Frytkownica powietrzna 4Swiss to gadżet, który odmieni twoją kuchnię. Moją odmienił
Zdrowe, domowe jedzenie - każdy lubi coś takiego zjeść, mało kto lubi coś takiego przygotowywać, bo przeważnie zajmuje to masę czasu. Choć na szczęście istnieje sposób, aby skrócić ten czas do minimum, ograniczyć zawartość zbędnego tłuszczu i uzyskać wyjątkowo wyśmienity efekt.
Nie będę nikogo dłużej trzymał w niepewności - tym czymś jest frytkownica powietrzna albo tzw. air fryer, wykorzystujący do ogrzewania potraw gorące powietrze. Względnie nieduże urządzenie, które w przytłaczającej liczbie przypadków - szczególnie jeśli gotujemy głównie dla siebie lub dla rodziny - zastąpi nam pełnowymiarowy, powoli nagrzewający się piekarnik, mikrofalówkę (nie cierpię smaku jedzenia z mikrofali) czy patelnię (gdzie przeważnie smażymy ze sporą ilością oleju). Jest czyściej, wygodniej, bez zbędnego tłuszczu, trudniej coś zepsuć czy przypalić.
Skąd to wiem? Z praktyki - od lat korzystam z frytkownicy powietrznej w mojej domowej kuchni, więc kiedy przyszła okazja zmienić na chwilę kuchenny sprzęt i przetestować frytkownicę powietrzną od 4Swiss, nie wahałem się ani chwili.
Frytkownica powietrzna 4Swiss - co trzeba wiedzieć na start?
Przede wszystkim dwie rzeczy - zresztą są to kwestie, które odróżniają sprzęt 4Swiss (cena: ok. 699 zł) od mojego dotychczasowego urządzenia. I są to zmiany zdecydowanie na plus.
Po pierwsze, we frytkownicy 4Swiss front urządzenia zajmuje w dużej części... okienko:
Moja dotychczasowa frytkownica tego dodatku nie posiadała (jak zresztą większość - konieczny był zakup mniej praktycznej frytkownicy z drzwiczkami), więc za każdym razem, kiedy trzeba było sprawdzić, czy to już, konieczne było otwarcie urządzenia i wysunięcie szuflady, co zaburzało cały proces pieczenia. Tutaj tego problemu nie ma - zerkamy przez okienko i już:
Przy okazji - frytkownica 4Swiss jest całkiem dobrze zabezpieczona przed nieautoryzowanym dostępem albo błędami ze strony kucharza. Jeśli wysuniemy szufladę - przestanie grzać. Jeśli nie wsuniemy jej natomiast do końca - nie usłyszymy charakterystycznego dźwięku, który informuje nas o powodzeniu tej teoretycznie prostej operacji. Drobiazgi, ale przydatne.
Druga różnica to zastosowanie systemu nagrzewania z wykorzystaniem halogenu.
To z kolei ma sprawić, że frytkownica nagrzewa się szybciej i efektywniej niż w przypadku sprzętów z tradycyjną stalową grzałką - nawet tych o wyższej mocy (4Swiss - 1350 W). Co za tym idzie - szybciej rozpocznie się proces właściwej obróbki termicznej i będzie on nas kosztował mniej. Jednocześnie halogen jest odpowiednio osłonięty, więc nie ma szans na to, żeby go ubrudzić, niezależnie od tego, co wsadzimy do środka i... co z tym posiłkiem stanie w trakcie podgrzewania.
Nie jestem przy tym w stanie zweryfikować różnicy w prędkości nagrzewania się w porównaniu z tradycyjną grzałką stalową, ale udało mi się sprawdzić dwie rzeczy. Po pierwsze - frytkownica 4Swiss nagrzewa się naprawdę błyskawicznie (kwestia pojedycznych minut przy 200 stopniach - maksymalnej temperaturze) i po drugie - w tej kwestii wielokrotnie szybsza chociażby od mojego - wcale nie takiego złego - piekarnika, któremu to samo zadanie przeważnie zajmuje około kilkunastu minut.
Tutaj zresztą kryje się jedna z największych zalet tego typu sprzętów.
Jeśli mam czekać masę czasu na to, żeby w ogóle zacząć pieczenie, to przeważnie nie będzie mi się chciało tego robić i zamiast czegoś fajnego zjem to, co jest pod ręką. Ewentualnie, jeśli będę głodny i zacznę rozgrzewać piekarnik, to do czasu osiągnięcia przez niego gotowości będę już tak głodny, że zapcham się byle czym.
Tutaj tego problemu nie ma, a czas przygotowania posiłku - szczególnie jeśli chodzi właśnie o kwestię przygotowania sprzętu - jest ograniczony do minimum. I tak np. ostatnio w moim domu hitem są faszerowane papryki - zresztą z przepisu z blogu 4Swiss. Chwila na przygotowanie składników, wstawienie ich do frytkownicy powietrznej, kilka kliknięć na ekranie i po kwadransie mam naprawdę świetny i pyszny obiad. Po kwadransie - czyli czasie, którego mój piekarnik wymagałby mniej więcej na nagrzanie się do wskazanej temperatury. Nie wspominając już o tym, że piekarnik przy okazji nagrzałby całe pomieszczenie - w zimie to może i dobrze, ale w lecie już gorzej. Poza tym to po prostu strata energii.
