Nowe szaty króla. OnePlus 5T - pierwsze wrażenia
Jeśli kilka miesięcy temu kupiłeś OnePlus 5, masz pełne prawo być wkurzony. Podczas gdy piątka wyglądała jak udany telefon stojący jedną nogą w 2016 roku, tak OnePlus 5T jest już gotowy na przyszłość.
Nie jest tak, że OnePlus 5T nagle sprawia, iż OnePlus 5 stanie się złym smartfonem. Co to, to nie. Piątka nadal jest równie wydajna, oferuje z grubsza te same funkcje i tak naprawdę nie ma większego powodu, by posiadacze OnePlus 5 zmieniali telefon na OnePlus 5T. Założę się jednak, że gdyby pokazać klientom obydwa smartfony i dać wybór – każdy jeden zdecydowałby się na OnePlus 5T.
Zaczynamy testy OnePlus 5T!
Pierwsze chwile z OnePlus 5T mogę ocenić jako bardzo pozytywne, choć nie ukrywam, że kilka zgrzytów też się znalazło. Nie mogę przeboleć, że flagowiec OnePlusa nadal nie jest wodoodporny, a do tego w nowej wersji zmienił się motorek wibracji, który teraz sprawia wrażenie, jakby urządzenie miało się nagle rozpaść. A przynajmniej tak to subiektywnie odbieram.
Do sprawdzenia jest wiele kwestii. Przede wszystkim nowy aparat. Czy większy ekran wpłynie negatywnie na czas pracy na jednym ładowaniu? Czy producent poprawił jakość dźwięku w słuchawkach (bo głośnik, niestety, wciąż jest marny). I najważniejsze – czy w ogóle warto zawracać sobie głowę?
OnePlus 5T kosztuje około 2200 zł. Za tyle samo możemy na Amazon.de nabyć nowego Samsunga Galaxy S8, który pod wieloma względami zostawia OnePlusa daleko w tyle.
Jakby tego było mało, własnie dowiedzieliśmy się, że OnePlus 5T, nawet gdy dostanie aktualizację do Androida Oreo, nie otrzyma wsparcia dla Project Treble. To znaczy, że aktualizacje Androida nadal będą na niego trafiać bardzo powoli, albo… wcale.
Moja praca tutaj się kończy. Jutro OnePlus 5T wyjedzie ode mnie do Mateusza Nowaka, który przygotuje dla was pełną recenzję i porówna nowy model z OnePlus 5. Jeśli macie jakieś pytania odnośnie urządzenia, zadawajcie je w komentarzach. Postaramy się na nie odpowiedzieć w recenzji.