REKLAMA

Guts and Glory to najdziwniejsza gra, jaką odpaliłem na Switchu. Kilka lat temu to by nie przeszło - recenzja

Gdy Nancy lądowała twarzą na włączonej pile tarczowej, to poczułem, że coś się zmieniło. Nintendo sprzed kilku lat w życiu nie wpuściłoby gry takiej jak Guts and Glory na swoją platformę. Czasy się zmieniają. Tak samo jak twarz Nancy.

24.07.2018 07.48
Recenzja Guts and Glory - technologiczny potworek na Switcha
REKLAMA
REKLAMA

Guts and Glory to dziecko zrodzone z szalonego pomysłu. Niezależni twórcy postanowili skrzyżować Elastomanię, FlatOut, Goat Simulator oraz Dead Space. Studio HakJak stworzyło grę, w której musisz dojechać do mety, podczas gdy wszystko wokół chce cię zabić. Rozstrzelać. Pociąć. Wysadzić. To jak wielki i efektowny tor przeszkód, tylko doły z wodą zamieniono na kadzie z kwasem. Albo fosę z aligatorami.

Im bardziej niedorzeczna trasa, tym twórcy Guts and Glory są z siebie bardziej zadowoleni.

Gra topi się w litrach czarnego, absurdalnego, irracjonalnego humoru. HakJak miesza sielankową atmosferę amerykańskich przedmieść z krwawą jatką. Z jednej strony mamy odmalowane białe domy jednorodzinne, z drugiej armaty, miny oraz piły tarczowe. Grywalne postaci/pojazdy to również żart sam w sobie. Gracze mogą przebierać pośród wesołej pary jadącej na wspólnym rowerze, meksykańskiego dealera z kolegami na pace pickupa, typowego grubego rednecka na quadzie i wielu innych indywiduów.

 class="wp-image-772999"

Napisać, że Guts and Glory jest cyrkiem osobliwości, to jak nic nie napisać. Praca dla Spider’s Web jest jednym z ciekawszych wyzwań, ale podejmując się jej nie sądziłem, że będę relacjonował Czytelnikom, jak to jest latać dziadkiem na rakietowym wózku inwalidzkim. Od razu odpowiadam - cholernie trudno i niezwykle zabawnie. Szczęściem na konkretnych torach można wybierać jedynie spośród ograniczonej puli postaci. Twórcy nie chcą, aby było zbyt łatwo. Oraz aby zbyt często przelatywać nad minami rozrywającymi nogi.

Guts and Glory czerpie satysfakcję z masakrowania biednych, kruchych bohaterów.

Do gry został zaimplementowany system stopniowania obrażeń, a także rozczłonkowywania. Gdy piła tarczowa muśnie nogę rowerzysty, ten może jechać dalej. Krwawy kikut będzie zwisał po jednej stronie, podczas gdy cyklista podejmie próbę dotarcia do mety przy pomocy wyłącznie drugiej kończyny. Oczywiście postać jest wtedy znacznie wolniejszy, a także nie radzi sobie z górkami i podjazdami. Makabra.

Guts and Glory bywa zaskakująco sadystyczną grą. Bohaterowie są zdeterminowani, aby przeżyć. Nawet wtedy, gdy łamie im się ręce, wyrywa nogi czy miażdży biodra. Groteska została zapewne obliczona pod streamerów oraz filmiki na YouTube. Coś jednak poszło nie tak i rozrywanie oraz rozczłonkowywanie bohaterów jest na Nintendo Switchu pełne błędów. Pomiędzy urwanymi kończynami pozostają czerwone łączenia, jak gdyby port z PC nie został dokładnie sprawdzony przed premierą.

 class="wp-image-773002"

Guts and Glory to potworek. Nie tylko pod względem zawartości ale i technicznego wykonania.

To jedna z najgorzej zoptymalizowanych gier dla konsoli Nintendo Switch. Tor ładuje się zbyt długo, a restarty nie są natychmiastowe. Za każdym razem wczytuje się cała otwarta lokacja. Gdy dochodzi do wielu wybuchów, Guts and Glory łapie potężną czkawkę. Im bardziej krwawy odcinek, tym większy pokaz slajdów serwuje nam tytuł. Od samego początku do samego końca czuć, że edycja dla Switcha to prosty, w dużej mierze zautomatyzowany port z PC. Taki, który powstał przy użyciu gotowych narzędzi, bez należytego doszlifowania.