No właśnie - jak piecze się w takiej frytkownicy powietrznej?
Wielkiej filozofii tutaj nie ma. Podłączamy urządzenie do zasilania, otwieramy szufladę (pojemność 5,5 l) i na specjalną płytę kładziemy to, co chcemy upiec. Nie trzeba dolewać żadnego oleju ani myśleć o czymkolwiek. Przy okazji - szufladę i tacę można myć w zmywarce.
Potem zostaje nam już tylko wybranie czasu (od 1 do 240 minut) i temperatury przygotowania (od 40 do 200 stopni Celsjusza). Możemy to zrobić ręcznie, np. zgodnie z przepisem, ale nie musimy - na obudowie znajduje się 8 dotykowych przycisków, które aktywują specjalnie przygotowane tryby - od kurczaka i frytek, aż po odgrzewanie, rozmrażanie i suszenie owoców.
Potwierdzamy wybór i w zasadzie w tym momencie możemy zapomnieć o przygotowaniach - przynajmniej do czasu, kiedy nie zabrzmi sygnał informujący o zakończeniu procesu. Oczywiście można - szczególnie przy eksperymentach - zerkać przez okienko dla pewności. W niektórych przypadkach (np. sporo frytek) warto też od czasu do czasu potrząsnąć trochę wyjętą szufladą, żeby wszystkie przypiekły się odpowiednio. Ewentualnie można przemieszać jedzenie lub poprzesuwać je z wykorzystaniem szczypiec, które są dołączane do zestawu. I warto mieć je pod ręką, bo w środku naprawdę bardzo szybko robi się bardzo gorąco.
Przeważnie jednak nie trzeba robić z naszym posiłkiem. Przykładowo podczas wypiekania babeczek czy wspomnianych już faszerowanych papryk, cała moja praca ograniczała się do przygotowania surowej wersji, włożenia jej do środka i nastawienia frytkownicy powietrznej na odpowiednie parametry. I to tyle.
A żona była zachwycona, że zawsze jest coś w domu do jedzenia po jej powrocie z pracy. Na wszelki wypadek nie mówiłem, że zazwyczaj przygotowanie tego wszystkiego nie zajmowało mi więcej niż 10-20 minut.
Przy okazji - co zdecydowanie nie jest standardem we frytkownicach - dźwięk emitowany przez sprzęt 4Swiss podczas pracy jest oczywiście słyszalny, ale zdecydowanie nie jest dokuczliwy. Jeśli więc ktoś planuje korzystać z niego regularnie albo przygotowywać potrawy wymagające dłuższego podgrzewania - będzie dobrze.
Plusa przyznaję też za system odprowadzania ciepła. Frytkownica 4Swiss nie nagrzewa się za bardzo podczas pracy, a wywiew z tyłu jest kierunkowy, więc dużo łatwiej jest ustawić urządzenie tak, żeby nie podgrzewać niepotrzebnie np. kuchennej szafki nad frytkownicą albo głośnika, stojącego za nią.
Czyli to jest frytkownica, ale nie służy tylko do robienia frytek?
Zdecydowanie nie, nawet jeśli sam bardzo często robiłem w niej pyszne frytki z batatów (bo jest mniej obierania niż przy ziemniakach). Właściwie nie ma ograniczeń odnośnie tego, co wsadzimy do środka - mięso, ryby, owoce, warzywa - wszystko, co normalnie robilibyśmy w piekarniku i zmieści się do szuflady frytkownicy, możemy w niej zrobić. Przeważnie zresztą dużo, dużo szybciej.
W ramach ciekawostki: rozmrażałem we frytkownicy 4Swiss chleb, przypiekałem go, a nawet ogrzewałem pizzę (choć całej oczywiście nie wsadzimy) i piekłem dość niestandardowe muffinki (z jajkiem, brokułami, etc.) - wszystko wyszło tak, jak powinno, czyli równo upieczone, kruche z zewnątrz, ale bez przesuszenia w środku. Jeśli ktoś przy tym zakłada, że takie odgrzewane jedzenie będzie jak z mikrofali, to uspokajam - nic z tych rzeczy. Efekt jest dużo bliższy upieczenia czegoś na świeżo, niż zwykłego odgrzewania. Jeśli więc lubicie sobie zostawić część pizzy na później, mrozicie zapasy chleba albo chcecie, żeby bułki smakowały zawsze jak świeżo wyjęte z pieca - to jest sprzęt, którego szukacie.
Warto czy nie?
Absolutnie - nie wyobrażam sobie mojej kuchni bez tego typu sprzętu, a frytkownica powietrzna od 4Swiss - tak jak i poprzedni testowany produkt tej firmy - ma wszystkie cechy niezbędne do polecenia jej. Jest kompaktowa, banalnie prosta w obsłudze, szybko się nagrzewa, równomiernie opieka produkty, a do tego można podglądać proces pieczenia przez szybkę i myć szufladę oraz płytę w zmywarce.
A teraz przepraszam, ale żona zaraz wróci, a ja obiecałem, że znowu będą papryki z nadzieniem...