Algorytm Google okazał się lepszy niż Sanepid. Poprawił skuteczność kontroli lokali gastronomicznych
No dobrze, z tym Sanepidem nieco przesadziłem. Ale tylko trochę. Algorytm Google okazał się być na razie bardziej skuteczny, niż amerykański odpowiednik naszego Sanepidu, czyli agencja CDC i prowadzone przez nią kontrole lokali gastronomicznych. Cała ta historia jest trochę przerażająca.
Żeby wytłumaczyć dokładnie o co chodzi, muszę zacząć od tego, w jaki sposób CDC kwalifikuje wybrany lokal gastronomiczny do kontroli. Amerykańskie restauracje, oprócz okresowych wizytacji pracowników agencji CDC, odwiedzane są również w przypadku, gdy któryś z klientów po prostu zgłosi widoczne w takim lokalu zaniedbania. Albo po prostu zadzwoni do CDC i poskarży się, że po posiłku zjedzonym w jakimś konkretnym miejscu cierpi aktualnie na zatrucie pokarmowe.
Jednym słowem: CDC bazuje na okresowych kontrolach i dobrowolnych zgłoszeniach od zniesmaczonych klientów. Skuteczność takiego podejścia w badaniu przeprowadzonym przez Google razem z naukowcami z Uniwersytetu Harvarda wynosi raptem 22,7 proc., więc nie jest jakoś przesadnie efektywne.
Algorytm Google lepszy niż kontrola CDC.
Google wpadł na lepszy pomysł. Widzicie, te badania o których wspominałem wyżej zostały przeprowadzone na potrzeby testów nowego algorytmu Google, którego zadaniem jest jak najskuteczniejsze typowanie lokali gastronomicznych, których warunki są - lekko mówiąc - dyskusyjne, co kwalifikuje je do natychmiastowego zamknięcia.
Jak działa ten algorytm? W gruncie rzeczy nie ma w nim nic skomplikowanego. Ot, algorytmy maszynowego uczenia się Google szukają użytkowników którzy:
- byli ostatnio w pobliżu jakiejś restauracji, baru, fast-foodu, budki z hamburgerami, etc.
- niedługo po tym zdarzeniu szukali w wyszukiwarce Google haseł w stylu „zatrucie pokarmowe”, „mam rozwolnienie”, „ból brzucha, przyczyny”, itd.
Wyższa skuteczność ma swoją cenę.
Skuteczność takiego rozwiązania? 52,3 proc. W tym samym badaniu oczywiście, które przeprowadzono na użytkownikach z Las Vegas oraz Chicago. Inspektorzy CDC wysłani do wytypowanych przez algorytm Google jadłodajni mogli pochwalić się dwukrotnie większą skutecznością, jeśli chodzi o zamykanie lokali gastronomicznych, w których stwierdzono tragiczne warunki sanitarne.
Na miejscu przedstawicieli CDC lobbowałbym za tym, żeby algorytm Google włączyć na stałe do pracy w ich agencji. Pytanie tylko, czy nie jest to zbyt duża ingerencja w prywatność użytkowników. Taki algorytm można bardzo szybko przerobić, żeby zamiast problemów żołądkowych związanych z jedzeniem na mieście, szukał innych związków przyczynowo-skutkowych. Taka permanentna inwigilacja w wersji light.
Chociaż jeśli przed udostępnieniem tego rodzaju informacji Google będzie prosiło użytkownika o zgodę… W gruncie rzeczy robię to samo za każdym razem, kiedy wsiadam do samochodu z uruchomioną nawigacją Google. Na szczęście nie wiąże się to z udostępnianiem informacji na temat stanu moich jelit.