REKLAMA

Skoro Volvo potrafi zrobić "elektryka" w takiej cenie, to znaczy, że nadchodzą dobre czasy

Pierwsze w pełni elektryczne Volvo będzie tańsze, niż prawdopodobnie zakładała większość z nas. I jest blisko, naprawdę blisko.

13.03.2017 20.25
Elektryczne Volvo zadebiutuje z ponad 400 km zasięgu i dobrą ceną
REKLAMA
REKLAMA

Termin premiery nie jest akurat wielką niespodzianką. O planach elektryfikacji mówiono już w 2015 roku, sugerując, że najwcześniej za cztery lata na rynek trafi pierwszy samochód Szwedów zasilany w pełni energią elektryczną. Dziś te deklaracje potwierdzono.

Pierwsze elektryczne Volvo prawdopodobnie zadebiutuje w 2019 roku.

Jaką formę przyjmie taki pojazd? Tego niestety Volvo nie zdecydowało się na razie, na dwa lata przed faktyczną premierą, zdradzić. Nie podjęto też jeszcze decyzji, czy zostanie on włączony do którejś z obecnych linii modelowych, czy też utworzona zostanie oddzielna, dedykowana właśnie pojazdom z silnikami elektrycznymi.

Obecnie Szwedzi oferują modele hybrydowe (plug-in) po prostu jako odmiany silnikowe standardowych modeli.

Ponad 400 km bez ładowania.

Nie znamy więc formy pierwszego elektryka od Volvo, ale znamy za to sugerowany zasięg. Według CEO Volvo, taki samochód powinien być w stanie przejechać bez konieczności ponownego ładowania akumulatorów około 400 km. Czyli, obrazowo, mógłby przejechać z wyraźnym zapasem trasę z Warszawy do Wrocławia.

Jak wygląda to na tle konkurencji? W przypadku Tesli Model 3 nie podano jeszcze oficjalnych danych w tej kwestii. Konkurencyjny cenowo Chevrolet Bolt EV oficjalnie chwali się zasięgiem na poziomie 383 km.

Tak, dobrze przeczytaliście - konkurencją pod względem ceny dla nowego Volvo będzie... elektryczny Chevrolet Bolt.

Elektryk w przystępnej cenie.

Volvo zakłada bowiem, że taki samochód - przynajmniej w wersji bazowej - powinien kosztować na rynku amerykańskim pomiędzy 35 a 40 tys. dol. To z kolei oznacza, że konkurencja jest, przynajmniej na razie, niewielka. A i zapowiadane na najbliższe lata elektryczne premiery w większości dotyczą modeli droższych.

Gdzie tak wyceniony pojazd plasowałby się w obecnej ofercie Volvo? Zgodnie z amerykańskim cennikiem, za 36 tys. dol. możemy kupić V60, natomiast o niecałe 3 tys. dol. tańsze jest S60 (obydwa za jakiś czas doczekają się następców). 41 tys. dol. kosztuje obecna generacja XC60, która tej jesieni zastąpiona zostanie nowym modelem. Samochody z serii 90 są już wyraźnie droższe - XC90 kosztuje 46 tys. dol., S90 - 47 tys. dol., a V90 - 50 tys. dol.

Cennik po pełnej wymianie gamy modelowej (na odświeżenie oprócz serii 60 czeka jeszcze 40-tka) może wyglądać odrobinę inaczej, ale i tak wiele wskazuje na to, że elektryk w takiej cenie raczej otwierałby cennik. Nie ma więc raczej co liczyć na to, że pierwszy elektryczny samochód od Volvo będzie - przynajmniej rozmiarowo - wielki. Na razie jednak wiemy zbyt mało, żeby chociażby próbować zgadnąć, czy będzie on należał do rodziny "40" czy może większego "60".

Ruch w dobrą stronę.

Deklaracje Volvo, mimo że z terminem realizacji za około 2 lata, są bardzo dobrą wiadomością dla wszystkich, którzy za jakiś czas chcieliby porzucić silniki spalinowe na rzecz tych elektrycznych. Końca dobiegają bowiem powoli czasy, kiedy pojazdy elektryczne były - w tym i pod względem cenowym - zwieńczeniem oferty danego producenta. Kiedy do wyboru mieliśmy albo produkty niedostępne dla większości, ale za to z rozsądnym zasięgiem (np. Teslę S), albo produkty wciąż drogie, ale już z np. śmiesznym zasięgiem bez ładowania.

Skoro Volvo w ciągu dwóch lat będzie w stanie stworzyć model przystający do całej marki (czyli, jakby nie patrzeć, klasy wyższej) za 35-40 tys. dol., to producenci marek popularnych nie będą mieli już żadnego wyboru - będą musieli swoje produkty wyceniać taniej, najlepiej zauważalnie taniej.

REKLAMA

A w przypadku Volvo, kto wie - może w pewnym momencie silniki elektryczne tego producenta zyskają tak świetną opinię, jak jego diesle?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA