REKLAMA

BuzzFeed opublikował kwity na Trumpa, choć nie był w stanie zweryfikować ich prawdziwości

Kontakty Donalda Trumpa z Rosją są dla niego kompromitujące? Tak twierdzi serwis BuzzFeed. Prezydent-elekt w swoim stylu skomentował rzecz na Twitterze. Nie szczędził przy tym wersalików. Jedno jest w tym wszystkim pewne: publikacja serwisu BuzzFeed rodzi pytania o etykę dziennikarską.

11.01.2017 11.53
Konto Donalda Trumpa zniknęło z Twittera
REKLAMA
REKLAMA

Zacznijmy od końca. Donald Trump nazwał politycznym polowaniem na czarownice doniesienia dotyczące jego prowadzenia się podczas wizyt w Moskwie i kontaktów z rosyjską władzą. Prezydent elekt nie był wylewny. Informacje na swój temat nazwał nieprawdziwymi.

O co chodzi? Między innymi o rzekome kontakty Trumpa z prostytutkami w Moskwie. Te jednak wyglądają zupełnie niewinnie przy innych zarzutach. Od co najmniej  pięciu lat Trump miał korzystać z pomocy rosyjskich służb. Raporty byłego brytyjskiego szpiega opublikował serwis BuzzFeed. Nie wywołały one jednak politycznego trzęsienia ziemi.

Fałszywa informacja, dezinformacja, postprawda?

BuzzFeed przyznaje otwarcie: zamieszczone dokumenty nie zostały zweryfikowane. Mało tego zawierają błędy. Tu zaczyna się robić ciekawie, bo serwis twierdzi, że opublikował zbiór, który posiada, by - tu cytat - "Amerykanie mogli wyrobić sobie własne zdanie na temat zarzutów dotyczących prezydenta-elekta, które krążyły na najwyższych szczytach władzy".

Sami Rosjanie zaprzeczają, że mają cokolwiek na Trumpa. Głos w sprawie zabrał rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow. Nazwał doniesienia medialne próbą zaszkodzenia stosunkom rosyjsko-amerykańskim. Te ostatnie są w ostatnich miesiącach bardzo napięte. Niektórzy komentatorzy mówią wręcz o braku relacji między obydwoma krajami.

Informacje podane przez BuzzFeed wpisują się w retorykę obecną w amerykańskiej debacie publicznej od tygodni. Zgodnie z nią rosyjskie służby miały pomóc Trumpowi w zwycięstwie nad Hillary Clinton. Doniesienia te miały też bardzo wymierny wpływ na politykę i dyplomację. Pod koniec grudnia Obama zdecydował o wydaleniu ze Stanów Zjednoczonych 35 rosyjskich dyplomatów. Prezydent USA mówił o ingerencji Rosji w proces demokratyczny. Wcześniej wiele pisało się za oceanem o związkach między atakiem hakerskim na Krajowy Komitet Partii Demokratycznej i rosyjskim wywiadem wojskowym.

Jak zauważa "The New York Times" decyzja BuzzFeeda o publikacji 35-stronicowego raportu umieściła ten serwis w centrum debaty na temat etyki dziennikarskiej. Dziennik zauważa, że dokumenty nie są nowe i krążyły od jesieni m.in. wśród dziennikarzy. Na publikację całości nie zdecydowała się chociażby telewizja CNN. Publicyści NYT nazywają działania BuzzFeed "naruszeniem typowej praktyki dziennikarskiej".

REKLAMA

Sam mam podobne wątpliwości. Co zrobił BuzzFeed?

To samo, co swego czasu Bronisław Wildstein. Ówczesny dziennikarz "Rzeczpospolitej" ujawnił nazwiska ponad ponad 240 tysięcy (a jak się okazało ostatecznie - około 120 tysięcy) nazwisk rzekomych osobowych źródeł informacji organów bezpieczeństwa PRL. Problem z tzw. listą Wildsteina, która w 2005 roku wywołała burzę w mediach był taki, że znalazły się na niej zarówno nazwiska tajnych i świadomych współpracowników, jak i ludzi niewinnych. Zbiór nie został poddany krytyce naukowej. Lista zaczęła szybko funkcjonować w sieci, jako zestawienie agentów.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA