Smartfony Xiaomi mają mieć 48 megapikseli. Dlaczego to zły pomysł?
Xiaomi zapowiada smartfon z aparatem o rozdzielczości 48 megapikseli. Nie wierzę, że może się to udać, a oto moje argumenty.
Przez moment myślałem, że walka na cyferki w świecie fotografii mobilnej dobiegła końca. Po eksperymencie pt. Lumia 1020 i jej 41 megapikselach, producenci skierowali się w stronę bardziej rozsądnych rozdzielczości, by pozostać w zakresie 12, 16 lub maksymalnie 20 MP.
W 2018 roku widać jednak przejawy chęci powrotu do walki na cyferki. Huawei Mate 20 Pro ma główny aparat z rozdzielczością 40 megapikseli, a Xiaomi zapowiedziało właśnie smartfon, który ma mieć aż 48 milionów pikseli.
Dlaczego 48 megapikseli w smartfonie to zły pomysł?
Jak pewnie podejrzewacie, koronnym argumentem jest tutaj wielkość piksela. 48 milionów punktów rozlokowanych na małej mobilnej matrycy spowoduje, że pojedynczy piksel będzie o wiele mniejszy niż w konkurencyjnych smartfonach. Mniejsze piksele to z kolei więcej szumu i w dużym uproszczeniu, gorszy obraz.
Są oczywiście wyjątki. Lumia 1020 z rozdzielczością 41 megapikseli dawała świetny obraz, który nawet dziś wypada całkiem nieźle. Niestety sam smartfon zestarzał się w okropnym stylu.
Huawei Mate 20 Pro z rozdzielczością 40 MP to kolejny fotograficzny mocarz, ale ten smartfon domyślnie zapisuje zdjęcia w rozdzielczości 10 MP, by uzyskać lepszą jakość. Być może Xiaomi pójdzie podobną drogą, bo przecież 48 megapikseli ładnie skaluje się do 12 MP.
Xiaomi nie stworzyło tej technologii samodzielnie. Nowa matryca to dzieło Sony.
O nowych 48-megapikselowych matrycach Sony pisałem w lipcu, zwracając uwagę na to, że sam sensor to tylko połowa sukcesu:
Co więcej, Xiaomi nie jest znane z wdrażania przełomów fotograficznych. Ta firma do tej pory podpatrywała rywali, adaptowała istniejące rozwiązania i wdrażała je u siebie. Ten brak pierwiastka pioniera widać było w jakości, bo Xiaomi naprawdę długo dochodziło do punktu, w którym aparaty stały się dobre. Mimo to nawet dziś są krok za fotograficznym topem.
Pionier za wszelką cenę.
Jeśli zsumujemy wszystkie te fakty, wychodzi na to, że Xiaomi chce być pierwszym producentem, który wykorzysta nową matrycę. Chińczycy mają ogromną potrzebę podkreślania sloganu „world’s first” na swoich prezentacjach. Niestety w chińskim wydaniu najcześciej sprowadza się to do cyferek, a nie na jakości.
Oczywiście mogę się mylić. Możliwe, że matryca Sony będzie tak dobra, że nawet niezbyt doświadczony fotograficzny zespół Xiaomi wyciśnie z niej świetne rezultaty. Jestem jednak pewien, że za kilka miesięcy pojawi się ktoś, kto zaimplementuj ten komponent lepiej.
Przekonamy się o tym już w styczniu.
Xiaomi pokaże nowe urządzenie na początku roku, jeszcze przed targami MWC. Najpewniej będzie to sztandarowy smartfon, który - kto wie? - może będzie wyposażony w procesor Snapdragon 855, o którym ostatnio było głośno.
Nowy smartfon powinien też mieć świetną jakość wideo, przynajmniej na papierze. Matryca Sony nagrywa w 4K z szybkością 90 kl./s, co oznacza możliwość stosowania całkiem sporego slow-motion w 4K. Czy takie możliwości pojawią się w smartfonie? Niekoniecznie, bo Xiaomi nie musi implementować tych możliwości.
Przy okazji, czy wiecie, jaki aparat ma najlepszą jakość zdjęć nocnych? Królami ciemności wcale nie są konstrukcje wyposażone w 36-, 50-, czy 100-milionowe matryce. Najlepszym sprzętem do nocnych zdjęć i filmów jest Sony A7S II, czyli pełnoklatkowy aparat z matrycą o rozdzielczości 12 megapikseli. To naprawdę wystarczy.