Wolny i z dużymi opóźnieniami. Korzystanie z internetu w roamingu nadal nie jest komfortowe
Sporadyczne korzystanie z internetu za granicą zrobiło się w ostatnich latach znacznie tańsze, ale nie znacznie szybsze. Roam like at home sprawiło, że roaming jest łaskawy dla portfela klienta, ale juz nie dla jego nerwów.
Firma Ookla sprawdziła, jakie różnice w szybkości poboru danych odczuwają Europejczycy podróżujący po Starym Kontynencie. W większości są one duże i negatywne, choć bywają intrygujące wyjątki.
Roam like at home? No niekoniecznie.
W roamingu wiele się zmieniło w ciągu ostatnich lat. Dzięki Roam like at home chęć korzystania z internetu za granicą nie oznacza już konieczności każdorazowego kupienia karty SIM u lokalnego operatora lub szybkiego znalezienia kupca na czarnorynkową nerkę. Niespecjalnie zmieniła się za to wygodna korzystania z sieci poza granicami naszego kraju – nadal narzekamy na szybkość i opóźnienia. I, jak się okazuje, mamy ku temu dobre powody.
Największy szok prędkościowy przeżywają Holendrzy. Gdy wyjadą za granicę, szybkość ich Internetu spada o niemal 55 proc. O ile jednak w wypadku kraju z najszybszym internetem z puli badanych jest to z oczywistych względów zrozumiałe, o tyle faktu, że podobne spadki odczuwa większość badanych, nie da się uzasadnić tylko świetnym stanem wyjściowym.
Internet mobilny aż w 22 z 28 branych pod uwagę w badaniu krajów Europy działa wolniej na wyjeździe niż w domu. Polska też jest w tej grupie. Jadąc na wakacje, musimy się przygotować na spadek prędkości o około 23 proc. (z 33,03 mbps do 25,57 Mb/s). Wynik ten plasuje nas w środku stawki.
Co ciekawe są też kraje, których sieć przyspiesza, gdy przekroczą granicę. Wśród nich jest Estonia (3 proc.), Grecja (13 porc), Irlandia (32 proc.), Włochy (21,8 proc), Łotwa (16 proc.) i Portugalia (5,4 proc.). Jak łatwo się domyślić, ich lokalny internet zwykle nie jest powodem pełnych zazdrości i rozmarzenia westchnień.
Ookla przebadała także zmiany w latencji. Choć w tym wypadku, co raczej oczywiste, wszyscy mają za granicą większe problemy, my mamy szczególny powody do zmartwień. Polacy mają ping za granicą wynoszącym średnio 109 ms to 7. wynik od końca.
Lepiej raczej nie będzie.
To, jak dobry (lub jak zły) mamy roaming zależy między innymi od umów, które podpisują między sobą operatorzy w różnych krajach, a ci raczej nie kruszą kopii o szybkość pobierania danych dla swoich klientów za granicą. Mało kto po prostu zwraca uwagi na takie dane, wybierając sieć. A szkoda.