W końcu mam weekend tylko dla siebie. Robomow RK1000 - recenzja
Niektórzy twierdzą, że regularne spacery z kosiarką odprężają ich i jest to dla nich forma relaksu. Ja z kolei twierdzę, że znam kilkadziesiąt bardziej relaksujących zajęć i z chęcią oddam ten obowiązek robotowi koszącemu.
Tym samym niesamowicie ucieszyłem się, gdy na kilka tygodni testów dotarł do mnie właśnie robot koszący - Robomow RK1000, a ja mogłem sobie zaplanować inne aktywności, z których inaczej musiałbym zrezygnować na rzecz męczącego i nudnego koszenia.
Robomow RK1000 - co warto wiedzieć na start?
Że jest to podstawowy model ze środkowej serii Robomow. A że brzmi to trochę skomplikowanie, to już tłumaczę po kolei.
Bazową serią Robomow jest gama RT, w której znajdziemy najmniejsze roboty koszące, z szerokością koszenia 18 cm, wysokością koszenia od 15 do 60 mm, obszarem koszenia do 700 m2 i czasem pracy na jednym ładowaniu do 90 minut.
Powyżej niej pozycjonowana jest gama RK i RK Pro. Tutaj już szerokość koszenia to 21 cm, wysokość - od 20 do 100 mm, maksymalna powierzchnia to nawet 2000 m2, a czas jednego koszenia bez ładowania to do 120 minut.
Na samym szczycie znajduje się natomiast seria RS Pro. Z szerokością koszenia 56 cm, wysokością od 20 do 80 mm, koszoną powierzchnią do 5000 m2 i czasem pracy na jednym ładowaniu do 100 min.
Jeśli chodzi konkretnie o RK1000 (sugerowana cena: 6499 zł), to mamy tutaj do czynienia z robotem koszącym, który jest w stanie kosić trawniki do 1000 m2, oferuje szerokość koszenia 21 cm, wysokość koszenia 20-100 mm (co ciekawe, u mnie jest opcja 15 mm), 4 podstrefy/punkty startowe, 2 strefy odrębne, jest w stanie wjeżdżać na krawędzie o nachyleniu 20% (45% dla powierzchni trawnika), akumulator pozwala na koszenie bez przerwy przez 50-60 minut (2,8 Ah), a całym urządzeniem sterujemy z poziomu dotykowego, kolorowego panelu lub z pomocą przycisków i pokrętła.
Do tego robot ma jeszcze 3 lata gwarancji z opcją bezpłatnego rozszerzenia gwarancji od kradzieży o rok - wystarczy zarejestrować urządzenie.
Czego brak? Modułu GSM (jest w serii Pro) i to właściwie tyle. Od RK2000 ten model różni się głównie pojemnością akumulatora, czasem pracy i sugerowaną powierzchnią (2000 m2 w przypadku RK2000).
To skoro podstawy już za nami - czas na instalację.
Robomow RK1000 - jak to zainstalować?
Jeśli ktoś chciałby wiedzieć, czy można cały proces przeprowadzić samodzielnie, nawet jeśli nie jest się ekspertem, to odpowiadam: tak, oczywiście. Skoro mi się udało, to uda się każdemu.
Cały proces instalacji sprowadza się bowiem do tego, żeby ulokować stację bazową w odpowiednim miejscu, a następnie wyprowadzić od niej przewód ograniczający, który powie robotowi, gdzie ma już nie wyjeżdżać, a następnie wpiąć przewód ponownie do stacji i zamknąć obwód.
Przewodu mamy przy tym w zestawie 225 m, natomiast do jego przytwierdzania do ziemi służą specjalne szpilki z tworzywa sztucznego. Wszystko jest przy tym idealnie i czytelnie opisane w instrukcji - wliczając w to przypadki prowadzenia przewodu wzdłuż klombów, drew i innych ogrodowych instalacji.
Gdyby tego było mało, w komplecie dostajemy nawet miarkę, która pozwoli nam błyskawicznie ustalić, w jakiej odległości od przeszkody powinien przebiegać przewód.
Ustawiamy więc wstępnie nasz ogranicznik i przytwierdzamy do podłoża, podłączamy stację bazową do zasilania, puszczamy robota w trybie koszenia po krawędzi, a potem sprawdzamy, gdzie poprawić i dobijamy jeszcze szpilek, żeby przewód był jak najbliżej gruntu.
I tutaj dwie uwagi. Po pierwsze - po mniej więcej dwóch tygodniach zielonego przewodu prawie już nie widać w trawie. Po drugie - instalacja na powierzchni gruntu jest świetna, jeśli po raz pierwszy dokonujemy takiej instalacji. Sam regularnie znajdowałem miejsca, gdzie można byłoby jeszcze trochę przesunąć przewód w jedną albo drugą stronę i dzięki temu, że wszystko było na wierzchu, cała korekta zajmowała mi minutę albo dwie. Gdybym ten przewód wkopał (też można), zdecydowanie nie byłoby już tak łatwo...
