Piękna historia, która kończy się zbyt szybko. Awesome Adventrues of Captain Spirit - recenzja Spider's Web
Awesome Adventrues of Captain Spirit, czyli nowa gra z uniwersum Life is Strange, ma smak słodko-gorzkiego dzieciństwa i urok baśni.
Po całym pokoju porozrzucane są zabawki. Na półkach i szafkach piętrzą się komiksy, książki, kredki. Ściany ozdobione plakatami z podobizną bohaterów. Szybko rozpoznajemy atrybuty dzieciństwa i przynajmniej w części z nich odnajdujemy własne doświadczenia. Szperając w pokoju Chrisa, projektując z nim strój superbohatera czy bawiąc się jego figurkami, nabieramy coraz więcej sympatii dla młodego bohatera, sporo przecież młodszego od przeciętnego gracza.
Twórcom gry udało się sprawić, że bohater bardzo szybko zaczyna nas obchodzić. Już na samym początku pojawiają się pierwsze tragiczne rysy w historii chłopca. Nie tylko go lubimy, ale od razu też zaczynamy mu współczuć, a jego historia nie jest nam obojętna.
Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób.*
Gra może rozwijać się bardzo powoli, jeśli pozwolimy sobie na pieczołowite odkrywanie skarbów w pokoju małego protagonisty i stopniowe poznawanie jego i jego historii. Dopiero głos ojca, wołający Chrisa na obiad, nagabuje nas, byśmy poważniej zainteresowali się fabułą gry.
Narracja umiejętnie bawi się z nami, raz wzbudzając współczucie w stosunku do ojca, a raz strach o małego bohatera. Wieczne napięcie między miłością a zagrożeniem, którego bardziej się domyślamy, niż jesteśmy świadkami, koresponduje z tym, co wydaje się czuć chłopiec. W tej relacji Chris często musi brać na siebie rolę dziecka i dorosłego. Wyrzuca śmieci, zmywa, wstawia pranie. Dzięki supermocom jest w stanie zmierzyć się z groźnym bojlerem i włączyć w mieszkaniu ciepłą wodę albo stawić czoło plugawemu Snowmancerowi.
Nie ma jednak szans z potworem alkoholizmu trawiącego ojca. Jest superbohaterem w pelerynie z wyboru, a z konieczności superdzieciakiem, który musi sam zadbać o siebie i o swoich najbliższych.
Przede wszystkim odkrywamy historię, nasze decyzje nie mają wielkiego znaczenia.
Gracz może lepiej poznać historię rodziny, przemierzając dom, garaż i ogród Chrisa, i wykonując zadania poboczne. Wśród nich część wyzwań wygląda na pierwszy rzut oka niewinne, czy to chodzi o zestrzelenie puszek śnieżką, czy wysadzenie bałwana w powietrze, ale w każdej można dostrzec rys tragizmu, którym naznaczone jest dzieciństwo chłopca. W końcu te niewinne puszki są po piwie, którym upija się ojciec, a bałwan zostaje wyeliminowany za pomocą nieskutecznie skonfiskowanych petard.
Każde z wyzwań odkrywa przed nami jakiś element relacji między dzieckiem a rodzicami, ojcem, albo nieobecną matką.
Gra na emocjach.
Najważniejsza jest nie tyle sama historia, ile towarzyszące jej emocje i więź istniejąca między dzieckiem a dorosłym. I nie mam tu na myśli tylko ojca chłopca. Sprawnie budowana relacja między graczem a Chrisem sprawia, że jako grający dorośli troszczymy się o niego i przejmujemy losem. On nie jest białą kartą, na którą z łatwością nadpisujemy własne cechy i w której możemy się przejrzeć. To raczej fantazja na temat dziecka idealnego, choć obarczonego dzieciństwem naznaczonym tragedią, które chcielibyśmy uratować i którego siły ducha trudno nie podziwiać.
Captain Spirit świetnie gra nam na emocjach przy akompaniamencie absolutnie fantastycznej, choć bardzo krótkiej ścieżki dźwiękowej. Nie ma co się spodziewać wybitnych animacji - urok i piękno tej gry opierają się na wizji artystycznej, a nie na graficznej sile silnika Unreal. Robi to bez epatowania okrucieństwem lub rozpaczą, opowiadając prostą, ale wzruszającą historię chłopca-superbohatera. Nie ma tu ważkich wyborów, które zmieniałyby znacząco to, co się dzieje z małym bohaterem, ale siłą tej historii jest jej prostota.
Między innymi dlatego nie jestem w stanie twórcom wybaczyć rozczarowującego zakończenia, które psuje zarysowany wcześniej nastrój i sprawia wrażenie, jakby ktoś sobie przypomniał, że musi się zmieścić w maksymalnie dwóch godzinach i po prostu postanowił urwać narrację.
Studio za darmo dzieli się około 2-godzinną rozgrywką. Captain Spirit jest jak darmowa przystawka, która ma zaostrzyć apetyt widzów na Life is Strange 2. Gra rozgrywa się w tym samym uniwersum i według niektórych teorii fanowskich pod sam koniec pokazuje bohaterów kolejnej odsłony.
*Cytat pochodzi z Anny Kareniny Lwa Tołstoja