REKLAMA

Jeśli potrzebujesz taniego i dobrego monitora do zdjęć, nie szukaj dalej. Philips 288E2UAE - test

10-bitowy ekran 4K, 28 cali, 120 proc. sRGB i bezramkowa konstrukcja za 1250 zł. Kiedy przeczytałem te parametry monitora Philips 288E2UAE, wiedziałem, że muszę go sprawdzić, bo to może być ciekawy sprzęt dla wielu fotografów w Polsce.

Philips 288E2UAE. Jeśli potrzebujesz taniego i dobrego monitora do zdjęć, nie szukaj dalej
REKLAMA

Premiera Philipsa 288E2UAE zbiegła się akurat z moimi poszukiwaniami tego typu modelu, czyli niedrogiego, ale sensownego monitora, który nada się do podstawowej pracy ze zdjęciami i wideo w sieci. Właśnie organizowałem sobie miejsce pracy w studiu, ale nie chciałem zabierać tam z domu swojego głównego monitora NEC EA271U Color Tuned. Nowy Philips kosztował zaledwie 1250 zł, więc zaryzykowałem. Po kilku miesiącach pracy wiem jedno: to była bardzo dobra decyzja.

REKLAMA

Minimalistyczne wzornictwo, hub USB i joystick z tyłu, czyli bezramowa klasyka w dobrym wydaniu.

Philips 288E2UAE to monitor ładny, minimalistyczny i całkiem sensownie wykonany. Podobnie, jak większość modeli w swojej klasie cenowej, ma też swoje ograniczenia - zarówno ergonomiczne, jak i pod względem złącz.

 class="wp-image-1803070"
Minimalistyczne, bezramkowe wzornictwo monitora Philips 288E2UAE.

Z wyglądu Philips 288E2UAE prezentuje się po prostu dobrze. To minimalistyczna, bezramkowa konstrukcja, która sprawdzi się w większości wnętrz, chociaż najlepiej w klimatach biurowych lub domowo-biurowych. 288E2UAE nadaje się także do pracy z kilkoma monitorami. Jakość wykonania nie odbiega od normy w tej klasie - jest solidnie.

Monitor oferuje regulację wysokości, w zakresie 100 mm oraz obrót ekranu od -5 do +25 stopni. Ekran ma dosyć cienką, estetyczną podstawę, która tworzy ramkę. To nie tylko sensownie wygląda, ale też sprawia, że w środku możemy trzymać różne drobiazgi czy nawet nieduży dysk zewnętrzny.

 class="wp-image-1803103"
Monitor nie jest zbyt stabilny, ale podstawa ma też dodatkową funkcję.

Niestety, jak na tego typu niedrogi monitor przystało, nie jest to zbyt stabilna konstrukcja. Wystarczy dłużej i mocniej uderzać w klawisze klawiatury, aby monitor zaczął się delikatnie ruszać. Jest to jednak cecha charakterystyczna wielu konstrukcji tego typu.

 class="wp-image-1803082"
Hub USB ma 4 porty, a do tego monitor oferuje też HDMI i DisplayPort.

Mocnym punktem monitora Philips 288E2UAE jest hub USB, który oferuje 4 porty, w tym jeden ze wsparciem szybkiego ładowania w technologii BC 1.2 o mocy do 7.5W. Do tego mamy tu HDMI i DisplayPort. Menu OSD obsługiwane jest joystickiem ulokowanym w tylnym rogu. Joystick jest precyzyjny i wystarczająco duży do komfortowej obsługi. W drugim sporo droższym monitorze bezramowym mam przyciski dotykowe z przodu, które działają, kiedy chcą. Zdecydowanie wolę sprawdzone rozwiązanie z joystickiem. 

 class="wp-image-1803085"
Klasyczny joystick i praktyczny uchwyt na kable to drobne, ale przemyślane detale.

Monitor ma też sporych rozmiarów zewnętrzny zasilacz. Kabel zasilający jest długi - starcza, aby położyć zasilacza na ziemi i podpiąć kabel do gniazda w monitorze przy standardowej wysokości biurku. 

Nie zabrakło kilku słabszych elementów, ale to nic, czego nie powinniśmy się spodziewać w tej cenie.

