Ambitny cel Philip Morris - 40 mln użytkowników do 2025 r. Zobaczyliśmy, jak powstają wkłady do IQOS
Na razie z podgrzewacza Philip Morris korzysta na co dzień ok. 10 mln osób. Przyjrzeliśmy się z bliska, w jakich warunkach powstają wkłady do IQOS oraz szwajcarskiemu centrum naukowo-badawczemu producenta.
Fabryka, którą Philip Morris przystosował do produkcji Heets, czyli wkładów do IQOS, jest częścią kompleksu trzech budynków położonych nad samym…jeziorem Neuchatel. Tak, wkłady do tych urządzeń powstają w bezpośrednim sąsiedztwie czegoś, co swoim rozmiarem dwukrotnie przerasta polskie Śniardwy.
Firma z łatką truciciela i jedna z wizytówek szwajcarskiej przyrody, no nieźle – pomyślałem. Dziwi to jednak tylko na początku. Później dowiaduję się, że całość została zaprojektowana w duchu zero emission. Woda z jeziora jest używana w ciągu lata do chłodzenia budynków, w zimie – służy do podnoszenia temperatury wewnątrz. Działa to wszystko nieco bardziej odpowiedzialnie niż w Polsce, gdzie firmy potrafią mieć w nosie przyrodę, wysuszając cały zbiornik wodny do cna i udając, że nic się nie stało.
Fabryka w Neuchatel to jeden z kilku obiektów. Philip Morris zbudował podobne we włoskiej Bolonii, przerobił również na potrzeby produkcji Heets swoje istniejące wcześniej zakłady w Rosji, Grecji, Rumunii i Korei. Ale wracając do Szwajcarii.
Koncern musiał zbudować do produkcji Heets nową linie produkcyjną.
Ta jest w zasadzie całkowicie zautomatyzowana. Już na początku zostaliśmy ostrzeżeni, by poruszać się po obszarach wytyczanych przez linie namalowane w przejściach. Główną częścią korytarza porusza się bowiem roboty, które przejeżdżały koło nas średnio co kilka minut.
Zaskoczenie przychodzi już na samym początku, gdy okazuje się, że to, co podgrzewamy za pomocą IQOS, praktycznie nie przypomina tego co możemy znaleźć w zwykłym papierosie. Niby oczywista sprawa – wkłady są zdecydowanie mniejsze i skompresowane w porównaniu do papierosów, nie sądziłem jednak, że to aż w taki sposób wpływa na sposób produkcji.
Wszystko zaczyna się od zmielenia i zmieszania ze sobą trzech rodzajów tytoniu - virgini, burleya i tytoniu orientalnego.
Następnie całość zostaje sproszkowana i wymieszana z dodatkowymi naturalnymi składnikami spożywczymi, które zapewniają odpowiednią lepkość, zapach i smak. Zabrakłoby tu miejsca, by wymienić każdy z nich po kolei (całą listę można znaleźć w tym miejscu), ograniczmy się więc do napisania, że mamy tam m.in. wodę, gumę guar, glicerol i glikol propylenowy.
Ta mieszanka zostaje później sprasowana, przybierając formę arkuszy. Oglądałem, dotykałem i wąchałem je przez dłuższą chwilę, starając się znaleźć jakiekolwiek porównanie. Jedyne skojarzenie, jakie przyszło mi na myśl to… rolety. Przynajmniej jeśli chodzi o fakturę, bo w przypadku zapachu, mogę powiedzieć tylko tyle, że w porównaniu ze zwykłym tytoniem jest on bardzo subtelny.
Następnie taka sprasowana mieszanka trafia do maszyny, w której ostrza przycinają ją do jednakowej grubości. Całość jest nawijana, tworząc wielką belę, i ląduje jako wkład w naszych Heets. Proces zostaje dopełniony w kolejnym pomieszczeniu. Urządzenia wielkości ciężarówek owijają tytoń w bibułki, dodają filtry i tną wkłady na małe, kilkucentymetrowe kawałki, które ostatecznie lądują w paczkach.
Tuż obok fabryki znajduje się The Cube – miejsce badań nad właściwościami IQOS. Zatrudnienie znalazło w nim ok. 430 fizyków, biologów, toksykologów i inżynierów. Dzięki ich pracy od 2003 r. Philip Morris stał się jedną z bardziej innowacyjnych firm na świecie – z liczbą 4600 patentów zajmuje 45 miejsce w Unii Europejskiej. A kolejnych 6300 jest w drodze. PMI wydał do tej pory ponad 340 publikacji na temat działania i efektów produktów podgrzewających tytoń.
Badania na temat wpływu aerozolu, który wydobywa się po podgrzaniu wkładu w IQOS, to jednak jedna sprawa. Druga to sama konstrukcja urządzenia. Pracownicy PMI opowiadali, że niemałym wyzwaniem było np. szybkie podgrzanie tytoniu do temperatury 350 stopni Celsjusza i precyzyjna kontrola procesu podgrzewania. Przypomnijmy, że w tradycyjnym papierosie tytoń spalany jest w 800 stopniach.
Najnowsza, trzecia generacja IQOS przyniosła przy tym wiele zmian dot. tzw. customer experience. Urządzenia wibrują po osiągnięciu odpowiedniej temperatury, dzięki czemu użytkownik nie musi się, jak do tej pory, wgapiać w diodę, budząc tym niezdrowe zainteresowanie otoczenia.
Zmienił się też czas, w którym IQOS osiąga wspomniane 350 stopni. Całość zajmuje w praktyce nieco ponad 20 sekund. Etap, na którym używanie IQOS przestaje być bardziej uciążliwe od palenia tradycyjnego papierosa udało się więc uzyskać zaskakująco szybko. Choć, biorąc pod uwagę rozmiary The Cube i liczbę pracujących w nim ludzi, można się było tego spodziewać