Pora odprawić przenośne dyski twarde na zasłużoną emeryturę. WD My Passport Go - recenzja
Przez lata korzystałem z „wzmacnianego”, przenośnego dysku twardego. Wiecie, takiego z grubą, gumową obudową, który dużo ważył i zajmował dużo miejsca w torbie, ale za to był nie do zabicia. Teraz przetestowałem równie odporny napęd. Kilkukrotnie mniejszy i… kilkukrotnie szybszy. Oto WD My Passport Go.
Czasy przenośnych HDD na szczęście odchodzą do przeszłości, a wraz z nimi grubaśne, wzmacniane jednostki, które co prawda dobrze znosiły transportowanie i używanie w trudnych warunkach, ale były za duże, za ciężkie i zbyt, ekhm, brzydkie, by traktować je jako uniwersalne dyski przenośne.
Nie znaczy to jednak, że zniknęła potrzeba posiadania przenośnego dysku, który będzie w stanie znieść trudy podróżowania i pracy w terenie. Niestety jeszcze do niedawna przenośne napędy SSD, wielokrotnie szybsze od napędów HDD, które oferowały wzmacniane obudowy, były dość drogie i nierzadko niewiele smuklejsze od swoich talerzowych odpowiedników.
Teraz się to zmienia.
WD My Passport Go jest niepozorny, ale nie dajcie się zwieść – wytrzyma wiele
Plastikowa konstrukcja okolona gumową ramką sprawia dość… typowe wrażenie na pierwszy rzut oka. Ot, kolejny przenośny dysk.
Kiedy jednak weźmiemy go do ręki, okazuje się, że jak na niewielką (10 x 67 x 95 mm) i leciutką (54 g) konstrukcję, którą bez trudu zmieścimy w kieszeni, My Passport Go jest zaskakująco solidny.
Obudowa napędu nie jest zupełnie sztywna, a plastik można delikatnie wgiąć w każdą stronę, ale absolutnie nie jest to wada, lecz cecha – w razie upadku wibracja i siła uderzenia rozpraszana jest przez obudowę, zamiast wpływać negatywnie na sam moduł SSD, ukryty w jej wnętrzu.
Producent gwarantuje odporność na upadki do wysokości 2 metrów, ale ja zrzuciłem WD My Passport Go kilkukrotnie z nieco wyższej wysokości na twarde kafelki i nie widać po tych upadkach najmniejszego śladu. Choć szkoda, że gumowa obudowa nie wystaje nieco ponad plastik – to uczyniłoby konstrukcję jeszcze bardziej odporną na upadek „na płasko”.
Szkoda też, że konstrukcja nie jest odporna na pył i wodę. Odnoszę wrażenie, że nie stanowiłoby to wielkiego wyzwania dla inżynierów WD i nie podniosłoby znacząco kosztu zakupu urządzenia, a uczyniłoby go jeszcze bardziej atrakcyjną propozycją dla osób szukających wytrzymałego magazynu danych.
WD My Passport Go ma też jednego asa w obudowie w rękawie – zintegrowany przewód USB
W ten sposób producent niweluje jedną z upierdliwych wad niewielkich napędów SSD – co z tego, że mamy dysk, który zmieści się w kieszeni, skoro do tego musimy pamiętać o kablu. Tutaj kabel skrywa się w dolnej części obudowy, nie powiększając ogólnych gabarytów urządzenia.
Szkoda tylko, że przewód zwieńczony jest złączem USB-A, a nie USB-C z dodaną przejściówką. Mamy 2019 r., USB-C byłoby więcej niż wskazane, a dla użytkowników ze starszymi komputerami zawsze można dołączyć adapter. Tak, jak w modelu WD My Passport SSD.
Przewód jest też niestety dość krótki, więc jeśli trzymamy laptopa na kolanach i chcemy podłączyć My Passport GO, musimy pogodzić się z tym, że napęd będzie sobie „dyndał” u boku komputera.
WD My Passport Go ma tylko jeden problem
Jak na przenośny SSD, WD My Passport Go jest po prostu wolny. Producent deklaruje prędkość do 400 MB/s, przy czym jest to prędkość odczytu.
W praktyce ani razu nie udało mi się uzyskać deklarowanej prędkości odczytu; zazwyczaj oscylowała ona w okolicach 310 MB/s. Jeszcze gorzej wygląda kwestia zapisu – sprawdziłem My Passport Go na kilku komputerach i na każdym uzyskiwał maksymalnie 100-120 MB/s zapisu.
Winę za taką a nie inną prędkość ponosi zapewne starszy standard USB, zastosowany w urządzeniu. Zamiast nowego USB 3.1, mamy tu USB 3.0.
A to sprawia, że My Passport Go przegrywa w bezpośrednim starciu ze swoim starszym bratem – My Passport SSD – który oferuje znacznie wyższą prędkość zapisu.
WD My Passport SSD wygrywa z nowym My Passport Go również na innych polach – jest znacznie bardziej poręczny, ma port USB-C, również jest dość wytrzymały (choć nie aż tak, jak nowy napęd) i kosztuje niemal dokładnie tyle samo. Za wersję 500 GB dowolnego z urządzeń przyjdzie nam zapłacić ok. 400 zł.
Dla kogo jest więc WD My Passport Go?
O ile w 9 przypadkach na 10 polecam zakup WD My Passport SSD zamiast My Passport Go, tak nowy, wytrzymały napęd od WD będzie lepszym wyborem w co najmniej 1 scenariuszu: jako zastępstwo dla starych, zmęczonych HDD.
Nie jest to napęd, na którym można komfortowo pracować z plikami, np. obrabiając zdjęcia czy wideo. Na to jest po prostu zbyt wolny.
Doskonale spisze się jednak jako magazyn danych, który można zabrać ze sobą wszędzie bez obaw o jego trwałość. Zajmuje o połowę mniej miejsca od tradycyjnych My Passportów HDD, jest od nich lżejszy, łatwiej go transportować i przechowywać.
Może też pełnić rolę magazynu kopii zapasowej dla naszego komputera; jest również kompatybilny z konsolami PS4 i Xbox One.
Czy to najlepszy przenośny SSD na rynku? Zdecydowanie nie. Ale trudno o lepszego następcę dla wysłużonych dysków talerzowych, którym należy się emerytura i przekazanie zgromadzonych danych na nowy, lepszy nośnik.