Co również istotne, w zestawie znajdziemy też złączki, które umożliwią nam przebudowę instalacji (np. dodanie kolejnej koszonej strefy) bez zwijania całego dotychczasowego przewodu. Wystarczy przeciąć przewód w wybranym miejscu, podłączyć szybkozłączkami nowy i gotowe - mamy nową strefę.
A jak będzie padać?
No to trudno, nic się RK1000 nie stanie. Nawet zasilacz jest wodoodporny (klasa szczelności IP67), więc może sobie spokojnie leżeć na dworze podczas deszczu.
Co jeszcze warto wiedzieć o przewodzie ograniczającym?
Że pozwala nam oczywiście tworzyć wysepki np. dookoła drzew i szczegółowo opisuje ten proces i wymiary w instrukcji. Zrobiłem przy tym eksperymentalnie jedną wysepkę dookoła jednego drzewa, natomiast drugie drzewo zostawiłem bez takiego udogodnienia (można tak zrobić, jeśli przeszkoda ma ponad 15 cm wysokości). Efekt koszenia jest właściwie identyczny, z tą różnicą, że RK1000 po odbiciu się od przeszkody traci trochę czasu na cofnięcie się i powrót do koszenia, natomiast z wysepką cały proces przebiega płynniej.
Możliwe jest też tworzenie wąskich przejazdów - w tym przypadku może to być minimalnie metr. Jeśli jest mniej, trzeba skonfigurować obszar za przejazdem jako nową strefę i ręcznie przenosić robota.
To jednak ekstremalny przypadek, którego u mnie nie było, ale przejazdy z przedziału 1-2 m spisywały się u mnie bez problemów.
Czy warto to robić samemu, czy lepiej komuś zapłacić?
Dla mnie to była bardzo przyjemna zabawa, aczkolwiek jest to proces raczej czasochłonny i może później wymagać korekt - podejrzewam, że jako debiutant w tej branży popełniłem wszystkie możliwe błędy, które z czasem korygowałem.
Jeśli ktoś nie ma czasu i ochoty na takie zabawy - może komuś zapłacić za to, żeby to zrobił. Ale poradzić to poradzi sobie każdy (byle miał młotek, kombinerki i obcinaczki).
Robomow RK1000 - konfiguracja
Jeśli chodzi o konfigurację wstępną, to ta jest ograniczona do minimum. Wybieramy przybliżoną powierzchnię naszego ogrodu, a następnie ustalamy harmonogram. Co miłe - system poinformuje nas, jeśli wybrany przez nas przedział czasowy jest zbyt krótki, żeby skutecznie skosić daną powierzchnię.
Teraz pozostaje nam tylko z pomocą pokrętła ustawić wysokość koszenia i... już, nasz robot koszący jest gotowy do pracy. Możemy o nim właściwie zapomnieć na dobre, a on będzie robił swoją robotę.
Oczywiście to nie wszystkie opcje, które można zmienić. Możemy np. włączyć blokadę przeciwkradzieżową (kod PIN), włączyć lub wyłączyć intensywne koszenie przez pierwszy tydzień, włączyć blokadę przed dziećmi, włączyć lub wyłączyć obsługę stref, włączyć lub wyłączyć obsługę wysp albo np. ręcznie uruchomić koszenie poza harmonogramem.
Czy to jest głośne?
Nie, ani trochę. Według producenta poziom głośności wynosi poniżej 60 dB, natomiast według mnie - w większości sytuacji ten sprzęt jest prawie niesłyszalny. Przykładowo ustawiłem mu harmonogram tak, żeby zaczynał o 4 rano, bo chcę mieć w ciągu dnia wolny trawnik do zabawy z psem. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby RK1000 obudził mnie rano, a śpię z otwartym oknem. Sąsiedzi też jeszcze nie zdążyli się poskarżyć.
Jeśli natomiast znajdujemy się już bezpośrednio przy robocie koszącym, to tak, słychać go, ale dalej nie jest to dźwięk, który zbliżałby się w jakikolwiek sposób do np. ręcznej kosiarki elektrycznej. W sumie nawet dobrze, że go słuchać, bo minimalizuje to szansę, że np. podkradnie się do nas z tyłu i przejdzie nam po nodze - zdecydowanie byśmy tego nie chcieli.
W kwestii bezpieczeństwa - Robomow RK1000 wyłącza noże od razu, kiedy tylko napotka przeszkodę albo zostanie przewrócony. Zawsze też można się posiłkować wielkim przyciskiem STOP.
Jak to jeździ i kosi?
Żeby nie przeciągać - RK1000 kosi naprawdę bardzo, bardzo dobrze, szczególnie przy krawędziach, które po kilku korektach można dokosić z naprawdę zaskakującą precyzją i powtarzalnością. Przy czym te korekty wynikały głównie z mojego braku doświadczenia - pewnie profesjonalny instalator od razu zainstalowałby wszystko tak, jak trzeba.
