Kojarzysz tego gościa, który dziwnie patrzył na ciebie na przystanku? Facebook chce, żebyś dodał go do znajomych
Facebook nie chce, żebyś przegapił możliwość bliższego poznania tej dziewczyny z baru, która nie podała ci swojego numeru, maila, imienia ani nazwiska. Pewnie zrobiła to przez nieuwagę.
Nowy patent Facebooka sprawia, że ciarki przechodzą mi po plecach. Firma chce, żeby w propozycjach znajomych pojawiały mi się osoby, koło których dłużej szłam, siedziałam lub jechałam. Drogi Facebooku, może to dziwne, ale jeśli spędzam z kimś dużo czasu, a nie dodałam go do znajomych, to zwykle miałam jakiś powód, żeby tego nie robić.
Już teraz to, jak Facebook proponuje znajomych, budzi moje wątpliwości.
Być może to moja wina, że nie rozumiem polityki Facebooka w tej kwestii. Może nie dość mocno pragnę pogłębionych i istotnych relacji z dużą liczbą osób. Muszę wyznać, że intelektualnie odpadam już na etapie próby zrozumienia, dlaczego fakt, że jestem z kimś w tej samej grupie na Facebooku, ma oznaczać, że powinniśmy się bliżej poznać. Czy fakt, że oboje szukaliśmy mieszkania w Dublinie, czyni z nas bratnie dusze? Jasne, każdy, kto szukał mieszkania w tym mieście, może podzielić się z drugą osoba conajmniej godzinnym strumieniem narzekań i przekleństw, przerywanymi tylko atakami niekontrolowanego szlochu, ale od takich przyjemności mam już odpowiedniego Reddita.
Facebook nie raz deklarował, że ma być tym od prawdziwych relacji, ale proponowanie znajomych działa jakby wbrew tej misji. W centrum pomocy serwis informuje, że sugestie oparte są na takich czynnikach jak:
- Wspólni znajomi
- Przynależność do tej samej grupy na Facebooku lub wspólne oznaczenie na zdjęciu.
- Twoje sieci (na przykład szkoła, uczelnia czy praca).
- Dodane kontakty. (chodzi o kontakty telefoniczne lub zaimportowane adresy mailowe).
A mimo to Facebook uważa, że to mało. Jak przypomina naked security, w 2016 r. serwis przyznał się, że testował proponowanie znajomych na odstawie tego, że znajdowali się w jednej lokacji. Afera wybuchła po tym, jak sprawę nagłośnił ojciec, który poszedł na spotkania o nastolatkach przejawiających tendencje samobójcze. Rano platforma z wrodzonym algorytmom taktem zaproponowała mu jako znajomego innego rodzica ze spotkania. Wydaje się, że mimo zaprzestania testów tej funkcji, Facebook nigdy na dobre nie porzucił tego rozwiązania.
Facebook chce rozwiązywać problemy pierwszego świata, stwarzając przy tym realne zagrożenia.
Firma chce, żeby urządzenia z zainstalowaną aplikacją stały się detektorami naszych potencjalnych przyjaciół. Telefony te mają identyfikować inne urządzenia na podstawie sygnałów bezprzewodowych, które wysyłają za pomocą np. Bluetooth. Mają określać w ten sposób, jak blisko znajdują się od siebie potencjalne bratnie dusze, jak często i jak długo się ze sobą spotykają.
W opisie patentu wyjaśniono, że jeśli spotkacie kogoś, kogo bardzo chcielibyście utrzymać kontakt, ale nie podał wam swojego imienia, nazwiska, numeru telefonu ani maila, a w dodatku nie macie wspólnych znajomych, to i tak Facebook da wam namiary na tę osobę. I to ma być ta dobra wiadomość.
I ja wiem, że to ma jedno praktyczne zastosowanie, w którym rzeczywiście będzie przydatne. To idealna opcja, kiedy poznacie kogoś w barze, ale jesteście tak pijani, żeby wziąć na tę osobę namiary. Ale umówmy się, jeśli byliście aż tak pijani, to może lepiej nie ryzykować ciągnięcia tej relacji na trzeźwo. Magia może prysnąć.
Znacznie więcej jestem w stanie wymyślić scenariuszy, które mnie niepokoją. Bo powiedzcie mi, czy naprawdę chcecie się dowiedzieć, kto poza wami siedział w poczekalni przed gabinetem onkologicznym? A może chcecie mieć na siebie nawzajem namiary z osobą z terapii grupowej? Jest powód, dla którego niektóre anonimowe grupy chcą pozostać anonimowe.