Dobra, tekst gotowy. Dajcie tylko jakiś tytuł z pudla, bo w inny nie klikną
"Poziom Super Expressu”, „Tytuły z Pudla”, „Za dużo clickbaitów” – jakże często słyszy takie zarzuty redaktor serwisu internetowego. Także na Spider’s Web znajdziemy komentatorów, którzy tęsknią za „starą szkołą”.
Kiedyś moja szefowa zwróciła mi uwagę, że nie pracujemy w Polskiej Agencji Prasowej. Odnosiło się to do tytułów i nagłówków przeze mnie konstruowanych. Zdarzało się, że miały poziom sztywności wykrochmalonego kołnierzyka koszuli. Auć! Pewnie sam bym w nie nie kliknął.
„Ceny miedzi w Londynie spadają” – to z kolei jeden z moich ulubionych tytułów z agregatora PAP. Pojawia się zawsze wtedy, gdy następuje opisywana sytuacja. Prawda, że mówi wszystko? W zasadzie nie trzeba klikać w artykuł, żeby dowiedzieć się jaki jest trend. Można nawet pochwalić się kumplom przy piwie, że „miedź znowu w dół”. Ten totalnie nieseksowny tytuł, jak i sam news zainteresuje jednak bardzo ograniczoną grupę internautów. Powiedzcie z ręką na sercu: kliknęlibyście w artykuł z takim tytułem? Widzę las rąk. Pomijam rzecz jasna sytuację, gdy żyjecie z handlu metalami i od wspomnianej informacji zależy wasz biznes.
Żeby było jasne. Nie krytykuję PAP. Nie czepiam się agencji. Dostarcza informacji wielu koncernom medialnym. Nie może pozwolić sobie na kontrowersje. Nieco podkpiwam z myślą o zdecydowanej większości użytkowników Internetu, którzy podczas przewijania strumienia wiadomości w różnych serwisach, zarejestrują fakt spadku cen miedzi jedynie podświadomie.
Internet to dżungla. Twórcy kontentu (celowo użyłem tego słowa) są jak dzikie zwierzęta, które próbują upolować internautów.
Nie ma w tym nic złego. Z prostego powodu. Bo ci sami internauci nie klikną w nudny tytuł. Prawda jest bowiem taka, że materiał w mediach jest towarem i podlega pod wieloma względami tym samym zasadom marketingu, co inne produkty na rynku. Znaczy to mniej więcej tyle, że dziennikarz/media worker (niepotrzebne skreślić) musi sprawić, że jego artykuł będzie się wyróżniał, a czytelnicy zapragną go przeczytać. Można się na taki model zżymać, ale w oceanie newsów tak właśnie funkcjonuje interakcja z odbiorcami.
Odpowiedz sobie, drogi czytelniku, na kolejne pytanie. Co zrobisz, gdy zobaczysz taki tytuł: „Chorwacja: parlament podjął decyzję o samorozwiązaniu”? To samo, co w przypadku miedzi. Skorzystasz ze scrolla w myszce lub ekranu w smartfonie, by jak najszybciej odpędzić demona nudy.
Z pewnością zwiększy się prawdopodobieństwo, że zainteresujesz się informacją, gdy z jej nagłówka dowiesz się, że Chorwacja traci miliardy euro z powodu braku inwestycji lub ma problem z wykupieniem obligacji na kwotę 4,5 mld dolarów. Można pójść znacznie dalej. Podałem raczej zachowawczy przykład. Gdyby to był "przysłowiowy" pudel, przeczytalibyśmy raczej coś takiego: "Chorwacja na skraju bankructwa. Czy Unia Europejska się rozpadnie?". Oczywiście w ostatnim przypadku mamy do czynienia ze zbyt daleko idącą nadinterpretacją, która zupełnie nie wynika z przesłanek.
Świetnym (i rzeczywistym) przykładem manipulacji jest ogłoszenie przez media, że Ziemia posiada drugi księżyc. Miałaby nim być planetoida 2016 HO3. NASA jednak wyraźnie podkreśliła, ze z racji odległości obiekt ten nie może być nazywany księżycem. Takich skrajności oczywiście nie pochwalam.
Seksowny tytuł nie jest zły. Także, a może przede wszystkim na gruncie naszego technologicznego poletka. Chcecie przykładów? Oto jeden. „HTC 10 otrzymał nowy procesor. Snapdragon 820 zastąpi Snapdragona 810”. Gdyby trzymać się tylko różnic na poziomie hardware'u lub niewielkich zmian w systemie, tak powinien wyglądać co drugi materiał poświęcony nowościom na rynku smartfonów. Nawet miłośnicy urządzeń mobilnych nie zajrzeliby do takiego tekstu.
Jasne, odrobinę koloryzuję, przesadzam, trochę was też prowokuję. Tylko przez pięć minut zastanówcie się, jakie materiały w Internecie przyciągają waszą uwagę. Co skłania was do przeczytania tego czy innego wpisu lub artykułu.
Możecie się zdziwić, serio.