Wyróżnij się albo zgiń. Razer Book 13 - recenzja
Razer przez lata kojarzony był wyłącznie ze sprzętami dla graczy. Potem, małymi kroczkami, wyrobił sobie renomę wśród muzyków. Teraz zaś chce zaskarbić sympatię korpoludków i biznesmanów. Czy Razer Book 13 może się podobać?
Razer sporo ryzykuje, wypuszczając komputer właśnie w tym segmencie. Wszak rynek laptopów premium jest dziś nie mniej konkurencyjny niż rynek laptopów budżetowych. Wchodząc do sprzedaży Razer Book 13 musi się zmierzyć z takimi rywalami jak urządzenia z linii Surface, Dell XPS 13, HP Elite Dragonfly, Asus ZenBook, Huawei Matebook X Pro czy potężniejszym, a przy tym tańszym od większości z nich MacBookiem Pro z czipem M1.
Chcąc się wyróżnić w tak gęsto zarośniętym krajobrazie trzeba mieć solidne argumenty. Po dwóch tygodniach z tą maszyną nie jestem niestety pewien, czy Razer Book 13 takie argumenty posiada. Ale po kolei.
Razer Book 13 to klasa premium.
Jeśli jest jedna rzecz, za którą Razerowi należą się bezwzględne pochwały, pozbawione „ale”, to jest nią właśnie jakość wykonania. Tylko MacBook Pro może się równać z Razer Bookiem pod względem konstrukcji. Laptop sprawia niesamowite wrażenie, będąc odlanym z jednego kawałka anodowanego aluminium. Nic tu nie trzeszczy, nic tu nie skrzypi, a pokrywa laptopa jest tak sztywna, że chyba prędzej bym ją połamał niż wygiął.
Z miejsca uderzają również niezwykle kompaktowe gabaryty, jak na laptop z ekranem o przekątnej 13,4” i proporcjach 16:10. Razer Book 13 mierzy 295 x 199 x 15 mm i waży 1,37 kg. W tej kategorii jedynie Dell XPS 13 ma podobne wymiary, zaś MacBook Pro 13 (podobnie jak większość 13-calowych laptopów) jest o cały centymetr szerszy i głębszy, choć ma nieco mniejszy wyświetlacz.
Subiektywnie muszę też przyznać, że Razer Book 13 prezentuje się wspaniale, z jasno-srebrną obudową, białą klawiaturą i subtelnym logo na klapie. Nie zbiera też odcisków palców i nie brudzi się tak łatwo, jak choćby Razer Blade Stealth czy niektóre urządzenia innych producentów. Wyciągając taki laptop w samolocie, w pociągu czy podczas spotkania biznesowego od razu obwieszczamy światu, że cenimy wysoką jakość. A dobre wrażenie jest dla grupy docelowej Razer Booka nie mniej istotne niż wydajność urządzenia. Ten egzamin laptop zdaje na najwyższą ocenę.
W parze z elegancją idzie też funkcjonalność, bo Razer Book 13 ma wszystkie porty, jakie mogą okazać się przydatne w korpo. Mamy jeden port USB-A (niestety jest to port 3.1 gen 1, nie wiedzieć czemu), gniazdo słuchawkowe, dwa złącza Thunderbolt 4 obsługujące ładowanie zasilaczem o mocy 65 W, pełnowymiarowy port HDMI 2.0 i… slot na kartę microSD.
Ten akurat nie przyda się w korpo, tak jak nigdzie indziej i nie rozumiem, po co Razer zawracał sobie głowę umieszczeniem go w obudowie. Chyba tylko po to, żeby stanowił marketingową protezę dla pełnowymiarowego portu SD, którego tutaj zabrakło.
Klawiatura godna korpoludka człowieka biznesu.
Uzupełnianie tabelek w Excelu i pisanie prezentacji bywa męczące, więc dobra klawiatura w laptopie to mus. Ta z Razer Booka 13 z pewnością nikogo nie rozczaruje. Jej skok jest co prawda dość niski, ale tłumienie i stabilność klawiszy stoją na bardzo wysokim poziomie. Osobiście bez większych uwag wystukałem na niej kilkanaście artykułów (wliczając ten, który czytacie teraz) i nie mam zastrzeżeń do jej pracy.
Jedyne „ale” dotyczy podświetlenia. Podobnie jak w przypadku gamingowych laptopów Razera, możemy zrobić z klawiatury choinkę, podświetlając każdy klawisz innym kolorem - choć to akurat plus. Minusem jest natomiast fakt, iż na skutek jasnego koloru klawiszy konieczne jest wybranie takiej barwy podświetlenia, by przydać klawiszom nieco kontrastu. W innym razie są one bardziej czytelne za dnia, gdy klawisze są w ogóle niepodświetlone.
Bardzo rzuca się też w oczy niedokładne podświetlenie klawiszy CAPS i Enter. Jeśli się przyjrzymy, widać, iż „C” oraz „r” nie są podświetlone, jakby dioda znajdowała się zbyt daleko od nich. Głupie przeoczenie, w laptopie klasy premium nie powinno być miejsca na takie niedoróbki.
W laptopie tej klasy nie powinno też być miejsca na tak słabe, cieniutkie, cichutkie głośniki, jak te flankujące klawiaturę Razer Booka 13. Ich jedyną zaletą jest umiejscowienie: grają do góry, więc kładąc laptop na kolanach czy na kocu nie tłumimy ich brzmienia. Poza tym jednak wypadają bardzo marnie na tle konkurencji, emitują dźwięk płaski, pozbawiony szczegółów i niskich częstotliwości.
Na szczęście żadnych zastrzeżeń nie mogę zgłosić do szklanego gładzika Microsoft Precision, który plasuje się w ścisłej czołówce gładzików w laptopach z Windowsem 10. Śledzenie dotyku, rozpoznawanie gestów i brak reakcji na oparte nadgarstki jest w nim wzorowy.
Ekran zachwyca.
Razer Book 13 oferuje wyświetlacz o przekątnej 13,4” i proporcjach 16:10, w moim testowym egzemplarzu był to panel o rozdzielczości 3840 x 2400 px, ale jest też dostępny wariant o rozdzielczości 1920 x 1200 xp. W obydwu przypadkach wyświetlacz jest dotykowy, zabezpieczony szkłem Corning Gorilla Glass 6 i pokryty powłoką antyrefleksyjną, która nie jest co prawda zupełnie matowa, ale opanowuje odblaski na poziomie równym MacBooka Pro i znacznie lepszym od większości laptopów z Windowsem.
Oprócz wysokiej rozdzielczości ekran oferuje też wysoki kontrast, doskonałe kąty widzenia i dostateczną jasność, by pracować na nim na zewnątrz (ponad 500 nitów). Szkoda jedynie, że wyświetlacz pokrywa „tylko” 100 proc. przestrzeni sRGB, nie zaś coraz bardziej popularnego standardu DCI-P3 ani tym bardziej Adobe RGB. Na szczęście kolory odwzorowywane są bardzo wiernie, więc dopóki pracujemy ze zdjęciami i grafikami przeznaczonymi do Sieci, nie sposób mieć jakichkolwiek zastrzeżeń do kalibracji panelu.
W codziennej pracy wyświetlacz 16:10 spisuje się zaś znakomicie, pozwalając wygodnie podzielić ekran na dwie części podczas pracy nad tekstem. Co prawda podczas oglądania filmów u góry i na dole mamy czarny pasek, ale Razer Book 13 nie jest laptopem do oglądania filmów czy grania w gry - to sprzęt do pracy i tutaj więcej przestrzeni roboczej w pionie sprawdza się doskonale. Muszę też nadmienić, że dzięki jasnej barwie obudowy i praktycznie nieistniejącej dolnej ramce Razer Book 13 jest pierwszym laptopem, na którym z przyjemnością korzystałem z trybu jasnego Windowsa 10. Wygląda on po prostu lepiej, doskonale komponując się z urządzeniem.
Widać jednak, że Razer Book 13 płaci cenę za smukłe ramki w postaci delikatnego wycieku światła wzdłuż niemal całej krawędzi ekranu. Nie jest to jednak na tyle uciążliwe, by uznać to za wadę. Miło też, że pomimo wąziutkich ramek nad ekranem znalazło się miejsce dla kamery Windows Hello, która błyskawicznie odblokowuje ekran po podniesieniu pokrywy. Pokrywy, którą - warto dodać - możemy otworzyć jedną ręką.
Szkoda tylko, że nie da się jej odgiąć nieco dalej. Tak słabego kąta rozwarcia klapy nie widziałem już bardzo dawno w laptopie tej klasy.
Wydajnościowa klasa średnia.
Jeśli chodzi o podzespoły, Razer Book 13 przyprawić może o uczucie deja vu, bo prawie każdy laptop z Windowsem 10 z tego segmentu ma identyczne.
Procesor? Intel Core i7-1175G7. Grafika? Intel Iris Xe. RAM? 16 GB. Pamięć? 256 lub 512 GB SSD. Słowem: standard. Identyczne podzespoły znajdziemy w co najmniej pięciu innych laptopach.
Razer Book 13 wyróżnia się jednak na ich tle stosując chłodzenie komorą parową, dzięki czemu nawet pod obciążeniem laptop ani nie grzeje się przesadnie, ani nie ulega throttlingowi, podtrzymując tryb turbo przez długi czas. Doceniłem to zwłaszcza podczas pracy ze zdjęciami w wysokiej rozdzielczości - większość ultrabooków po kilkunastu minutach obróbki zauważalnie zwalnia, w miarę jak rosną temperatury procesora i karty graficznej.
Również reakcja na podstawowe operacje wykonywane na komputerze jest natychmiastowa, za sprawą szybkiego dysku SSD, osiągającego prędkości rzędu 3500 MB/s przy zapisie i 2250 MB/s przy odczycie. SSD jest też wymienny, więc w razie potrzeby możemy zastąpić go większym modułem, bo trzeba przyznać, że 512 GB w laptopie tej klasy może się okazać niewystarczające. Podobnie zresztą jak 16 GB RAM-u, ale tego niestety zmienić się nie da, a Razer nie oferuje konfiguracji z 32 GB RAM.
Od strony kultury pracy także muszę pochwalić Razer Booka 13, bo podczas pracy typowo biurowej (Edge + Slack + Word + Spotify) jest on absolutnie bezgłośny na zasilaniu akumulatorowym. Po podłączeniu monitora 4K przez złącze TB4 potrafi od czasu do czasu zakręcić wiatrakami, ale robi to w sposób na tyle nieintruzywny, by nie irytować użytkownika.
Zaskakuje też świetny czas pracy na jednym ładowaniu. Do reklamowanych 14 godzin nieco zabrakło, ale bez większego wysiłku można uzyskać 9-10 godzin z dala od gniazdka podczas pracy biurowej i około 2,5-3 godzin podczas pracy pod obciążeniem. Szkoda jednak, iż Razer w dalszym ciągu nie dołącza do zestawu jednoczęściowej ładowarki. Zasilacz jest co prawda niewielki, ale przez to, że trzeba do niego podłączyć dodatkowy przewód zasilający zajmuje on niepotrzebnie dużo miejsca w torbie czy plecaku.
Do codziennej pracy Razer Booka 13 mam tylko jedno „ale” i nie dotyczy ono wyłącznie tego laptopa, ale chyba każdego testowanego dotąd sprzętu z certyfikatem Intel Evo. Otóż w teorii te laptopy powinny wybudzać się „natychmiastowo” po otwarciu klapy. Tak istotnie się dzieje, tylko że… wyłącznie gry otworzymy klapę na chwilę po jej zamknięciu. Jeśli zostawimy laptop zamknięty na choćby godzinę, ten przechodzi w tryb hibernacji, a otwarcie klapy skutkuje „zimnym startem” maszyny, który trwa kilkanaście sekund.
Można temu zaradzić zmieniając ustawienia zasilania i wyłączając możliwość hibernacji w trybie pracy na akumulatorze, ale wtedy musimy się liczyć ze słabszym czasem czuwania, jeśli zostawimy laptop niepodłączony na noc. W ciągu dnia przy krótkich przerwach zmiana tego ustawienia nie ma większego wpływu na czas pracy z dala od gniazdka.
Wszystko się zgadza. Tylko czy to wystarczy?
Razer Book 13 odhacza wszystkie punkty na liście kryteriów, jakie musi spełnić laptop tej klasy.
- Obudowa premium: jest
- Świetny ekran: jest
- Dobra klawiatura i gładzik: są
- Długi czas pracy na jednym ładowaniu: jest
- Wysoka wydajność (jak na laptop tych gabarytów): jest
W zasadzie jedynym obiektywnym brakiem Razer Booka 13 są głośniki, które nie umywają się do tego, co oferują rywale. Poza tym: cud, miód i orzeszki. Tylko czy to wystarczy?
W chwili pisania tej recenzji Razer Book 13 jest dostępny w Polsce w dwóch konfiguracjach: z ekranem FullHD i 256 GB SSD za 7199 zł i z ekranem 4K i 512 GB SSD za 8399 zł. W obydwu wersjach mamy procesor Intel Core i7 oraz 16 GB RAM-u. To problem, bo maszyny z Windowsem o podobnej konfiguracji kosztują mniej, zaś MacBook Pro M1 kosztuje niemal tyle samo. I nie będę tu nikogo oszukiwał, mając do wyboru Razer Booka 13 i MacBooka Pro M1 trzeba naprawdę kochać spuściznę Billa Gatesa, żeby zdecydować się na tego pierwszego. MacBook Pro 13 z czipem M1 jest lepszy pod niemal każdym względem. W zasadzie to… pod każdym, nie licząc dotykowego ekranu.
Trzymając się zaś maszyn z Windowsem 10, Razer Book 13 również ma twardy orzech do zgryzienia, bo jego jedynym istotnym wyróżnikiem jest bardzo dobre chłodzenie, które pozwala mu na ociupinkę wyższą wydajność niż w przypadku reszty laptopów o tych samych podzespołach. Obawiam się, że dla większości nabywców nie będzie to dostateczny argument, by po niego sięgnąć. Można też argumentować, że Razer Book 13 ma kompaktowe wymiary, ale… Dell XPS 13 też je ma. A jest od Razer Booka 13 tańszy, choć co prawda dotyczy to wersji z niedotykowym ekranem.
Obiektywnie obawiam się więc, że jeśli trzymalibyśmy się zasady „wyróżnij się albo zgiń!”, Razer Book 13 zginie między produktami konkurencji. Subiektywnie jednak bardzo, ale to bardzo polubiłem ten laptop, przede wszystkim za kombinację fenomenalnej jakości wykonania, pięknego wyświetlacza, długiego czasu pracy na jednym ładowaniu i kompaktowych rozmiarów. Gdyby ktoś mi powiedział, że od dziś wszystko prócz montażu wideo 4K mam robić na Razer Booku 13, przyjąłbym ten fakt z pocałowaniem ręki. To świetny laptop. Nawet jeśli jego rywale są równie świetni.