Pandemia nie zahamuje ocieplenia klimatu. Rok 2020 zakończy najgorętsze pięć lat w historii pomiarów
Najnowszy raport opublikowany przez Światową Organizację Meteorologiczną wskazuje, że 2020 r. zakończy najgorętsze pięć kolejnych lat w historii zapisów. Średnia globalna temperatura dla tego okresu była 1,1 stopnia wyższa od temperatur sprzed ery przemysłowej.
Tutaj warto zauważyć, że nawet jeden stopień zmiany niesie za sobą poważne konsekwencje. Sygnatariusze Porozumienia paryskiego starają się uchronić planetę przed wzrostem temperatury o więcej niż 1,5 stopnia Celsjusza, jednak jak na razie ich działania są zdecydowanie niewystarczające.
Jest pandemia - nie ma lotów. Nie ma lotów - nie ma pomiarów
Jakby tego wszystkiego było za mało, pandemia w tym roku znacząco utrudniła badaczom wykonywanie pomiarów i dokumentowanie zmian spowodowanych zmianami klimatycznymi.
To był wyjątkowy rok nie tylko dla ludzi, ale także dla samej planety. Pandemia COVID-19 zaburzyła normalne życie na całej planecie. Jednocześnie ogrzewanie planety i zmiany klimatyczne nie uległy zahamowaniu
- napisał w oświadczeniu Antonio Guterres, sekretarz generalny ONZ.
Kluczowe 1,5 stopnia Celsjusza
Według autorów raportu między chwilą obecną a 2024 r. jest 24 proc. szans na to, że przynajmniej raz przekroczymy krytyczne 1,5 stopnia. Gdy globalne temperatury zaczną osiągać ten punkt z roku na rok, to nawet 7 proc. ekosystemów na Ziemi zacznie przechodzić do zupełnie innego biomu. W miejscach gdzie teraz stoją lasy zaczną pojawiać się łąki i tereny zielone. Nie brzmi to tak źle, ale ludzie, zwierzęta i rośliny zaczną przystosowywać się, przemieszczać i znikać miejsc, w których dotychczas żyły od bardzo dawna. A to i tak jest najlepszy scenariusz, wszak kolejne pokolenia do 2100 r. będą obserwowały wzrost nawet o 3 stopnie, i to tylko wtedy jeżeli utrzymamy obecną politykę klimatyczną.
Aby uchronić się przed wzrostem temperatur o więcej niż 1,5 stopnia Celsjusza, poziom emisji gazów cieplarnianych musi spadać o około 7 proc. rocznie. W tym roku faktycznie może nam się to udać, ale do tego potrzeba było pandemii i lockdownu. Jak jednak obniżyć poziom emisji w przyszłym roku? Teraz wydaje się to niemalże nierealne.
Wprowadzenie lockdownu i ograniczeń w lotnictwie sprawiło, że ilość obserwacji przeprowadzonych za pomocą samolotów spadła w marcu i kwietniu aż o 75-80 proc, przez co wszystkie modele klimatyczne stały się nieco mniej dokładne. Analogicznie niemal wszystkie statki oceanograficzne zostały skierowane do portów macierzystych, a część boi i sprzętu zbierającego dane uległa awarii, bo nie można było przeprowadzić ich konserwacji.
Starając się zminimalizować straty wielu badaczy zaczęło więcej korzystać z danych zbieranych przez satelity pogodowe oraz wysyłało więcej sond radiowych, który wynoszone są balonami w atmosferę od lat trzydziestych XX wieku.
Aktualnie naukowcy zastanawiają się jak monitorować zmiany klimaty w czasach trwającej pandemii. Według autorów raportu luki w danych powstałe w tym roku mogą mieć istotne konsekwencje dla dalszych prognoz zmian klimatu. Bez tych danych znacznie trudniej będzie nam zrozumieć jak szybko człowiek zamienia Ziemię w planetę niesprzyjającą życiu.
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj Spider's Web w Google News.