Dawno nie cieszyłem się tak z zabawki. Poke Ball Plus to obowiązkowy gadżet dla każdego geeka
Jak żałuję, że nie mam już 10 lat! Poke Ball Plus, czyli akcesorium dla konsoli Nintendo Switch zastępujące joy-cona w Pokemon GO Let’s GO, to fantastyczna zabawka warta każdej złotówki. Niestety dorosły dostrzega w niej zbyt wiele wad.
Poke Ball Plus to nowe akcesorium, które można podłączyć do konsoli Nintendo Switch. W środku znalazły się czujniki ruchu, silniczek wibracyjny oraz głośniczek. Gadżet zastępuje kontroler i pozwala bawić się w nowych grach Pokemon Let’s GO Pikachu i Pokemon Let’s GO Eevee bez dotykania Joy-Conów.
Poke Ball Plus ma do bólu prostą konstrukcję.
Już w podstawowej wersji Pokemon Let’s GO programiści zaimplementowali świetny model sterowania za pomocą jednego Joy-Cona. Dzięki temu w dowolnej chwili drugi gracz może chwycić drugiego i dołączyć do zabawy, wspomagając posiadacza gry w walce i łapaniu stworków. Poke Ball Plus to jednak coś więcej.
Okrągła dwukolorowa kulka stylizowana jest na przedmioty używane przez mieszkańców uniwersum Pokemon. Ma tylko jedną gałkę analogową do sterowania ruchem postaci i nawigowania po menu, którą można docisnąć, by potwierdzić wybór. Obok jest jeden dodatkowy przycisk - służy (najczęściej) do anulowania wyboru.
Do grania w Pokemon Let’s GO nic więcej nie potrzeba. Po podpięciu Switcha do telewizora wystarczy chwycić Poke Ball Plus w dłoń i można rozpocząć przygodę. A ileż to sprawia frajdy! Dzięki czujnikom ruchu podczas łapania Pokemonów gracz musi wykonać markowany rzut trzymaną w ręku kulką.
Czujniki bardzo dobrze rozpoznają kierunek rzutu Poke Ballem.
Poke Ball Plus do tego wibruje i wydaje z siebie dźwięki, którymi są odgłosy złapanego Pokemona. Niesamowicie zwiększa to immersję podczas zabawy przy tytule, chociaż oprawa graficzna jest tu umowna, a nie fotorealistyczna. Niemal czuć, że do tej plastikowej kulki trafił żywy stworek, a nie tylko kilka bajtów.
Nie ma też co obawiać się stłuczonych telewizorów. Poke Ball Plus ma zintegrowaną opaskę wraz z plastikową obrączką na palec serdeczny, których nie da się odłączyć (nie będzie kusić to dzieciaków). To świetne rozwiązanie, bo można w każdej chwili po prostu wypuścić Poke Ball Plusa z ręki, by np. odebrać telefon. Bez obawy, że akcesorium się uszkodzi.
Poke Ball Plus ma do tego mnóstwo dodatkowych funkcji.
Pod względem sterowania zachowuje się podobnie do Joy-Cona, wzbogacają rozgrywkę o dodatkowe dźwięki. Na tym jednak możliwości Poke Ball Plus się nie kończą. Gracz może bowiem po zakończeniu sesji gry na Nintendo Switch odejść do konsoli lub odłożyć ją do plecaka i zabrać na spacer wybranego Pokemona.
Pokemon zostaje zamknięty w kontrolerze. Po wciśnięciu i przytrzymanej gałki analogowej zapala się kolorowa dioda nawiązująca do koloru danego Pokemona. Zabawka zaczyna wibrować, a z jej środka słychać dźwięk stworka, który po powrocie ze spaceru dostaje bonusowe punkty doświadczenia i cukierki.
Gadżet można sparować również z Pokemon GO.
Nowe akcesorium działa wtedy w tandemie z Pokemon GO na podobnej zasadzie, co wydane dwa lata wcześniej akcesorium Pokemon GO Plus z jednym świetnym usprawnieniem. Tak jak ten drugi gadżet pozwala łapać stworki wciśnięciem przycisku, ale samodzielnie kręci Poke Stopami - bez udziału gracza.
Problematyczne jest tylko to, że tak jak posiadane wcześniej akcesorium mogę przypiąć sobie do paska, tak Poke Ball Plus trzeba trzymać cały czas w dłoni. Niemniej jednak dla osób, które Pokemon GO Plus nigdy nie kupiły, a grają w Pokemon GO, będzie to bardzo przydatny gadżet.
Mimo tych wszystkich zachwytów mój Poke Ball Plus zaczyna się kurzyć.
Wygląda na to, że… jestem po prostu za stary, by się nim bawić. Kulka jest niewielka, bo - co zrozumiałe - projektowano ją z myślą o dzieciach. W dodatku wciskanie gałki analogowej nie jest specjalnie wygodne, a często drążek delikatnie się wtedy przechyla, przez co np. anuluję wybór, zamiast go potwierdzić. To jednak nie jest największym problemem.
Po dłuższej sesji z grą odczuwam dyskomfort i zaczyna mnie boleć ręka. Wtedy przechodzę w tryb mobilny albo biorę do ręki zwykłego Joy-Cona, który jest praktyczniejszy. Ale wiecie co? Nie żałuję jednak ani jednej wydanej złotówki. Poke Ball Plus to fantastyczna zabawka, która pozwala nawet takiemu staremu prykowi jak ja znów poczuć się jak dziecko.
GameFreak zresztą bardziej podpadło mi czym innym.
Pokemon Let’s GO pozwala sterować awatarem za pośrednictwem obu Joy-Conów jednocześnie, ale tylko w trybie mobilnym - wtedy zamiast rzucać kulką wciska się przycisk A, by złapać stworka. Niestety po podpięciu konsoli do telewizora gra wymusza wzięcie do ręki jednego Joy-Cona lub Poke Ball Plusa.
W trybie stacjonarnym nie można wtedy grać z użyciem dwóch Joy-Conów połączonych stelażem ani z wykorzystaniem Pro Controllera. Nintendo zablokowało taką opcję, a stworki można łapać wyłącznie ruchem dłoni. Zapewne chodzi o to, by gracze korzystali z jednego Joy-Cona i machali nim, pokazując grę znajomym - ale twórcy chyba tego do końca nie przemyśleli.
Najwyraźniej zapomnieli, że w ich grę mogą zechcieć zagrać osoby niepełnosprawne, które nie mogą wykonywać gwałtownych ruchów. Będą one zmuszone do zabawy wyłącznie w trybie mobilnym. Mam nadzieję, że Pokemon Let’s GO doczeka się w przyszłości aktualizacji, która wprowadzi obsługę pary Joy-Conów oraz Pro Controllera w obu trybach rozgrywki.
Mimo wszystko uważam, że GameFreak odwaliło kawał dobrej roboty.
O samym Pokemon Let’s GO wypowiem się nieco szerzej przy innej okazji, ale dość powiedzieć, że pomimo kilku zastrzeżeń, to bardzo udana produkcja. Poke Ball Plus to zaś wisienka na torcie i kwintesencja tego, czym jest Nintendo - firmą, która sprawia, że nawet dorośli cieszą się jak głupi z prostych rzeczy.
Żałuję tylko, że nie miałem dostępu do takiej zabawki jako dziesięciolatek, gdy po raz pierwszy grałem w Pokemon Yellow na Gameboyu. Bawię się teraz świetnie, ale i tak trochę zazdroszczę dzieciakom, które będą poznawać świat kieszonkowych potworów za pośrednictwem Pokemon Let’s GO z Pokemon GO Plus w dłoni.