowanym GPU. Jeśli jednak sprzęt kupujemy graczowi, taka "oszczędność" będzie wyłącznie pozorna. Laptop nie spełni bowiem wymagań współczesnego gracza, ergo na horyzoncie może majaczyć kolejny zakup, np. konsoli albo abonamentu do usługi streamingowej. Kto przesadnie oszczędza, ten potem płaci dwa razy. Poza tym nie przesadzajmy z tymi kosztami. Niezły laptop z układem RTX kupimy za 4 tysiące złotych, a wystarczy na kilka kolejnych lat.

Nie przemawia do mnie także pojawiająca się czasem argumentacja, jakoby zintegrowane GPU było odpowiedniejsze dla starszych gier i produkcji niezależnych. Dedykowana karta sprawia, że KAŻDA gra staje się lepsza. Od nowoczesnych hitów takich jak Deathloop, przez indyki pokroju Hadesa, kończąc na klasykach retro. Dzięki odpowiednio wydajnej jednostce będziemy mogli uruchomić Heroes of Might and Magic III z modyfikacją rozdzielczości 4K na wielkim monitorze, a także poznać Quake II na nowo, uruchamiając grę z pełnym, samodzielnym systemem śledzenia promieni w czasie rzeczywistym. Zawsze to wartość dodana.

Piotr Grabiec: Nie zgodzę się, że cena to jedyny powód - bo tak jak więcej mocy obliczeniowej może dać lepsze efekty, tak wydajność to tylko jedna rzecz, na którą powinno się zwracać uwagę przy wyborze laptopa. Laptopy dla graczy, nawet jeśli nie są pstrokate jak choinka, bywają ciężkie i nieporęczne. W przypadku sprzętu na studia lub do pracy, którego będziemy targać na plecach dzień w dzień, lepiej jest postawić na laptopa, który będzie lżejszy, mniejszy i będzie dłużej pracował na jednym ładowaniu. A co z grami? Zawsze zostają nam omawiane wyżej indyki, chmura lub… konsola pod telewizorem.

Szymon Radzewicz: Z tymi demonizowanymi kilogramami laptopów do gier to też ciekawa sprawa. Współczesne laptopy gamingowe są zazwyczaj cięższe o jakieś 400 – 800g w porównaniu do swoich mniej wydajnych odpowiedników. To naprawdę nie jest szokująca przepaść. Jasne, dawniej te różnice wynosiły kilka kilogramów, ale teraz sytuacja wygląda znacznie inaczej. Po drugie, bądźmy ze sobą szczerzy: nawet mniej poręczny laptop do gier może służyć jako laptop multimedialny, ale nigdy żaden laptop multimedialny z integrą nie będzie służył jako laptop do nowych gier AAA. Ta prosta dysproporcja waży moim zdaniem więcej niż jakiekolwiek dodatkowe gramy. 

Laptopy z dedykowaną kartą graficzną oraz laptopy ze zintegrowanym GPU a coś więcej niż gry wideo.

Szymon Radzewicz: Trzeba zaznaczyć, że dedykowana karta graficzna to coś więcej niż tylko lepsze, szybsze i ładniejsze gry wideo. Nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, ale GPU dla graczy są najeżone technologiami usprawniającymi i ulepszającymi działanie całego systemu. Weźmy takie rozwiązanie jak enkoder wideo NVIDIA NVENC. Dzięki niemu GPU odciąża CPU podczas dekodowania wideo, zapewniając w ten sposób płynniejsze działanie całego systemu. Co ma duże znaczenie np. podczas streamingu na żywo przy jednoczesnym graniu. NVIDIA oferuje nawet darmowy zestaw narzędzi wspierających streaming live: NVIDIA Broadcast, dzięki którym strumieniowany obraz jest ładniejszy niż w przypadku enkodera programowego, przy JEDNOCZESNYM zachowaniu większej liczby klatek na sekundę w samej grze wideo. Wiele aplikacji do streamowania (np. OBS czy XSplit) posiada efekty oferowane przez Broadcast wbudowane do interfejsu, a w dowolnym programie do wideokonferencji (np. Skype czy Zoom) można wybrać RTX Voice jako mikrofon.

Rozwiązań takich jak NVIDIA NVENC jest znacznie więcej. Przykładowo, GeForce RTX 3090 to pierwsza karta graficzna na świecie pozwalająca grać, rejestrować i oglądać wideo 8K z HDR. Dzisiaj to nisza dla największych fanów jakościowego obrazu, ale trudno o lepszy przykład tego, jak na wykorzystaniu dedykowanych kart graficznych zyskują nie tylko gracze, ale również szeroko rozumiany twórcy: pasjonaci filmowi, montażyści wideo, artyści czy fotografowie. Swoją drogą, granie w 8K też już jest możliwe. Takie rozwiązanie wspiera np. świetna, powalająca wizualnie Forza Horizon 5.

Piotr Grabiec: Wszystko rozbija się o kwestię potrzeb - narzędzie, jakie kupujemy, powinno być dopasowane do tego, co chcemy za jego pośrednictwem robić. Jeśli kupujemy laptopa do nauki lub do pracy, to musimy ocenić, co jest ważniejsze: cena i gabaryty, czy właśnie moc obliczeniowa. Jeśli ktoś potrzebuje komputer do robienia prostych notatek i uzupełniania tabelek w Excelu, to wspomnianych dodatków nie będzie potrzebował.

Kto ma rację, kto jej nie ma? Opinie opiniami, a twarde liczby pokazują swoje.

Z danych za 2021 rok wynika, że na globalny rynek trafia o 12 proc. więcej dedykowanych kart graficznych niż w poprzednich 12 miesiącach. Mimo tego popyt na GPU wciąż znacząco przewyższa podaż. Część tego popytu jest generowana przez mniej naturalne zjawiska, jak kryptowaluty. To jednak tylko wycinek wszystkich odbiorców dedykowanych kart. W 2021 roku Steam odnotował rekord aktywnych graczy, kolejny raz z rzędu. Coraz więcej ludzi chce grać, a jak grać, to nie za zintegrowanej karcie.

Jeśli spojrzymy na sprzęt typowego użytkownika Steam z grudnia 2021 roku, integra w zasadzie nie istnieje. Pierwsze czternaście (!) najpopularniejszych konfiguracji w analizie Steam to układy GTX oraz RTX od NVIDIA. Zintegrowana jednostka zajmuje dopiero 23 miejsce pod względem popularności. Dlatego nie dam sobie wmówić, że granie za integrze może być przyjemne i komfortowe. Gdyby tak było, znalazłbym tego odzwierciedlenie w rynkowych trendach oraz badaniach.

Lokowanie produktu: Nvidia
Najnowsze