Startujesz w pokoju i lecisz do wrogiej bazy w łazience. Tak, tak... Airfix Dogfighter ma już 16 lat
Po dziś dzień Airfix Dogfighter to symulator, który przyniósł mi najwięcej frajdy. Nie było w nim co prawda za krzty realizmu, bo areną starć był cały dom, a latało się zdalnie sterowanymi zabawkami.
Sukces Airfix Dogfighter to przykład na to jak wielką siłę miały kiedyś magazyny growe. Gra wyszła spod rąk Paradox Development Studio (ludzie od Europa Universalis) pod koniec XX wieku, jednak największy triumf święciła w Polsce około roku 2002, kiedy trafiła na krążek dodawany do pisma Komputer Świat Gry.
Tym sposobem nabyłem ją i ja, a później odpaliłem na niezrównanej konfiguracji: GeForce 4, Athlon XP 1,7 GHz i 256 MB RAM, która wówczas była obiektem zazdrosnych westchnień innych dzieciaków przystępujących do pierwszej komunii świętej.
Małym arcydziełem jest już menu
Wita nas biurko z porozstawianymi zabawkami, sygnalizując, że nie będzie to poważny symulator. I bardzo dobrze! Później za pomocą dzienniczka wybieramy misję - po jednej kampanii dla Aliantów i Osi.
Przenosimy się na pas startowy....
Zaczynamy w pokoju wypełnionym zabawkami, których zagęszczenie sprawiało drgawki mojej karcie graficznej z 64 MB pamięci. Klawiszologia była prosta - mógłby się jej uczyć Rockstar przy produkcji niesławnej misji z helikopterem z Vice City. Jednym klawiszem lecimy szybciej, drugim wolniej, strzałkami sterujemy lotem, a spacją strzelamy do przeciwników.
Czasami trzeba zebrać wszystkie "znajdźki" w przedpokoju, innym razem zbombardować bazę w łazience, aby zakończyć misję pościgiem za wrogimi jednostkami w kuchni.
Wszystkie samoloty wzorowane są na prawdziwych maszynach z czasów II Wojny Światowej, ale fizyka ich lotu to już zupełnie inny świat. Nie straszne nam czołowe zderzenia z półkami, czy przyjmowanie gradu pocisków.
Co przyniosło Airfix Dogfighter sukces?
Odkurzyłem dziś starą płytkę i zainstalowałem grę. Choć prawie nie wyprułem sobie oczu o kanciaste piksele, to grafika nie zestarzała się za bardzo, a radość z zabawy pozostała na swoim starym, dobrym poziomie.
Jak niewiele "Pereł z lamusa" gra nie odrzuca po latach. Magia nie uciekła i nadal z przyjemnością można ciąć powietrze Messerschmittami, nie przejmując się trajektorią lotu i odległością od ściany.