Jakiego robota sprzątającego kupić? Dla mnie odpowiedź jest prosta
Choć kilka lat temu nawet nie wiedziałem o istnieniu robotów sprzątających, obecnie nie wyobrażam sobie bez nich życia. Po przetestowaniu wielu tego typu sprzętów już wiem, który z nich uważam za najlepszy.
Roboty sprzątające lub automatyczne odkurzacze to urządzenia, które pozornie nie są nam do niczego potrzebne. Przecież każdy z nas umie odkurzyć podłogi. Co jednak z tego, skoro praktycznie nikt nie ma czasu. Wbrew temu, co lubi mówić mój szef, Przemek Pająk, mój dzień pracy zaczyna się około 8:00 i trwa około do 20:00 z krótkimi przerwami. Krótka przerwa wystarcza na zjedzenie obiadu i nastawienie zmywarki, ale nie na posprzątanie 70-metrowego mieszkania.
Tutaj bardzo przydaje się właśnie robot sprzątający, który wykonuje praktycznie całą pracę za nas. Raz dziennie samoczynnie włącza się i sprząta z dywanów i podłóg wszystkie nieczystości. Oczywiście oprócz tego w mieszkaniu trzeba wykonać wiele innych czynności, jednak także w nich robot sprzątający pośrednio pomaga.
Przykładowo podczas ścierania z blatów i stołów kurzy i okruchów, nigdzie ich nie zbieram, tylko zrzucam je na ziemię. Robię to, bo wiem, że robot sprzątający za chwilę je sprzątnie. Wcześniej tego nie robiłem. W końcu cały ten brud musiałbym zbierać sam.
Odkurzacze automatyczne to praktycznie sprzęty bezobsługowe. Nie trzeba ich włączać i wyłączać. Nie trzeba ich ładować. Konieczne jest wyłącznie opróżnianie co kilka dni jego pojemnika z nieczystościami, ale… i to niebawem się zmieni.
Szukasz sprzętu na lata? Omijaj Chińczyka.
Przez ostatnie lata przetestowałem dziesiątki robotów sprzątających. Od modeli tanich, po sprzęty z najwyższej półki. Na pierwszy rzut oka najciekawiej prezentują się chińskie odkurzacze, których cena jest wyjątkowo niska. Wydaje się przy tym, że potrafią one dokładnie to samo, co sprzęty bardziej renomowanych firm, takich jak iRobot.
No właśnie - wydaje się. Przykładowo, posiadane przeze mnie modele tanie odkurzacze z Chin cechowały się kiepską jakością wykonania. Istnieje ryzyko, że roboty te po kilku miesiącach pracy i obijania się od ścian najzwyczajniej w świecie rozszczelnią się i będą zasysać brud do środka urządzenia.
Takie sytuacje się zdarzają, czego najlepszym przykładem jest robot mojego kolegi. Ten jeździł coraz wolniej, zachowywał się niezbyt żwawo, aż po niecałym roku od zakupu odmówił posłuszeństwa. Po rozkręceniu robota okazało się, że jest on wręcz napchany nieczystościami. Przyznam jednak, że nie wiem, czy była to wina tego egzemplarza, czy też całej serii.
Chińscy producenci bezmyślnie kopiują rozwiązania konkurencji.
I to nawet, jeżeli nie ma to najmniejszego sensu. W robotach Roomba od jakiegoś czasu stosuje się gumowe wałki zamiast szczotek. Jako że Roomby mają dwie szczotki, takie rozwiązanie jak najbardziej ma sens. Gumowe wałki nie wciągają kabli, a mała przestrzeń między wałkami zwiększa siłę ssącą.
W chińskich odkurzaczach stosuje się tylko jedną szczotkę, ale mimo to coraz częściej są do nich dołączane gumowe wałki. Rozwiązanie to nie ma sensu, ponieważ pojedynczy gumowy wałek sprząta gorzej niż pojedyncza szczotka. To samo tyczy się obecnej w wielu chińskich sprzętach funkcji mopowania, która polega głównie na rozcieraniu brudu po podłodze. Chińczycy za to niechętnie dodają rzeczy, których nie widać w specyfikacji, takie jak przydatna rączka do przenoszenia. Gdy korzystałem z azjatyckich robotów, bardzo mi brakowało tego elementu.
Oczywiście na rynku dostępne są też całkiem niezłe odkurzacze z Azji, sami takie testowaliśmy. Jednak nie są one idealne. Jeżeli zdecydujemy się na sprowadzenie sprzętu z Chin, będziemy musieli przejść dosyć trudny proces konfiguracji i zmiany języka z chińskiego na angielski. Jeżeli zaś zdecydujemy się kupić taki sprzęt z polskiej dystrybucji, utraci on swoją najważniejszą zaletę, czyli niską cenę wynikającą głównie z braku podatków. Dodatkowo proces ewentualnej reklamacji takich sprzętów jest dosyć długi.
Zapewne pod tym tekstem znajdzie się wiele osób mówiących, że konfiguracja odkurzaczy Xiaomi nie jest wcale skomplikowana. Cóż, dla mnie była. Musiałem w tym celu korzystać z rad znajomego i poradników umieszczonych w Internecie. A podejrzewam, że większość osób kupujących roboty odkurzające to nowoczesne panie domu, a nie absolwenci Politechniki lub technologiczni entuzjaści. A co za tym idzie, chcą mieć sprzęt, który będzie działał zaraz po wyjęciu z pudełka.
I Roomba to zapewnia
Kolejna zaleta robotów Roomba to przemyślana, modułowa konstrukcja. Wymienne elementy są oznaczone innym kolorem niż reszta obudowy, a z wymianą uszkodzonych lub zużytych podzespołów poradzi sobie każdy. Przykładem tego jest moja mama, która potrafiła w swojej leciwej Roombie 866 wymienić zużyte po trzech latach użytkowania elementy, takie jak szczotka boczna i akumulator. A gdyby nie potrafiła, mogłaby to łatwo sprawdzić na jutubowym kanale iRobota, gdzie znajdują się filmy przedstawiające wymiany poszczególnych części. Inne firmy mogą tu uczyć się od iRobota, bo chociażby w odkurzaczach Electrolux wymiana newralgicznych elementów wymaga wysłania robota do serwisu.
W tym momencie warto wspomnieć też dostępności części. Roomba to taki iPhone świata odkurzaczy, przez co części zamienne do niego można kupić praktycznie wszędzie. Inne marki, nie tylko chińskie, nie mogą pochwalić się tym poziomem wsparcia. To wszystko sprawia, że kiedy typowy użytkownik pyta mnie o robota sprzątającego na lata, polecam mu właśnie Roombę.
W mojej opinii kupno innych drogich odkurzaczy znanych firm nie ma sensu ze względu na bardziej przemyślaną budowę oraz renomę Roomby. Z kolei najtańsze chińskie roboty sprzątające są dobre… jeżeli chcecie tylko zainteresować się tematem tego typu sprzętów i w końcu wymienić je na coś bardziej przemyślanego. Czyli pewnie na Roombę. Sam znam kilka osób, które przeszły właśnie taką drogę i nie żałują.