REKLAMA

Unfollow na Twitterze i Instagramie - znak, że zrobiło się poważnie

Emocje po Euro 2016 już opadły, ale znowu będzie o piłce (trochę). Wiem, że się cieszycie. 

Unfollow na Twitterze i Instagramie – znak, że zrobiło się poważnie
REKLAMA
REKLAMA

Jest taki gość, Anthony Martial. Raz czy dwa o nim słyszałem między wierszami, może nawet widziałem na boisku, ale tak naprawdę w mojej pamięci wyrył się dopiero, gdy Manchester United ni stąd, ni zowąd dał za niego jakiś miliard euro. Miliard euro albo - jednak - troszkę mniej. W każdym razie wydał kwotę dotąd zarezerwowaną raczej do transferów piłkarzy o przynajmniej ugruntowanej pozycji w globalnym futbolu, a jeszcze dekadę temu - dla takich, co mieli na koncie już przynajmniej jedną Złotą Piłkę.

Inwestycja wcale nie musi być nietrafiona, debiutancki sezon młodego Francuza w barwach Czerwonych Diabłów był dość udany - szczególnie biorąc pod uwagę ogólną dyspozycję drużyny. Ale mała rewolucja w Manchesterze sprawiła, że na skutek zawirowań do drużyny trafił w tym sezonie Zlatan Ibrahimović. Zlatan to jednocześnie nazwa piłkarza, jak i instytucji. Na dzień dobry wyśmiał Erica Cantona, że nie chce odbierać mu tytułu króla Manchesteru. On będzie Manchesteru bogiem.

Ibrahimović to globalna gwiazda i napastnik. Mniej zorientowanym wyjaśniam, że napastnikom przeważnie przyznaje się numer "9" na koszulce co ma wymiar symboliczny, takie koszulki też się ponoć lepiej sprzedają. Nic dziwnego, że jeden z najpopularniejszych klubów świata podjął taką decyzję (choć wcale nie musi być ona regułą, w Interze, Milanie i PSG Zlatan grał kolejno z 8, 11 i 10 na plecach). A tym samym koszulkę z takim numerem stracił jej dodatkowy posiadacz - Anthony Martial właśnie.

W moim ukochanym Interze też była "drama" wokół utraty 9, ale to było jeszcze w czasach przed powszechnym internetem. Kiedy Ivan Zamorano musiał pożegnać się z prestiżowym numerem na rzecz Ronaldo, do końca nie mógł pogodzić się z tą drużyną. Występował przez pewien czas z numerem 18, jednak pomiędzy obiema cyframi na koszulce naklejał sobie jeszcze plusa. Jak widać, dla niektórych zawodników może to być ważne.

Skoro było ważne w latach 90-tych, to wyobraźcie sobie jak to musi wyglądać dzisiaj. W końcu piłka nożna dla Martiala to nie tylko bramki, to także biznes. O znakach towarowych w futbolu pisałem dwa lata temu na moim prawniczym blogu (Czy Neymar jest znakiem towarowym? Wizerunek piłkarza a prawo). Od tamtego czasu kwestie wizerunkowe bardzo mocno rozwinęły się we współczesnej piłce, obecnie już w prawie każdym kontrakcie kluczowa jest kwestia ile procent praw do wizerunku ma drużyna, a ile sam zawodnik. Drużyny zresztą czasem oddają te prawa bardzo chętnie, tytułem mniejszego wynagrodzenia, gdyż zwyczajnie jest to bardziej opłacalne ze względów podatkowych. Ale to temat na inną dyskusję.

A zatem Martial zrobił sobie markę z "AM9" - na wzór CR7 i kilku innych piłkarzy. Tymczasem włodarze Manchesteru United bezpardonowo i chyba nawet bez uprzednich konsultacji go z niej ogołocili.

martial class="wp-image-508041"

No i się zaczęła drama jakiej nawet polscy twitterowicze by się nie powstydzili. Pamiętajmy, że Martial to piłkarz z nowego pokolenia "Neymarów", które jako pierwsze w historii jest aż tak głęboko powiązane z mediami społecznościowymi. Messi i C. Ronaldo załapali się na nie, ale nigdy nie były one trzonem ich egzystencji.

Na Facebooku Martial zmienił zdjęcie "w tle" na czarno-białe, z rozświetloną na czerwono jedynie koszulką z numerem 9. Ktoś mógłby pomyśleć, że to jakaś forma solidaryzowania się z zamachami terrorystycznymi, ale bardziej zorientowani zrozumieli czego dotyczy wymowna żałoba.

Sytuacja jednak robiła się poważna z każdą kolejną chwilą i najwyraźniej sam zawodnik szybko zdecydował się sięgnąć po drastyczniejsze środki. Otóż swój klub - Manchester United - odfollowował w serwisie Instagram i Twitter.

REKLAMA

Unfollow jest wprawdzie potężnym narzędziem w warunkowaniu psychoemocjonalnych relacji młodzieży słuchającej One Direction oraz chyba wszystkich polskich publicystów prawicowych w serwisie Twitter. Mimo wszystko jednak akt rozpaczy Martiala wzbudził małe zamieszanie uwzględniając wielomilionowe powiązania gospodarcze pomiędzy klubem a zawodnikiem.

Generalnie histeryczna reakcja może budzić pewne rozbawienie i jest też pewnym zwiastunem czasów, w których przyszło nam żyć z symbolicznymi i dramatycznymi gestami w mediach społecznościowych. Być może Erdogan powinien odfollowować Obamę, żeby nie pozostawiać mu już dalszych złudzeń co do kwestii pozostawania w NATO? Martialowi z kolei przypominam, że nikt nie odważyłby się zabrać numeru na koszulce Messiego czy Ronaldo. Widać jeszcze nie ten poziom.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA