Cały ten czas, który marnujemy szukając, co by tu obejrzeć
Szeroko otwierające oczy dane dostarczył Ericsson ConsumerLab. Otóż okazuje się, że szukając tego, co chcemy obejrzeć, marnujemy niekiedy połowę czasu, który mamy na… oglądanie.
A będzie jeszcze trudniej, bo treści wideo będzie jeszcze więcej, a wybór jeszcze trudniejszy.
To wprawdzie dane z rynku amerykańskiego, ale chyba możemy śmiało założyć, że u nas jest podobnie. Musi być. Widzę to po sobie, bo mam właśnie ten problem - mam godzinę, półtorej na obejrzenie czegoś fajnego, po czym marnuję długie minuty na szukaniu tego, co by mnie zainteresowało.
No, chyba że oglądam właśnie jakieś konkretne seriale i wtedy w ogóle nie szukam nowości. Tak jest teraz - na HBO GO oglądam wybitny WestWorld, a na ncgo świetny polski Belfer. Nie szukam więc niczego nowego. Jestem głuchy na głośne premiery, jak chociażby the Crown na Netfliksie, który odkładam sobie na później. Czy do niego wrócę? Nie wiem.
I myślę, że krystalicznie czysto zarysowują się dwa najważniejsze problemy, z którymi muszą się borykać dostawcy nowoczesnej rozrywki wideo:
1. Jak sprawić, by klient znajdował treści do obejrzenia znacznie szybciej?
O to toczy się prawdziwa gra. W dobie coraz większego zgiełku i ścisku wśród serialowych superprodukcji, walka pomiędzy dostawcami treści toczy się właśnie o czas korzystania z usługi. A ten czas należy liczyć włącznie z tym, ile go marnujemy na wyszukiwanie interesujących nas treści.
Im dłużej szukamy, tym mniejsze zadowolenie z usług serwisu, więc pewnie w konsekwencji większa szansa na porzucenie go i przesiadkę na konkurencyjny serwis.
Stąd wszyscy wielcy, na czele z Netliksem, HBO, Hulu, Amazonem, czy Apple’em, stawiają na spersonalizowane narzędzia, które mają nam sugerować treści skrojone pod nas. Używają do tego big data, obserwację naszego wcześniejszego zachowania, konfrontują z innymi podobnymi do nas użytkownikami.
Niestety w większości przypadków to nie działa. Widzę do po sobie. Rzadko kiedy rekomendacje przedstawiane mi przez Netfliksa, czy HBO GO się u mnie sprawdzają. 8 na 10 przypadków raczej nie.
I tu dochodzimy do kluczowego problemu nr 2:
2. Jak wymyślić perfekcyjny mechanizm rekomendacji?
Pewnie macie tak samo - prawie każde dzisiaj spotkanie towarzyskie dzisiaj w pewnym momencie kończy się rozmowami o serialach: kto co obejrzał i poleca, dlaczego coś jest fajnego, a dlaczego nie. Ja z takich spotkań wynoszę notatnik pełen nowych interesujących mnie pozycji, które potem sukcesywnie sprawdzam. I najczęściej rzeczywiście są to seriale/filmy, które są w moim guście, które do mnie trafiają.
To pokazuje jedno - jak bardzo automatyczny system rekomendacji, doboru treści wciąż kuleje i jak wiele jest do poprawy.
Ktoś kto to ogarnie jako pierwszy wygra wyścig. Bo treści, fantastycznych obrazów, wciągających seriali jest dziś coraz więcej.
Na wszystkich platformach.