Czego mi tu brakuje? Przede wszystkim, w monitorze brakuje złącza USB-C, które dla wielu jest standardem w dzisiejszych czasach. Sam należę do tej grupy. Pracuję na MacBooku Pro M1, który za zaledwie dwa porty i w idealnym układzie, chciałbym mieć monitor, który będzie podłączony do komputera jednym kablem, przez który idzie sygnał wideo, zasilanie minimum 60W i dane. To jednak wciąż domena droższych monitorów.

 class="wp-image-1803109"
Philips 288E2UAE mógłby być nieco wyższy.

Testowy monitor nie ma także możliwości obrotu w pionie, ani w dół. Mnie i zapewne większości użytkownikom to jakoś specjalnie nie przeszkadza, ale niektórzy fotografowie czy graficy, mogą czasem takich rozwiązań potrzebować. Philips 288E2UAE jest także dosyć niski. Nawet przy maksymalnym wychyleniu do góry, ledwo mieści się z przodu 13-calowy MacBook Pro. Aby komfortowo i ergonomiczne z niego korzystać, monitor powinien stać na podstawce. Ale znów, w tej klasie cenowej, a to norma. Ba, identyczny problem mam w monitorze NEC EA271 za trzy razy tyle. 

To wszystko są słabsze strony tego monitora, ale nie są to cechy, których nie można by się spodziewać po sprzęcie tej klasy. 

Matryca to najmocniejsza strona monitora Philips 288E2UAE.

W kwestii wyglądu czy jakości wykonania, Philips 288E2UAE jest solidny. Kiedy jednak przyjrzymy się matrycy, to dopiero widać jego największą moc. 

Urządzenie wyposażono w 28-calowy panel IPS o rozdzielczości 4K (3840 × 2160). Producent podaje, że ekran potrafi wyświetlać 10-bit, ale trzeba zdawać sobie sprawę, że to tak naprawdę matryca 8-bitowa z techniką FRC, dzięki której ekran, w przypadku braku możliwości wyświetlenia danego odcienia, naprzemiennie pokazuje dwa odcienie najbliższe - jeden ciemniejszy, drugi jaśniejszy.

Niestety, testowany monitor nie umożliwia kalibracji sprzętowej. Możemy skalibrować go jedynie przy pomocy zewnętrznego czujnika i dołączonego do niego oprogramowania. Do kalibracji posłużył mi kolorymetr X-Rite i1 Display Pro z oprogramowaniem i1Profiler. Parametry kalibracji to 100 cd/m², punkt bieli D65, gamma 2.2.

 class="wp-image-1803121"

Według producenta ekran pokrywa paletę sRGB na poziomie 119,7 proc.. Sensowność takiego określenia może zostawić na inną okazję. Moje testy wykazały, że Philips 288E2UA bez problemu pokrywa 100% przestrzeni sRGB, ale także 82 proc. Adobe RGB, 78 proc. NTSC i 87 proc. P3. Takie parametry w zupełności wystarczą do pracy ze zdjęciami, które publikujemy w sieci, czy nawet do amatorskich wydruków.

 class="wp-image-1803127"
Gamut monitora Philips 288E2UA.

W ocenie przydatności monitora do obróbki zdjęć istotne są jednak także inne parametry. Pierwszy z nich to dE (Delta E). Parametr ten mówi o dokładności wyświetlanych przez monitor kolorów. Zazwyczaj mówi się, że jeśli dE nie jest wyższa od wartości 2, to monitor odwzorowuje barwy bardzo dobrze. Wprawne oko teoretycznie wychwyci jakieś różnice, jeśli parametr dE wynosi między 1, a 2. Przy dE mniejszym niż 1, różnice są niewidoczne nawet dla oka specjalisty. Mowa tu o średniej wartości błędów dla wszystkich kolorów. W przypadku monitora Philips 288E2UAE niezgodność większości odcieni wynosiła ok. dE=1, co jest dobrym wynikiem jak na monitor do obróbki zdjęć, a co dopiero niedrogi monitor ogólnego użytku. 

 class="wp-image-1803124"
Fragment raportu z programu i1Profiler.

W czasie testów zmierzyłem także równomierność podświetlenia. To kolejny istotny parametr, który wyróżnia dobre monitory do pracy z fotografią czy grafiką. W tej kwestii aż tak dobrze nie jest, ale źle też nie. Szczególnie w tej półce cenowej. 