Co do koszenia wewnątrz obszaru roboczego - tutaj nie mam najmniejszych zastrzeżeń, tym bardziej, że mój ogród do łatwych nie należy, bo nie ma tutaj chyba nawet 1 cm2, który byłby idealnie płaski. Niespecjalnie jednak przeszkadzało to RK1000 w koszeniu prawie idealnie całej powierzchni, co pewnie jest zasługą ruchomej głowicy z czterema ostrzami. Po pierwszych dwóch tygodniach koszenia miałbym spory problem, żeby znaleźć miejsca, gdzie trawa wystawałaby ponad swoich sąsiadów, może z wyjątkiem miejsc, gdzie mam po prostu ubytki w trawniku. Niestety RK1000 nie ma funkcji dosadzania ani podlewania trawy, więc to akurat wyłącznie moja wina.
Z drugiej strony, RK1000 jeżdżąc codziennie jak najbardziej przykłada się do poprawy jakości trawnika. Nie tylko podkaszaniem, które powoduje pobudzenie wzrostu, ale też stałym nawożeniem z wykorzystaniem mulczowanej trawy. Ścinki są przy tym na tyle niewielkiej długości, że nie zaśmiecają trawnika i są właściwie niewidoczne.
Najbardziej przy tym obawiałem się jednak czegoś innego.
Bo tego, że RK1000 będzie kosił jak trzeba, byłem niemal pewien od początku. Natomiast trochę przerażały mnie nietypowe koła:
Bałem się chociażby tego, że będą one szarpać trawnik tam, gdzie zamiast trawy jest więcej mchu (nie przeszkadza mi on, daje przyjemny, leśny klimat), ale obawy okazały się nieuzasadnione - koła RK1000 nie zostawiają absolutnie żadnych śladów na trawniku, może z jednym wyjątkiem.
Tym wyjątkiem była sytuacja, gdzie zbyt blisko ustawiłem wyspę dookoła pieńka drzewa, przez co RK1000 driftował po przewodzie ograniczającym, jednocześnie zapierając się przodem na pniu. Na szczęście 2 minuty korygowania ułożenia przewodu i sytuacja nie powtórzyła się już nigdy.
Poza tym nie ma jednak czego się obawiać. Ani nie zostają na trawniku ślady po kołach, ani też algorytm nawigujący nie pozwala RK1000 zbyt często jeździć tymi samymi śladami. Nie mamy tutaj więc efektu pasów, widocznego np. przy koszeniu trawy zwykłą kosiarką. Wszystko wygląda naturalnie, tyle tylko, że jest... nienaturalnie równe. Ale o to przecież chodzi.
Nigdy też nie zdarzyło mi się, żeby RK1000 potrzebował pomocy z powrotem do bazy albo zablokował się gdzieś na trasie. Zawsze trafiał bezbłędnie do swojej stacji ładującej.
Ile zajmuje takie koszenie?
W moim przypadku (około 500 m2) robot koszący ma ustawione około 6-7 godzin pracy i w tym czasie wyrabia się bez problemów z całością, mimo że przewód na pewno nie jest ustawiony przeze mnie optymalnie.
Trzeba przy tym pamiętać, że akumulator pozwala robotowi kosić przez około godzinę, a potem kolejną godzinę zajmuje mu ładowanie, po czym wraca do pracy.
Nie ma to przy tym dla mnie większego znaczenia, bo wszystko dzieje się poza mną i bez mojego udziału. Ja po prostu wychodzę na skoszony trawnik i tyle.
Czy warto?
I to jak. Niby koszenie to tylko kilka chwil, szczególnie w przypadku niezbyt wielkiego trawnika, ale... tylko tak się wydaje. W końcu kosiarkę trzeba wyciągnąć, co jakiś czas opróżniać, a potem jeszcze schować i już nagle z 20-30 minut robią się okolice godziny. Nie wspominając już o tym, jak aktualnie gryzą u mnie na ogródku komary, co zdecydowanie nie ułatwia pracy.
Do tego dochodzi jeszcze inna kwestia - dzięki robotowi można mieć idealnie skoszony trawnik każdego dnia. Przy ręcznym koszeniu - gdzie na codzienność nie ma najmniejszych szans - idealny trawnik mamy przez mniej więcej dobę, a potem tu coś zaczyna rosnąć szybciej, tam wolniej i trzeba sięgać po kosiarkę ponownie. Tutaj tego problemu nie ma, a dodatkowo codzienne przycinanie nawozi trawnik - idealne połączenie.
A ja, dzięki zaoszczędzonym godzinom, które inaczej przeznaczyłbym na koszenie, mogę się spokojnie zrelaksować, wychodząc np. na rower. Zdecydowanie wolę taką aktywność niż pchanie kosiarki w tę i z powrotem...