Mamy do czynienia z tytułem, w którym ginie się często i ginie się szybko. W takich grach świetna optymalizacja oraz krótkie czasy wczytywania są kluczowe. W dużej mierze od nich zależy, czy odpuścimy sobie dalsze granie lub skusimy się na „jeszcze tylko jedną próbę“. Grając w Guts and Glory miałem wrażenie, że w zębatkę nad napisem loading wpatrywałem się niemal tak długo co w akcję na trójwymiarowym torze. To gigantyczna wada, którą trzeba natychmiast naprawić.

W Guts and Glory znajduje się pierwiastek chorego, sadystycznego, ale jednak geniuszu.

Model jazdy wcale nie jest tak prostacki i nieskomplikowany jak może się wydawać. Każdy pojazd zachowuje się inaczej. Różnice są szokujące. Motocyklami można kapitalnie ścinać zakręty. Rowery są bardzo precyzyjne. Quadem potrafiłem zniszczyć kilka ogrodzeń, z kolei pickup rozwinie zawrotne (jak na tę grę) prędkości. Każda maszyna ma własny model zniszczeń, własną masę, wytrzymałość, specyfikę, a nawet paletę sztuczek.

Czuć, że Guts and Glory zostało zaprojektowane przez osoby, które zjadły zęby na Happy Wheels, Carmageddonie, FlatOucie i Elastomanii. Model jazdy jest pisany pod doświadczonych graczy, którzy będą robić prawdziwe cuda w środowisku gry. Oczywiście o ile wcześniej nie zniechęcą się fatalną optymalizacją, długimi czasami ładowania oraz skokami płynności podczas wybuchów i kolizji. Naprawdę dziwię się, jakim cudem ta gra pojawiła się na konsolach w obecnej formie. To typowy program wczesnego dostępu.

 class="wp-image-773008"

Obecność Guts and Glory na Nintendo Switchu to znak nowych czasów i odmiennej polityki.

Dawniej Japończycy w życiu nie dopuściliby takiej gry na swojej platformie. Z dwóch powodów. Pierwszym jest brutalizacja rozgrywki. Nie chodzi o to, że na Wii U, Wii czy GameCube nie było gier 18+ nasączonych krwią. Jasne, że były. Guts and Glory to jednak jeden z tych tytułów, które celebrują zbędną, sadystyczną, szczegółową przemoc dotykającą niewinne, przestawione jako ofiary osoby. Projekt studia HakJak można z tej perspektywy wrzucić do jednego worka z Postalem czy Carmageddonem.

Drugim powodem są technologiczne niedoskonałości. Cenzorzy Nintendo znani są w branży jako ci najskrupulatniejsi i najbardziej wymagający. Jeszcze kilka lat temu gra z tak fatalną optymalizacją nie miałaby racji bytu na platformie Wielkiego N. Współcześnie Japończycy przymykają oko na błędy i brak dopracowania. Wolą mieć więcej gier, chociaż niekoniecznie wyższej jakości. To kompletna zmiana polityki. Na dobre czy na złe - dopiero czas pokaże.

Największe zalety:

  • Znośna cena (ok. 50 zł)
  • Syndrom "jeszcze tylko jednej próby"
  • Idealna do szybkich, mobilnych sesji
  • Modem sterowania z drugim dnem
  • Niechronologiczna rozgrywka

Największe wady:

REKLAMA
  • Fatalny interfejs
  • (Dla wielu) przemoc wobec niewinnych, starszych oraz dzieci
  • Brak edytora poziomów w wersji na PC
  • Ogół kompromitujących niedoskonałości technologicznych, zwłaszcza:
  • Długie czasy ładowania
  • Dramatyczne spadki płynności
  • Dziwne artefakty

Szkoda, że Guts and Glory wylądowało na hybrydowej konsoli w tak niedoszlifowanym stanie. Mała gra niezależnych twórców miała potencjał, aby zostać viralowym hitem. Rozgrywka szybko uzależnia, a fantazyjne tory przykuwają do ekranu. Niestety, odbiór produktu psują technologiczne mankamenty. Gdyby ich nie było, Guts and Glory pomogłoby zyskać sporą rzeszę fanów, zwłaszcza wśród tak zwanych let's playerów i streamerów.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA