REKLAMA

Chińczycy wiedzą, jak niszczyć satelity na orbicie. Nikt się nie dowie, że to oni

Dotychczas podczas rozmów o niszczeniu wrogich satelitów na myśl przychodziły rakiety zamieniające satelitę w pył lub po prostu zagłuszanie odbiorników na pokładzie satelity. Najnowsze doniesienia mówią jednak o zupełnie nowej broni, jaką dysponują Chiny.

27.10.2021 05.04
satelita
REKLAMA

Rewolucyjna metoda ma co prawda obejmować wykorzystanie materiałów wybuchowych, ale w taki sposób, że nie powoduje on zamiany satelity w obłok odłamków. Mogłyby one bowiem z czasem spowodować problemy dla wszystkich podmiotów i krajów korzystających z przestrzeni kosmicznej.

REKLAMA

Dlaczego nie warto niszczyć satelitów?

W przestrzeni kosmicznej nie ma granic państw. Każdy obiekt utrzymujący się na orbicie okołoziemskiej okrąża całą naszą planetę. Jeżeli dojdzie do zderzenia satelitów czy też do wysadzenia satelity znajdującego się na orbicie, to chmura odłamków powstała w taki sposób nadal będzie krążyła wokół całej Ziemi, stanowiąc zagrożenie dla wszystkich innych satelitów znajdujących się na zbliżonych orbitach.

Jeżeli dołożymy do tego fakt, że liczba satelitów na orbicie rośnie w ostatnich latach lawinowo, a prognozy na najbliższe lata mówią o jeszcze szybszym jej wzroście, to już same satelity bez jakichkolwiek odłamków będą wymagały zaawansowanych systemów unikania zderzeń z innymi satelitami. Mówiąc prościej, na orbicie robi się niezwykle tłoczno, a będzie tylko gorzej.

Zniszczyć tylko wnętrze satelity

Chińscy naukowcy stworzyli zatem broń, która po dotarciu do wrogiego satelity wprowadza ładunek wybuchowy do dyszy wylotowej silnika takiego satelity. Kontrolowana eksplozja takiego ładunku nie prowadzi do dezintegracji satelity, ale skutecznie niszczy jej wnętrze.

Co więcej, operator takiego satelity może nawet nie wiedzieć, co się stało. Skoro satelita nadal będzie znajdował się na swojej orbicie, to działanie chińskiej broni będzie wywoływało skutki podobne do awarii systemów pokładowych czy też silnika. W ten sposób, dopóki ktoś nie poleci do satelity i nie sprawdzi co się stało - a tego nikt nie robi - nie będzie żadnych dowodów na to, że doszło do działania strony trzeciej.

REKLAMA

Opracowanie takiej broni, o której wciąż wielu rzeczy nie wiemy, jest tylko jednym z dowodów na pełzający wyścig zbrojeń w przestrzeni kosmicznej. Niezależnie od tego kto go zaczął, wszystko wskazuje, że w reakcji na pierwsze sukcesy jednej strony, wszystkie pozostałe: Chiny, Rosja i Stany Zjednoczone poczuły konieczność szybkiej rozbudowy swojego arsenału broni pozwalającej na niszczenie wrogich satelitów szpiegowskich.

W takiej sytuacji niby chodzi o utrzymanie równowagi między mocarstwami, a w rzeczywistości może się to skończyć wyścigiem zbrojeń w kosmosie i masową militaryzacją orbity. Zimna wojna sprzed pół wieku pokazuje, że do niczego dobrego to nie prowadzi.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA