Wydawca Playboya właśnie zrobił więcej dla walki z seksizmem w Polsce, niż Gazeta.pl kupując Twój Weekend
Trudno mi powiedzieć ile dekoltów, pośladków i celulitu kobiet omówiono na Gazeta.pl lub w powiązanych z nią serwisach od czasu, gdy w ramach walki z seksizmem kupiła, a następnie zamknęła Twój Weekend.
Cała akcja miała więc tyle samo sensu i wiarygodności, co Onet walczący z clickbaitami, NaTemat z parówkami zamiast weganizmu, a Spider's Web niedokonujący aktu autoerotyzmu przy dowolnym produkcie Apple wycenionym na poziomie czterech średnich krajowych.
Tymczasem dziś, bez wielkich akcji reklamowych i głośnych haseł, Marquard Media Polska opuszcza polskie kioski, a tym samym zamyka tak cenione i obecne od wielu lat magazyny, jak „CKM”, „Cosmopolitan”, „Esquire”, „Harper’s Bazaar”, „Joy” i „Playboy”. Przykładowo Playboy był z nami przez 27 lat, 5 miesięcy temu na stanowisku redaktora naczelnego zadebiutowała pierwsza w historii czasopisma redaktor naczelna, a dziś dokonuje ono swego żywota.
Oczywiście mógłbym napisać, że Playboy w ekspresowym tempie upadł z kobietą za sterami, ale choć byłoby to zabawne, z całą pewnością nie byłoby sprawiedliwe, ani tym bardziej prawdziwe. Playboya w 2020 roku nie będzie z nami, nawet gdyby przez ostatnie miesiące prowadził go sam Hugh Hefner.
Wynika to z sytuacji na rynku medialnym prasy. Playboya, CKM, Cosmopolitan itd. po prostu mało już kto chciał czytać, a jeszcze mniej - kupować. Stąd też odgórna decyzja wydawnicza, by porzucić rynek papieru i skupić się na internecie. Playboya aktualnie kupuje miesięcznie około 20 000, a CKM - 13 000.
Nie płakałem po Playboyu
Nie płakałem po Playboyu, ani tym bardziej nie zamierzam płakać po CKM-ie. Choć moim znajomym zdarza się przemycić intelektualną myśl, że "Felietony XYZ czytało się przyjemnie", to jednak moje wspomnienia w tym zakresie są zgoła odmienne. Przyjemnie czytało się niektóre felietony w Przekroju, Uważam Rze i Newsweeku, a Playboy czy CKM zawsze sprawiały wrażenie magazynów adresowanych do 14-latków lub osób, których umysł w okolicy 14. urodzin przestał się rozwijać.
Nie płaczę też po „gołych babach”, którym Playboy wprawdzie nadał łatkę pretensjonalnego popkulturowego wydarzenia artystycznego. Ale bardziej 50 lat temu i w Stanach Zjednoczonych, niż w postaci „Zuzy” z programu Dwa Światy na okładce.
Śmierć magazynów jest niewątpliwie tragedią, ale nie dla czytelników, a blisko 70 proc. pracowników wydawnictwa, którzy od nowego roku stracą pracę. Ktoś mógłby powiedzieć, że śmierć Playboy i CKM to tryumf kobiet, ale w mojej ocenie to przede wszystkim tryumf mężczyzn, gdyż wspomniane magazyny często sprawiały wrażenie, jak gdyby ich czytelnik był skończonym idiotą. Te czasy mamy już jednak za sobą. Prasa drukowana poległa na kolejnym, dużym froncie.