Grałem w Marvel’s Avengers. To takie Destiny bez strzelania, za to piękne wizualnie i z wielkimi mapami
Dzięki uprzejmości polskiego dystrybutora miałem dostęp do zamkniętej bety Marvel’s Avengers. Trwająca dwa dni przygoda na konsoli PS4 tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że grze bliżej jest do kooperacyjnego Destiny niż najnowszego Spider-Mana. W zależności od tego, jakim typem gracza jesteś, to bardzo dobra albo bardzo zła wiadomość.
Cały miniony weekend upłynął mi pod znakiem Marvel’s Avengers. Przeszedłem wszystkie dostępne misje fabularne oraz rozegrałem większość kooperacyjnych zadań. Zdobyłem wiedzę, która być może nie pozwoli odnaleźć wszystkich kamieni nieskończoności, ale za to umożliwia mi stworzenie listy najlepszych i najsłabszych punktów nadchodzącej gry wideo:
[+] Marvel’s Avengers ma mnóstwo wspólnego z Diablo, Warframe czy Destiny.
To nie jest liniowa, filmowa gra akcji w stylu Spider-Mana dla PlayStation 4. Zdarzają się momenty, w których tytuł Square-Enix stara się taki być (ważne narracyjnie misje fabularne dla jednej osoby), ale sedno rozgrywki leży gdzie indziej. Prawdziwy filar Avengerów to powtarzalne misje rozgrywane samemu lub w kooperacji z innymi graczami, pozwalające zdobywać doświadczenie, przedmioty i umiejętności.
Wzorem Diablo czy Destiny, w Marvel’s Avengers liczy się przede wszystkim kooperacyjny grind. Gracze wyruszają na grupowe lootowanie, skryte pod płaszczem walki z kolejnym komiksowym szwarccharakterem. Tak naprawdę nie chodzi jednak o ratowanie świata, ale o hełm +2 do obrony dla Iron Mana albo młot +5 do ataku dla Thora. Celem Avengerów jest stworzenie jak najpotężniejszej, jak najoryginalniejszej wersji ulubionego bohatera.
Grind i powtarzalność znana z Diablo oznacza, że Marvel’s Avengers może być tytułem na tygodnie, jeśli nie miesiące zabawy. Regularnie wracam do Destiny 2 z każdym kolejnym sezonem. Muszę zobaczyć nowe misje, nowe bronie, nowe tryby. Możliwe, że podobnie będzie z Avengerami. Jeśli Square-Enix zapewni tytułowi należyte wsparcie, gra może żyć wiele lat, również na konsolach nowej generacji.
[-] Marvel’s Avengers ma mnóstwo wspólnego z Diablo, Warframe czy Destiny.
Podobieństwo do Warframe czy Destiny to jednak coś, co nie każdemu musi się podobać. Branża cierpi na niedosyt pożądnych, filmowych gier o superbohaterach, a Spider-Man i Marvel Ultimate Alliance 3 to tylko niezwykle przyjemne wyjątki od reguły. Zbyt długo czekamy już na nowego Batmana od Rocksteady, nowego Punishera albo Deadpoola. Dlatego nie dziwią mnie głosy rozczarowania tych osób, które liczyły na epicką przygodę w stylu God of War.
Square-Enix w pewnym sensie próbuje sprostać oczekiwaniom graczy offline, przy pomocy ważnych fabularnie misji. Tych nie będzie jednak więcej niż kilka. Z kolei zadań kooperacyjnych mamy kilkadziesiąt. Dysproporcja jest więc gigantyczna. Co więcej, nawet te oskryptowane, filmowe misje są oczko niżej od tych w Batmanie czy Spider-Manie. Wyziera spod nich przytemperowany mechanizm kooperacyjny, idący w kontrze do personalnych przygód na miarę Arkham City.
[+] Oprawa graficzna jest zaskakująco dobra…
Zdażyło ci się oglądać przerywnik filmowy, aż nagle ze zdumieniem odkrywałeś, że to już fragment gry pozwalający na swobodne sterowanie postacią? Miałem tak w Marvel’s Avengers. Tytuł nieoczekiwanie wyrasta na jedną z ładniejszych produkcji tej generacji. Oczywiście nie jest to The Last of Us Part II, ale musimy brać pod uwagę, że mówimy o tytule sieciowym. Takim, który musi pomieścić cztery osoby na jednej mapie, oferując każdej z nich intensywną akcję i masę wybuchów.
Twórcom należy się uznanie za wprowadzenie dwóch odmiennych trybów wydajności. W trybie 4K mamy do czynienia z możliwie najlepszą warstwą wizualną, podczas gdy tryb Performance koncentruje się na uzyskaniu wzorowej płynności i stabilności. uwielbiam, gdy deweloperzy oferuję tego typu wybór i bardzo doceniam go w takich grach jak np. NioH 2.
[-] …ale bohaterowie wciąż wyglądają sztucznie i nie na miejscu.
W przypadku Hulka i Iron Mana nie mam powodów do narzekania. Gdy jednak patrzę w ludzkie oblicza Czarnej Wdowy, Thora i Kapitana Ameryki, czuję się nieswojo. Pozornie realistyczny styl wizualny, ale bez wykorzystania wizerunku hollywoodzkich gwiazd, daje nienaturalny efekt końcowy. Komiksowi herosi wyglądają przez to jak podróbki samych siebie. Ciekawe o tyle, że w ogóle nie miałem takiego odczucia grając np. w Spider-Mana dla PS4 czy serię Arkham.
