Aplikacje z Androida odpalimy bezpośrednio w Windowsie 10. Oficjalnie i bez kombinowania
Aplikacje z Androida już dziś można w niektórych przypadkach uruchamiać na Windowsie, ale ciągle brakuje pełnego i oficjalnego wsparcia. Ma się to zmienić za sprawą Project Latte, który zadziała na każdym komputerze i przy każdym smartfonie.
Jeżeli masz smartfon Samsunga lub Huaweia, być może spotkałeś się z możliwością korzystania z androidowych aplikacji na systemie Windows 10. Obaj producenci mają własne rozwiązania, które w coraz większym stopniu integrują smartfon z Windowsem.
W obu przypadkach mówimy jednak o systemie, który de facto polega na kopiowaniu ekranu smartfona. To mirroring, czyli tylko namiastka korzystania z aplikacji faktycznie zainstalowanych na komputerze. Mamy też kilka zewnętrznych programów działających podobnie, jak np. popularny BlueStacks.
Trudno jednak mówić o pełnej integracji z systemem, chociażby ze względu na zupełnie inne architektury urządzeń, a co za tym idzie, inne zestawy instrukcji, jakie muszą wykonać procesory. Doskonale pokazuje to przykład nowych komputerów Apple z procesorem M1 zbudowanym w architekturze ARM, a więc tej samej, którą znajdziemy w smartfonach. Na komputerach z M1 możemy bezpośrednio instalować aplikacje z iPada i iPhone'a.
Podobne rozwiązanie ma trafić do Windowsa 10. W systemie zainstalujemy aplikacje z Androida.
Jak donosi Windows Central, taka funkcja jest rozwijana w ramach niedostępnego publicznie Project Latte. Rozwiązanie ma działać natywnie, niezauważalnie dla użytkownika. Nie będzie to lustrzane odbicie ekranu smartfona, ale aplikacja będzie działać niezależnie na Windowsie.
Projekt zapowiada się niezwykle ciekawie nie tylko ze względu na same możliwości, ale też na zaplecze programistyczne. Musi powstać jakaś warstwa emulacji, która pozwoli działać aplikacjom ARM na architekturze x86 i procesorach Intela lub AMD. Na razie nie znamy żadnych konkretów, ani nawet daty premiery nowej funkcji. Windows Central przewiduje, że Project Latte może zostać upubliczniony w ramach aktualizacji Windowsa 10 jesienią 2021 r.
Microsoft ma przed sobą wiele pracy, podobnie jak Apple.
Mam już okazję testować aplikacje z iOS/iPadOS na MacBooku Pro z procesorem M1 i niestety nie wygląda to różowo. Aplikacje często nie pozwalają na zmianę rozmiaru i proporcji okna, a niektóre odtwarzacze wideo nie mają nawet działającego trybu pełnoekranowego (pozdrawiam w tym miejscu aplikację HBO Go).
Najgorzej wypada jednak interakcja z aplikacjami. Apple dwoi się i troi by zastosować logiczny interfejs, ale nie jest on tak intuicyjny jak na dotykowym ekranie. Przykładowo, w aplikacjach nie istnieje prawy przycisk myszy. Chcesz menu kontekstowe, przytrzymaj funkcję dłużej lewym przyciskiem. To samo dotyczy też podstawowych gestów, jak np. powiększanie (tzw. pinch to zoom), czy przenoszenie elementów z jednego miejsca w drugie.
To wszystko sprawia, że korzystanie z aplikacji smartfonowych na komputerze nie jest przyjemne. Nawet Apple, które trzyma pieczę zarówno nad sprzętem jak i oprogramowaniem swoich smartfonów i komputerów, nie było w stanie wymyślić sensownego sposobu na interakcję. W przypadku Windowsa będzie jeszcze trudniej, choć laptopy po stronie okienek mają często przewagę w postaci dotykowego ekranu, który w tym przypadku zmienia wszystko.
Apple na pewno potrzebuje jeszcze dwóch albo trzech generacji swojego rozwiązania, by działało to sprawnie. Podejrzewam, że w przypadku Windowsa będzie podobnie. Project Latte zapowiada się niezwykle ciekawie i przyszłościowo.