Brak obsługi faviconów to jedna funkcja, która dyskwalifikuje Safari
John Gruber - bloger guru w blogosferze apple’owskiej - odkrył, dlaczego przeglądarka Safari ma niskie udziały w rynku i dlaczego nawet użytkownicy Maków w dużej części wolą Chrome’a.
![Safari czy Chrome? Brak faviconów niestety dyskwalifikuje Safari](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fspidersweb%2F2017%2F08%2Fsafari.png&w=1200&q=75)
Otóż chodzi o brak obsługi… faviconów przez Safari.
I wiecie co? Ja się z tą oceną zgadzam. To jest dokładnie jeden jedyny, fundamentalny powód dlaczego zamiast przeglądarki Safari używam przeglądarki Google’a.
Generalnie jest tak:
- Safari jest znacznie szybsza na Makach od Chrome’a,
- Safari jest lepiej zaprojektowana od Chrome’a pod kątem usability,
- Safari jest znacznie lżejszą przeglądarką od Chrome’a,
- Safari pozwala pracować na baterii znacznie dłużej, niż Chrome.
To są wszystko potężnie istotne argumenty. Jedyny argument za Chrome’em jest właśnie obsługa faviconów na kartach przeglądarki i ten powód jest przeważający. U mnie i u tysięcy innych użytkowników Maków, co raportuje Gruber.
Favicony są fundamentalnie ważne dla tych, którzy korzystają naraz z wielu kart przeglądarki, czyli większości z nas. Nie tylko pozwalają na szybką identyfikację odpowiedniej karty lecz przede wszystkim czynią pracę w przeglądarce efektywniejszą, mniej męczącą, przyjemniejszą. Poza tym, z faviconami przeglądarka wygląda lepiej.
Naprawdę trudno znaleźć jakikolwiek argument za tym, by nie pokazywać kolorowych faviconów w Safari. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie apple’owe bullshity o „czystości, prostocie, ujednoliceniu wyglądu w całym systemie operacyjnym”, to - jak słusznie zauważa Gruber - kolorowe favicony stanowiłyby właśnie świetne uzupełnienie wyglądu współczesnego MacOS.
PS Nie, przypięte karty w Safari nie rozwiązują problemu.