Avengerów początkowo bardzo trudno polubić. Ich kwestie są banalne, zachowania przewidywalne, a motywy jasne jak słońce. Tony Stark nieustannie podkreśla co kupił i co do niego należy, z kolei Bóg Piorunów wnosi pseudo-średniowieczne rytuały do współczesnego społeczeństwa. Fanom Marvela może się to wydawać świetne, ale naprawdę - te motywy były już grane tyle razy, że są do bólu wyświechtane.
[+] Swoboda, latanie, wielkie lokacje i wiele zadań.
Pozytywnie zaskoczyła mnie natomiast struktura lokacji. Te najczęściej są szerokie i otwarte, aby zrobić odpowiednio wiele miejsca Thorowi oraz Iron Manowi. To bohaterowie latający, którzy mogą przemieszać się swobodnie w powietrzu. Hulk wykonuje spore susy i wbija się w pionowe ściany, z kolei Kamala Khan - Ms. Marvel - korzysta z wydłużających się kończyn niczym z wyciągarki. Aby gracze mogli w pełni korzystać z posiadanych możliwości, mapy misji stały się naprawdę pokaźne. Pod tym względem Marvel’s Avengers jest radykalnie inne od korytarzowego (ale wciąż świetnego) Marvel Ultimate Alliance.
Podoba mi się także, że lokacja nie składa się wyłącznie w celu oraz podejścia do niego. Na mapach rozsiane są dodatkowe budynki i bunkry pełne opcjonalnych mini-bossów oraz skarbów do zebrania. Część obiektów jest zamknięta na cztery spusty i trzeba się nieco nagłówkować, jak dostać się do środka. Na szczęście zbyt dociekliwi eksploratorzy nie będą spowalniać drużyny. Jeśli jeden z graczy stanie przed bossem, reszta zostanie przeniesiona w pobliże, wzorem Final Fantasy XIV czy Destiny 2.
[-] Trudno mi się utożsamić i nie widzę marchewki na kiju.
Nieoczekiwanym problemem Marvel’s Avengers jest to, że gracz wciela się w jednego z tytułowych Mścicieli. Teoretycznie powinna być to gratka dla każdego fana filmów i komiksów. W praktyce fakt, że gramy bohaterem ukształtowanym od A do Z, na proces powstawania którego nie mieliśmy żadnego wpływu, znacząco obniża poziom zaangażowania. Wszystko przez to, że nie czujemy takiego przywiązania do sterowanej postaci co w World of Warcraft, Diablo czy Destiny. Tam tworzymy własnego awatara. Tutaj żonglujemy między gotowymi herosami.
Przez to wzmacnianie Hulka, Thora czy Czarnej Wdowy nie przywiązuje do ekranu tak jak rozwijanie swojej postaci w SWTOR. Niby każdy heros ma świetne unikalne skórki oraz indywidualne drzewo rozwoju, ale to nie to samo. Wciąż czujemy się jako goście, zanurzający się na chwilę w butach Kapitana Ameryki. Nie czujemy, że rozwijamy własnego awatara. Wszystko jest bardziej powierzchowne, a gracz bardziej zdystansowany. Być może kreator własnego czempiona mógłby to zmienić.
[-] Kod sieciowy i narzędzia co-op to dramat.
Podczas weekendowego ogrywania Marvel’s Avengers sieciowe lobby ani razu nie działało tak, jak powinno. Poczekalnia mieszcząca maksymalnie cztery osoby była np. pusta, a dopiero po opuszczeniu pokoju okazywało się, że byli w nim inni gracze. Lobby błędnie zasysało informacje o poziomach doświadczenia i sile graczy. Brakowało informacji o nowych gościach w poczekalni. Brak odpowiedniego doświadczenia deweloperów wychodzi jak na dłoni.
Podczas samej rozgrywki również brakuje wielu elementów. Dla przykładu, nasi towarzysze nie są w żaden sposób oznaczeni. Jeśli nie mamy ich na oku, łatwo się zgubić i rozdzielić. Brakuje skutecznego systemu oznaczania celów, jak działa to na przykład w Apex Legends. Komunikacja na konsoli również jest niemal niemożliwa, o ile nie posiadamy zestawu słuchawkowego z mikrofonem i woli do rozmowy. Twórcy muszą dopieścić jeszcze wiele tego typu drobnych elementów, składających się na kompletne doświadczenie sieciowe.
Jest lepiej niż sądziłem, ale wciąż nie wiem, czemu mam odstawić Destiny.
Pierwsze zapowiedzi Marvel’s Avengers były w moim odczuciu bardzo nieudane. Dopiero gdy zagrałem w betę, odkryłem, że to efektowna produkcja ze zróżnicowaną plejadą grywalnych postaci. Odmienne style i role poszczególnych Avengerów wydają się świetnie uzupełniać. Świetne jest to, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Zarówno miłośnik zręcznościowych starć wybierający Czarną Wdowę, jak również fan bezpośrednich, mało finezyjnych rozwiązań grający Hulkiem. To się twórcom naprawdę udało.
Niestety, sztuczność bohaterów, nikłe przywiązanie do ich rozwoju oraz brak motywacji sprawia, że nie wiem, dlaczego miałbym porzucić Destiny 2 na rzecz Marvel’s Avengers. Budżet czasu jest z kolei ograniczony, a chyba nikt nie ma go tyle, aby jednocześnie grać w kilka tytułów pokroju Warframe czy Diablo. Producenci Marvel’s Avengers walczą o świetnie zagospodarowaną grupę konsumentów, którzy już od lat mają swoje ulubione gry-jako-usługi. Przykład Anthem pokazuje z kolei, że długofalowe wsparcie takich tytułów to sztuka, która niewielu się udaje.
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj Spider's Web w Google News.