Mniej więcej połowa ekranu świeci równomiernie, zachowując do kilku procent różnicy. Drugie pół, gównie dolna część, radzi sobie gorzej, a różnica w porównaniu do środka, sięga 15 proc. Mówiąc inaczej, ustawiając jasność na 120 cd/m2, dolna część ekranu będzie nieco słabiej świecić oferując 110-100 cd/m2. W monitorach typowo fotograficznych czy graficznych, kosztujących kilka razy tyle, odstępstwa zazwyczaj nie wynoszą więcej niż 2-3%. 

 class="wp-image-1803118"
Test równomierności podświetlania.

Maksymalna jasność, jaką udało mi się uzyskać to ok. 225 cd/m2, więc sporo mniej, niż deklaruje producent. Przy pracy z obrazami pracuje się jednak zazwyczaj na jasnościach nie wyższych 120 cd/m2, więc nie jest to problem. 

Parametry parametrami, ale w praktyce specjalnie nie odczuwam problemów z nierównomiernością. Subiektywnie patrząc, panel świeci naprawdę sensownie, a ja ani przez chwilę nie odczułem braku równomierności. Zresztą, nawet gdyby skupić się na różnicach w podświetleniu to trzeba na nie patrzeć przez pryzmat potencjalnego odbiorcy, czyli osoby, która nie obrabia zdjęć zawodowo, a raczej typowo hobbistycznie. A w takiej sytuacji, tego typu różnice w jasności nie będą miały specjalnego znaczenia. Monitor podpinam do MacBook Pro M1, który ma ekran wysokiej jakości. Stawiając oba obok siebie widać delikatną różnicę na korzyść ekranu w Macbooku. Dodam, że oba kalibrowałem tym samym kalibratorem jeden po drugim.

Philips 288E2UAE ma wzorowy stosunek możliwości do ceny.

Jeśli szukasz naprawdę niedrogiego monitora klasy 27 cali 4K, który ma przede wszystkim służyć do pracy ze zdjęciami, wideo, czy grafiką, Philips 288E2UAE jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Przede wszystkim ma bardzo dobry panel IPS, jak na sprzęt tej klasy. Monitor nie tylko pokrywa w pełni przestrzeń sRGB, ale przede wszystkim dokładnie wyświetla kolory (średnio ok. dE=1), co jest niezwykle istotne w przypadku monitorów dla twórców. Do tego, zamiast standardowych dla tej klasy 27 cali, mamy przekątną o jeden cal większą (28 cali), co daje większą przestrzeń roboczą. Philips 288E2UAE jest też całkiem sensownie wykonany, ma przyjemny, minimalistyczny wygląd i przydatny hub USB. 

 class="wp-image-1803112"
Philips 288E2UAE to dobra propozycja na niedrogi, ale sensowny monitor dla fotografa.
REKLAMA

Philips 288E2UAE ma oczywiście kilka słabszych stron, o których warto wiedzieć. Wierząc pomiarom, monitor nie jest mistrzem równomiernego podświetlenia, ale w praktyce zupełnie tego nie odczuwam i nie zauważam. Jeśli zależy nam na idealnej równomierności podświetlenia, trzeba sięgnąć po monitory Eizo czy NEC. A tam, za 27-calowy panel 4K, ceny zaczynają się od przynajmniej 3-4 tys. zł i kończą nawet na 10 tys. zł. Szkoda, że 288E2UAE nie ma gniazda USB-C, z którego można by zasilać komputer oraz przesyłać obraz. Przydałoby się także, aby można było wysunąć wyżej monitor do komfortowej, ergonomicznej pracy.

Te wszystkie słabsze strony przestają jednak mieć specjalne znaczenie, kiedy spojrzymy na cenę. Philips 288E2UAE można kupić nawet za 1350 zł, choć cena katalogowa to ok. 1600 zł. Większość monitorów w tej cenie to co najwyżej przeciętne sprzęty do pracy biurowej, które zupełnie nie nadają się do pracy z obrazem. Testowany Philips 288E2UAE to po prostu wyśmienita oferta dla osób, które poszukują sensownego monitora do podstawowej pracy ze zdjęciami, wideo czy grafiką, a nie są w stanie pozwolić sobie na kilka razy droższe modele z wyższej półki. Sam zdecydowałem się na jego zakup do studia, jako drugi monitor i po kilku miesiącach pracy, jestem z niego w bardzo zadowolony.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA