Jesteśmy przeciążeni informacjami i zdekoncentrowani. Badania pokazują, że będzie coraz gorzej
Nowy raport Uniwersytetu Warszawskiego mówi nam bardzo wiele o Polakach i ich lęku przed odłączeniem. FOMO to realny problem, zaś najświeższe badania poniekąd pokazują, gdzie upatrywać jego źródła.
W raporcie „FOMO 2021. Polacy a lęk przed odłączeniem podczas pandemii” znajdziemy wiele ciekawych informacji, w tym np. pocieszające wieści, że pandemia wcale nie pogłębiła naszego cywilizacyjnego uzależnienia od mediów społecznościowych, przynajmniej nad Wisłą. Jest tam również masa oczywistości i banałów, a autorzy używają bardzo brzydkiego słowa „fomersi” (to o nas).
Badanie to całkiem dobrze jednak pokazuje zjawisko, którego istnienia mogliśmy się domyślać, a które zyskuje coraz więcej namacalnych dowodów występowania – FOMO nie jest problemem samym w sobie. To część znacznie głębszego, znacznie bardziej złożonego problemu, jakim jest przeciążenie informacyjne.
FOMO pogłębia stres informacyjny. To już nie domysły.
Przeciążenie informacją (ang. Information overload – IO) i wynikający z niego stres informacyjny to plaga naszych czasów. Jak mówi nam definicja, jego przyczyną pozostaje „nadmiarowa – w stosunku do możliwości jej przetworzenia – informacja, emitowana nieustannie z różnych źródeł i transmitowana ze znaczną szybkością”.
Do negatywnych skutków stresu informacyjnego można zaliczyć takie symptomy, jak:
- Trudność w przyjmowaniu informacji,
- Trudność w przekształcaniu nowych informacji w konkretna wiedzę,
- Problem z porządkowaniem informacji,
- Poczucie zagubienia, dezorientacji, zmęczenia, dyskomfortu psychicznego,
- Problem z koncentracją,
- Mniejsza ilość czasu na refleksję.
Te symptomy wpływają negatywnie nie tylko na nasze samopoczucie, ale również na samoocenę związaną z własnymi kompetencjami i umiejętnością przetwarzania informacji.
Istnieje skala Information Overload Scale, składająca się z 15 pytań, które pozwalają oszacować, jak nadmiar informacji wpływa na daną osobę. Autorzy badania FOMO 2021 uwzględnili tę skalę w swoim raporcie i wykazała ona, że przeważająca część respondentów odczuwa stres informacyjny, ale jest on szczególnie wysoki wśród osób deklarujących wysokie FOMO.
Przeciążenie informacjami zdecydowanie częściej odczuwane jest przez mężczyzn i dotyczy raczej młodszych respondentów, w grupach wiekowych 15-44. Tam wskaźnik wysokiego IO waha się od 23 do 40 proc., podczas gdy u osób w wieku 45+ wynosi on 6-8 proc. Wynika to prawdopodobnie z przyzwyczajeń dotyczących konsumpcji mediów; starsze pokolenie przyzwyczajone jest do świadomego, liniowego konsumowania informacji w formie radia, telewizji czy gazet, podczas gdy młodsze pokolenia są niejako wychowane w otoczeniu, w którym informacje bombardują je z każdej strony, w sposób absolutnie nieprzewidywalny i gwałtowny. To jednak tylko moje przypuszczenie.
Nie jest jednak tak, że tylko osoby z wysokim FOMO odczuwają przeciążenie informacyjne. Autorzy raportu podkreślają, że problem dotyczy wszystkich – wśród osób z niskim FOMO aż 80 proc. zadeklarowało odczuwanie średniego poziomu przeciążenia informacyjnego, podobnie jak 77 proc. osób ze średnim FOMO. Badanie pokazuje jednak, że im wyższe FOMO, tym wyższy poziom stresu informacyjnego.
Problem FOMO i stresu informacyjnego będzie narastał. To bardzo zła wiadomość.
Bezprecedensowa przystępność dostępu do informacji i niesłabnący wyścig medialny o to, kto przekaże wieści do odbiorcy jak najszybciej i jak najskuteczniej oddziałują na nas wszystkich, jednak jak pokazuje badanie UW, poziom FOMO najbardziej rośnie u najmłodszych respondentów:
Wyniki badania wskazują na stale rosnący poziom FOMO wśród dwóch najmłodszych grup respondentów (w wieku 15-19 i 20-24). Młodzi z tych grup najczęściej rezygnowali również z prób zachowania cyfrowej higieny w czasie pandemii, częściej czuli się przeciążeni spływającymi do nich informacjami i podejmowali ryzykowne zachowania zdrowotne. To osoby pozostające w formalnym systemie edukacji: w ich kontekście ważne byłoby rozbudowanie szkolnych programów wychowawczo-profilaktycznych i zajęć ogólnouniwersyteckich wspomagających rozwój umiejętności zarządzania informacją, krytycznego odbioru treści dostępnych online i świadomego kreowania cyfrowego wizerunku. Istotne zdaje się być też wskazanie związku pomiędzy intensywnym korzystaniem z mediów społecznościowych a samooceną, gdyż to właśnie u osób najmłodszych obraz siebie jest najbardziej podatny na wpływ informacji zamieszczanych przez rówieśników na ich profilach.
Osoby nieco starsze zdają sobie sprawę z konieczności wypracowywania dobrych cyfrowych nawyków i potencjalnych konsekwencji poddania się FOMO. Tymczasem młodsze pokolenie, zwłaszcza w czasach pandemii, ewidentnie przestało zawracać sobie tym głowę. Jak zresztą oczekiwać od nich czegokolwiek innego, podczas gdy nauka i praca zdalna przykuły ich do biurka? Dodajmy do tego komunikację, media społecznościowe i średni czas spędzany przed ekranem wynoszący 12 godzin dziennie i mamy przepis na katastrofę.
Niestety zalecenia, które dają nam badacze z Uniwersystetu Warszawskiego, choć słuszne i zasadne, nie znajdują żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości. Nasz system szkolnictwa nie uczy ani radzenia sobie z przesytem informacji, ani oddzielania prawdy od fake-newsów, ani tym bardziej nie propaguje zasad higieny cyfrowej. Minister Edukacji jest zaś bardziej zaniepokojony krojem spodni męskiej części uczniów, niż dbałością i ich psychiczny dobrostan.
A badanie UW pokazuje, że prostą zależność – jeśli młodzi ludzie są grupą z najszybciej rosnącym poziomem FOMO, to są też grupą najbardziej narażoną na znaczące podwyższenie poziomu stresu informacyjnego. I jeśli już teraz, na wczesnym etapie, nie otrzymają niezbędnych narzędzi i wiedzy, by ten stan rzeczy powstrzymać lub odwrócić, opuszczą system edukacji wykazując wszelkie symptomy tego stresu – od dekoncentracji po trudność z nauką nowych rzeczy. A przecież szkolnictwo to tylko początek. Wersja demo. Rozgrzewka przed dorosłością i wejściem na rynek pracy. Jeśli już na tak wczesnym etapie przytłoczenie informacjami sieje spustoszenie, to wolę sobie nie wyobrażać, jakie będzie tego pokłosie, gdy obecne pokolenie 15-latków trafi na rynek pracy.