REKLAMA

Houston, mamy problem. Kosmiczny teleskop nazwano imieniem homofoba i zrobiło się niesmacznie

Choć wielu przyjmuje już postawę typu „nie uwierzę, dopóki nie zobaczę”, to już 18 grudnia w kosmos poleci w końcu Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba, który bardzo często nazywany jest następcą Kosmicznego Teleskopu Hubble’a. Przez kolejne dekady będzie on naszym najważniejszym okiem na wszechświat. Pytanie jednak, czy aby na pewno powinien nosić imię Jamesa Webba?

Kosmiczny teleskop nazwano imieniem homofoba i zrobiło się niesmacznie
REKLAMA

James Edwin Webb był w latach 1961-68 drugim z kolei administratorem NASA. To właśnie za jego kadencji przygotowano niezwykle udany program załogowych lotów na Księżyc.

REKLAMA

Ciemna strona Webba

Jakiś czas temu w internecie pojawiła się petycja nawołująca do zmiany nazwy teleskopu, zanim trafi on na orbitę. O ile Jamesowi Webbowi nie można odmówić zasług w programie Apollo, to ma on też swoją ciemną stronę, którą NASA powinna uwzględnić przy wyborze nazwy dla najważniejszego teleskop nadchodzących kilkudziesięciu lat, szczególnie jeżeli agencja chce przekonać opinię publiczną, że jest otwarta na wszystkich.

Zanim James Webb został administratorem NASA przez kilka lat był podsekretarzem stanu. Archiwalne zapiski wskazują, że był on jednym z odpowiedzialnych za tzw. Lawendową Panikę - akcję, która stanowiła nagonkę na osoby homoseksualne zatrudniane w agendach rządowych Stanów Zjednoczonych w. czasach Zimnej Wojny.

Co więcej, nawet gdy Webb objął stanowisko administratora w NASA doprowadził do niesłusznego zwolnienia jednego z pracowników. O co chodziło? Jak piszą autorzy petycji, Norton został przesłuchany przez policję, która podejrzewała go o homoseksualizm. Co więcej, po przesłuchaniu na policji, Norton został przejęty przez szefa bezpieczeństwa NASA, który przesłuchiwał go z tego samego powodu w siedzibie głównej NASA do kolejnego ranka. Ostatecznie pracownika zwolniono za - jak to ujęto - „niemoralne prowadzenie się i cechy osobowości, które sprawiają, że nie nadaje się do pracy w agencji rządowej”

Autorzy petycji, wśród których większość stanowią naukowcy, którzy przez najbliższe lata będą pracowali na danych przesyłanych na Ziemię przez Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba wskazują, że jest wiele innych osób godnych uhonorowania, które nie mają tak wątpliwej karty w swojej biografii.

Organizatorka petycji Chanda Prescod-Weinstein przyznaje, że reputacja Webba jest co najmniej wątpliwa, ale jeżeli NASA nie zmieni nazwy teleskopu, to "wyślemy jeden z najważniejszych instrumentów naukowych w kosmos z imieniem i nazwiskiem homofoba w nazwie".

NASA ignoruje petycję

REKLAMA

Przedstawiciele agencji kosmicznej poinformowali, że przeprowadzili śledztwo w tej sprawie i podjęli decyzję o tym, że jednak nie zmienią nazwy teleskopu pomimo krytyki skierowanej w jej stronę przez opinię publiczną, astronomów, ale także wielu pracowników agencji.

Decyzja jest być może symboliczna, ale z pewnością błędna. Ten błąd będzie uwierać agencję w bok, za każdym razem kiedy będzie próbowała przekonywać jak bardzo się zmieniła na przestrzeni lat i jak bardzo daje równe szanse wszystkim kandydatom, niezależnie od ich płci, rasy czy preferencji seksualnych.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA